To właśnie z problemami skórnymi najczęściej przychodzą do nas pacjenci po pierwszą pomoc. Dzisiaj, dzięki uprzejmości lekarza dermatologii i wenerologii – pani Katarzyny Pyrkosz – dowiemy się, jak może wyglądać współpraca farmaceuty i dermatologa w opiece nad pacjentem. Od czego zacząć, by nasza skóra „czuła się” dobrze? Jak aptekarz może pomóc w niektórych dolegliwościach, kiedy zaś powinien pokierować pacjenta do lekarza? Zapraszamy do lektury!

Katarzyna Pyrkosz ukończyła studia lekarskie na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. W 2020 roku uzyskała tytuł specjalisty dermatologii i wenerologii. Obecnie pracownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Dermatologii i Alergologii w Zabrzu i asystent badawczo-dydaktyczny na Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Autorka wielu publikacji i wystąpień naukowych, uczestniczka licznych szkoleń i kursów zawodowych, członek Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. W wolnym czasie edukuje w mediach społecznościowych w tematyce związanej ze swoją specjalizacją (Instagram, Facebook) oraz podejmuje tematy poświęcone laktacji, co wiąże się z jej aktualnymi szkoleniami, które zakończą się uzyskaniem tytułu Certyfikowanego Doradcy Laktacyjnego. Prywatnie mama 1,5 rocznego chłopca, zgłębiająca tajniki pielęgnacji dziecięcej skóry w sposób nie tylko teoretyczny.
Joanna Bilek: Dermatologia – według mnie – to dość trudna dziedzina medycyny. To, co obserwujemy na naszej skórze, bardzo często może być przecież tylko wtórnym objawem chorób zupełnie innych narządów i układów. Czy zdarzają się dolegliwości skórne, które trudno zdiagnozować?
Katarzyna Pyrkosz: Zmiany skórne mogą być oznaką wielu chorób ogólnoustrojowych. Mogą towarzyszyć na przykład cukrzycy, zaburzeniom hormonalnym, chorobom przewodu pokarmowego, wątroby i innych narządów. Mogą być też związane z reakcją na stres, alergiami, działaniem czynników infekcyjnych czy ogólnoustrojowymi zaburzeniami immunologicznymi. Ta wręcz magiczna umiejętność określania zaburzeń ogólnoustrojowych po tym, co dzieje się na skórze, była tym, co najbardziej urzekło mnie w dermatologii. I to właśnie chęć zdobycia wiedzy, która na to pozwala, ostatecznie przekonała mnie do wyboru specjalizacji z dermatologii. Warto jednak zaznaczyć, że skóra nie jest tylko lustrem, w którym odbijają się problemy wewnętrzne. Skóra to osobny organ, zresztą największy z ludzkich organów. Podobnie jak istnieją procesy chorobowe, które dotykają innych narządów np. nerek czy wątroby, tak są też procesy chorobowe, które dotyczą samej skóry. I musimy pamiętać o tym, żeby poszukując ogólnoustrojowych przyczyn zmian skórnych, nie zaniedbywać leczenia samej skóry. Na przykład, lecząc atopowe zapalenie skóry, koniecznie musimy koncentrować się na działaniach, które mają przywrócić prawidłowe funkcjonowanie bariery naskórkowej, jak na przykład stosowanie emolientów, a nie tylko poszukiwać alergii.
Joanna Bilek: W mediach społecznościowych prowadzi Pani edukację związaną z tym wszystkim co „kręci się” wokół skóry… Bardzo ciekawy jest temat ubrań. Czy może nam Pani nakreślić tutaj to zagadnienie?
Katarzyna Pyrkosz: Skoro nasza skóra ma kontakt z ubraniami przez znaczną część dnia, to oczywiste jest to, że mogą one wpływać na jej stan. I podobnie jak w przypadku chorób przewodu pokarmowego dobiera się odpowiednią dietę, tak przy problemach ze skórą warto zwrócić uwagę na noszone ubrania. I tak samo: nawet jeśli mamy zdrowy przewód pokarmowy, to zjedzenie obfitego, ciężkostrawnego pokarmu może wywołać bóle brzucha. W dermatologii nawet jeśli nie mamy problemów ze skórą, to niektóre ubrania mogą sprzyjać występowaniu pewnych dolegliwości. W jaki sposób ubrania mogą nam szkodzić? Chyba wszyscy mamy świadomość, że dłuższe noszenie ciasnego ubrania może wywołać podrażnienia skóry. Funkcją naszych ubrań jest ochrona ciała przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi, na przykład przed zimnem czy wilgocią, które działają niekorzystnie na naszą skórę. I to chyba wszyscy możemy sobie wyobrazić, przypominając sobie wygląd naszych policzków po dłuższym przebywaniu na zewnątrz w mroźny, wietrzny dzień. Ten efekt widać najsilniej zwłaszcza w przypadku chorób, w których występują zaburzenia funkcji barierowych skóry, jak np. atopowe zapalenie skóry. Jeśli wybierzemy ubranie, które zapewni nam stabilne warunki atmosferyczne przy skórze, to mamy większe szanse na uniknięcie podrażnień i zagojenie tych, które już występują.
Joanna Bilek: Równie ważna jest kwestia materiałów z jakich są wykonane ubrania. Coraz częściej pojawiają się twierdzenia, że nowa odzież często wytwarzana jest z surowców, które są niekorzystne dla naszego zdrowia. A to przecież ubrania są naszą „drugą skórą”. Jeśli wykonane są z materiałów, które pozostawiają wiele do życzenia trudno się dziwić, że choruje nasza skóra, czy nawet cały organizm.
Katarzyna Pyrkosz: Tak, właśnie do tego zmierzałam. Kwestia doboru tkanin…. Droższe, naturalne włókna coraz częściej są w naszych ubraniach zastępowane tańszymi, syntetycznymi materiałami. I tak zamiast drogiego jedwabiu, stosuje się tani poliester. Zamiast wełny, do produkcji swetrów wykorzystuje się akryl. Te syntetyczne materiały, choć wyglądają podobnie do swoich odpowiedników, działają zupełnie inaczej na naszą skórę. Generalnie, syntetyczne materiały, takie jak poliester czy akryl słabo chłoną wilgoć. Jednocześnie nie przepuszczają one powietrza, więc nosząc je, pocimy się bardziej niż w ubraniach z naturalnych włókien. Włókna wełniane czy bawełniane mają znacznie lepsze właściwości higroskopijne od włókien syntetycznych. A akrylowe swetry nie zapewniają takiego komfortu termicznego, jak te wełniane.
Tradycyjnie przyjmowano, że wełniane ubrania mogą nasilać objawy atopowego zapalenia skóry. Znalazło to odzwierciedlenie w kryteriach diagnostycznych atopowego zapalenia skóry, opracowanych przez Hanifina i Rajkę w 1980 roku. Obecnie wiemy, że ten efekt zależy od grubości wełnianych włókien. A nowe badania pokazują, że ubrania z nowoczesnych tkanin wełnianych o cienkich włóknach, mogą pomagać w łagodzeniu objawów atopowego zapalenia skóry i poprawiać jakość życia chorujących na nie osób.
Warto jednak dodać, że w wielu źródłach pojawia się też narracja, która niesłusznie całkowicie demonizuje syntetyczne tkaniny. Oskarża się np. poliester o to, że wywołuje raka skóry, chociaż w rzeczywistości nie ma badań, które by pokazywały taki wpływ. Poliester zapewnia dobrą ochronę przed promieniowaniem UVB, które pochłania dzięki zawartym w swojej strukturze pierścieniom aromatycznym. W związku z tym jego użycie może wręcz ograniczać ryzyko występowania raków skóry. Poliester bywa też przydatny jako zewnętrzna warstwa w różnego rodzaju odzieży przeciwdeszczowej. I takie jego zastosowanie jest jak najbardziej w porządku.
Kolejną kwestią są substancje, które stosuje się na tkaniny np. w celu ochrony przed zagnieceniami w transporcie czy rozwojem na nich pleśni. Te substancje mogą działać drażniąco na naszą skórę i wywoływać objawy alergii kontaktowych. Dlatego nowe ubrania koniecznie powinniśmy wyprać przed założeniem.
Czytaj także: Skonsultujmy się z… lekarzem Medycyny Stylu Życia [WYWIAD]
Joanna Bilek: A jakie jest Pani zdanie na temat potencjalnie szkodliwego wpływu kosmetyków na nasze zdrowie? Czym powinniśmy się kierować kupując kosmetyki?
Katarzyna Pyrkosz: Zanim kosmetyk trafi na rynek, musi spełnić szereg warunków, które mają na celu zapewnienie bezpieczeństwa konsumentom. Regulują to odpowiednie przepisy unijne i krajowe. Dlatego – jeśli kosmetyk trafił do sprzedaży – można założyć, że jego stosowanie nie stanowi dla nas bezpośredniego zagrożenia.
Mam wrażenie, że obecnie zdecydowanie częściej niż z lekkomyślnością w zakresie bezpieczeństwa stosowania kosmetyków, spotykamy się z nadmiernymi obawami i demonizowaniem poszczególnych składników kosmetycznych. I tak w popularnych mediach pojawiają się informacje o tym, że jakiś składnik kosmetyków może powodować raka, więc nie powinniśmy stosować kosmetyków, które go zawierają. Myślę, że większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że jak powiedział Paracelsus: „tylko dawka czyni truciznę”. Czyli nawet woda, spożyta w nadmiernej ilości może wywołać zaburzenia, które doprowadzą do śmierci. Tak jest też z substancjami kosmetycznymi.
Badania bezpieczeństwa kosmetyków uwzględniają to, że większość z nas w codziennych warunkach używa więcej niż jednego kosmetyku i że możemy popełniać błędy w ich stosowaniu. Myślę, że w wielu przypadkach sprawdzi się zasada, że więcej wcale nie znaczy lepiej. Tej zasadzie nie poddają się praktycznie tylko preparaty chroniące przed promieniowaniem UV i emolienty do natłuszczania skóry. W przypadku innych produktów warto zwrócić uwagę na to, żeby nie używać ich za dużo. Naprawdę, nie musimy używać tony kosmetyków, żeby mieć zdrową skórę.
Joanna Bilek: A czy jest jakaś grupa substancji występujących w kosmetykach, których użycie powinno się ograniczać?
Katarzyna Pyrkosz: Jest taka grupa substancji, których stosowanie zalecam ograniczyć w codziennej pielęgnacji, zwłaszcza u małych dzieci. Są to substancje zapachowe, które w większości nie mają w kosmetykach innej funkcji niż dawanie przyjemności z użytkowania. Jednocześnie substancje zapachowe mogą działać drażniąco na naszą skórę. Są też jednymi z czynników, które najczęściej wywołują alergie kontaktowe. A ponieważ rozwój alergii kontaktowych zależy m.in. od intensywności ekspozycji na dane substancje, to ich codzienne stosowanie we wszystkich kosmetykach wydaje mi się niezbyt dobrym pomysłem. Ale też podkreślam, że tak, jak jednorazowe zjedzenie kostki czekolady nie stanowi zagrożenia dla zdrowia większości osób, tak zastosowanie od czasu do czasu pachnącego kosmetyku u osoby, która nie ma problemów ze skórą też nie jest największą zbrodnią świata.
Joanna Bilek: To cenne uwagi, które mogą być bardzo pomocne w rozmowach z pacjentami w aptekach! Ale pozwoli Pani, że przejdziemy już do zagadnień związanych z wybranymi chorobami dermatologicznymi… Mimo ciągłego rozwoju wiedzy i coraz to nowszych generacji leków cały czas towarzyszą nam choroby skórne, które potrafią utrudniać funkcjonowanie już od pierwszych dni życia. Mam na myśli chociażby atopowe zapalenie skóry (AZS). Jak to wygląda od strony medycznej? Czy prowadzone są badania nad AZS? Czy dochodzi się przyczyn jego powstawania? Jakie są najbardziej skuteczne terapie w tej chorobie i czy możliwe jest całkowite wyleczenie się z AZS?
Katarzyna Pyrkosz: Atopowe zapalenie skóry to jedna z najczęstszych przewlekłych chorób skóry. Na świecie prowadzi się bardzo wiele badań, które mają określić, jakie są jej przyczyny. Dotychczasowe badania wskazują na to, że jej rozwój jest wynikiem złożonych czynników genetycznych, immunologicznych i środowiskowych, ale wciąż pozostaje wiele do odkrycia w tej kwestii. Atopowe zapalenie skóry cechuje się dużą heterogennością, tzn. choroba może przyjmować różne postacie, które mogą zależeć od wielu czynników. I to może wpływać na to, że trudno jest nam jednoznacznie określić jej przyczynę.
Obecnie najskuteczniejszą metodą leczenia ciężkiego atopowego zapalenia skóry jest leczenie lekami biologicznymi. W Polsce jest ono refundowane w ramach programu lekowego B.124, jednak żeby móc skorzystać z refundacji trzeba spełnić kryteria, które wymieniono w zapisach programu. Ale warto zaznaczyć, że nie każde atopowe zapalenie skóry ma tak ciężką postać. W przypadku łagodnych postaci najczęściej skuteczne okazuje się wprowadzenie odpowiedniej pielęgnacji (w tym stosowanie emolientów) w połączeniu z lekami miejscowymi. Atopowe zapalenie skóry jest chorobą przewlekłą, co oznacza, że nie mamy takich leków, które umożliwiają jej trwałe wyleczenie. Ale zdecydowana większość dzieci, u których je zdiagnozowano „wyrasta” z tej choroby. U części choroba utrzymuje się do końca życia. Czasem też rozwijają się inne choroby alergiczne.
Czytaj także: Jak mieć zadbane dłonie i paznokcie?
Joanna Bilek: A jak my, farmaceuci, możemy pomóc pacjentowi w tej chorobie? Co możemy doradzać, co sugerować, by terapia była skuteczniejsza lub choroba przebiegała lżej?
Katarzyna Pyrkosz: Myślę, że farmaceuci mogą bardzo pomóc pacjentom z atopowym zapaleniem skóry zachęcając ich do stosowania emolientów. One powinny być aplikowane na skórę przynajmniej dwa razy dziennie. Warto zauważyć, że badania nie wykazały przewagi jakiejś postaci emolientów nad innymi. Najważniejsze jest, żeby stosować emolienty odpowiednio często i w odpowiednio dużej ilości. Jeśli dla pacjenta tak częste stosowanie emolientów jest trudne, warto pomóc mu dobrać taki preparat, który będzie dopasowany do jego potrzeb. Wiele osób nie chce aplikować emolientów rano, gdyż stosowane przez nich preparaty są bardzo tłuste i po ich nałożeniu muszą długo odczekać z założeniem ubrania. W takiej sytuacji warto zaproponować kosmetyk o lżejszej konsystencji do stosowania rano i pozostanie przy tłustszym, dobrze tolerowanym preparacie do stosowania wieczorem.
Joanna Bilek: Ostatnio coraz głośniej mówi się o roli mikrobioty jelitowej i jej wpływie na różnorakie aspekty zdrowia człowieka. Czy również w odniesieniu do problemów skórnych bakterie jelitowe mają znaczenie?
Katarzyna Pyrkosz: To jest zagadnienie, które tak naprawdę dopiero poznajemy. Zauważamy, że mikrobiota jelitowa może wpływać na występowanie i zaostrzenie różnych problemów skórnych. Ale większość badań, w których oceniano mikrobiom jelitowy w danej chorobie skóry, było przeprowadzanych na niewielkich grupach. W wielu schorzeniach np. w trądziku obiecujące wydaje się stosowanie doustnych probiotyków. Ale tu też są pojedyncze badania określające skuteczność konkretnego probiotyku w danej chorobie. Dlatego w mojej ocenie najrozsądniejsze wydaje się zwrócenie uwagi na takie modyfikacje stylu życia, które mogą sprzyjać utrzymaniu i przywróceniu równowagi jelitowej: zdrowa dieta, unikanie spożywania produktów wysoko przetworzonych, regularny wysiłek fizyczny, odpowiednia ilość snu i unikanie stresu.
Czytaj także: Farmaceuta w POZ: w przychodni jesteśmy blisko pacjenta [WYWIAD]
Joanna Bilek: Częstym problemem skóry z jakim zgłaszają się do nas pacjenci jest trądzik różowaty. Co możemy sugerować pacjentom w łagodzeniu tej dolegliwości?
Katarzyna Pyrkosz: Na pewno unikanie ekspozycji na słońce i stosowanie preparatów chroniących przed UV.Promieniowanie ultrafioletowe jest czynnikiem, który nasila rumień i wykwity zapalne wtrądziku różowatym.Również wysokie temperatury wpływają na zapoczątkowanie lub nasilenie trądziku różowatego.Dlatego osoby z trądzikiem różowatym powinny unikać gorących pomieszczeń, gorących kąpielii zabiegów rozgrzewających skórę oraz unikać picia gorących napojów i spożywania gorącychposiłków.Skóra osób z trądzikiem różowatym jest często bardziej podatna na podrażnienia. Trądzikowiróżowatemu mogą towarzyszyć też alergie kontaktowe, w tym na składniki kosmetyków.Dlatego bardzo ważne jest stosowanie delikatnych kosmetyków pielęgnacyjnych,przeznaczonych dla skóry wrażliwej, skłonnej do trądziku różowatego. Przy ich doborze należyuwzględnić zdiagnozowane alergie kontaktowe.
Joanna Bilek: Pośród Pani wpisów instagramowych zwrócił moją uwagę ten dotyczący stosowania antyperspirantów. Czy nadpotliwość jest chorobą, którą może wyleczyć dermatolog, czy jest objawem innych chorób?
Katarzyna Pyrkosz: Wszystko po trochu. Uogólniona nadpotliwość może być objawem różnych choróbogólnoustrojowych np. cukrzycy. Jej przyczyną może też być stosowanie niektórych leków, np.glikokortykosteroidów. Wzmożona potliwość w nocy, poza przyczynami oczywistymi, jakprzegrzewanie w trakcie snu, może być też spowodowana np. gruźlicą czy chorobaminowotworowymi.Dermatolog może zalecić odpowiednią diagnostykę w celu wykluczenia tych zaburzeń, w tymkonsultacje z innymi specjalistami.Możliwa jest też uogólniona nadpotliwość, która nie jest spowodowana innymi chorobami.Wtedy objawy zaczynają się już w dzieciństwie lub w okresie dojrzewania, a podobnedolegliwości występują u członków rodziny osoby, której dokucza ten problem.W leczeniu nadpotliwości, poza środkami miejscowymi, wykorzystuje się też zabiegi jonoforezy,miejscowe iniekcje toksyny botulinowej i leki ogólne (np. antycholinergiczne czy beta-blokery).Bywa też stosowane leczenie operacyjne np. sympatektomia.
Joanna Bilek: To rzeczywiście złożone zagadnienie… Pozostając w temacie potliwości: pacjenci często przychodzą do apteki z prośbą o poradę w nieprzyjemnym zapachu stóp. Czy powinniśmy wówczas doradzić wizytę u dermatologa? Czy dokuczliwy zapach może być objawem choroby?
Katarzyna Pyrkosz: Jak najbardziej. Jeśli takie dolegliwości się utrzymują, mimo odpowiedniej higieny i unikania noszenia skarpet z syntetycznych włókien, warto skonsultować się z dermatologiem. Takie dolegliwości mogą wynikać z zaburzeń hormonalnych, stosowania niektórych leków, ale też mogą towarzyszyć chorobom samej skóry. Chorobą, która wywołuje szczególnie nieprzyjemny zapach stóp jest keratoliza dziobata. Jest spowodowana infekcją bakteriami gram-dodatnimi np. Corynebacterium. W tej chorobie obserwujemy punkcikowate ubytki naskórka, które wyglądają jak wydziobane. Nieprzyjemny zapach może też towarzyszyć dosyć częstej dolegliwości, jaką jest grzybica stóp.
Joanna Bilek: Ostatnio panuje „moda” na usuwanie „pieprzyków”. Czy każdy może na własne życzenie usunąć „pieprzyk” i czy rzeczywiście ma to sens? Czy usuwanie pieprzyków można traktować jako profilaktykę przeciwnowotworową?
Katarzyna Pyrkosz: Niektórzy mają przekonanie, że usuwając znamiona barwnikowe, czyli pieprzyki chronią się przed czerniakiem. Tymczasem tylko ok. 40% czerniaków rozwija się w znamionach. Dlatego nawet usunięcie wszystkich znamion nie jest w stanie uchronić nas przed czerniakiem. Z inną sytuacją mamy do czynienia, jeśli znamię zostanie zakwalifikowane do usunięcia przez dermatologa na podstawie niepokojącego obrazu w badaniu dermatoskopowym lub na podstawie wywiadu, wskazującego na ryzyko, że w znamieniu rozwija się złośliwy nowotwór. Tylko wtedy nie mówimy o usuwaniu „na wszelki wypadek” – do usunięcia znamienia kwalifikujemy, jeśli już stwierdzamy jakieś niepokojące cechy. Inna sprawa, że wystające pieprzyki mogą być niewygodne. Nawet jeśli nie są w okolicy, która jest ciągle drażniona mechanicznie (co zwiększa ryzyko rozwoju złośliwego nowotworu), to łatwo jest je skaleczyć. Dlatego można rozważyć usunięcie takiego znamienia ze względu na wygodę pacjenta/tki. Jeszcze inną sytuacją jest taka, kiedy znamię stanowi problem estetyczny. Wówczas też oczywiście można rozważyć jego usunięcie. Jednak lekarz kwalifikujący do zabiegu musi wytłumaczyć, jakiego efektu możemy się spodziewać po usunięciu znamienia i o ryzyku związanym z takim zabiegiem. Zdarza się, że blizna, która pozostaje po wycięciu znamienia jest większa i znacznie bardziej widoczna niż samo znamię. Czasem też w takich miejscach rozwijają się bliznowce. To wszystko należy wziąć pod uwagę, rozważając usunięcie znamienia.
Joanna Bilek: A kiedy właściwie powinniśmy się zgłosić „do przeglądu” u dermatologa? Czy są jakieś zmiany skórne, które ewidentnie powinny nas skłonić do wizyty u specjalisty? Czy po prostu powinno się wykonywać profilaktyczne kontrole?
Katarzyna Pyrkosz: Profilaktyczne kontrole to bardzo dobry pomysł. Jeśli jakaś zmiana nie ma łatwo widocznych cech złośliwości, a stwierdzimy je tylko w badaniu dermoskopowym, to najczęściej jest ona na bardzo wczesnym etapie zaawansowania i w jej leczeniu będzie wystarczające samo wycięcie. Takie kontrole warto odbywać minimum raz w roku. Jeśli już stwierdzono u nas raka skóry lub ktoś z naszej rodziny na niego chorował albo występują inne czynniki ryzyka, to dermatolog może zalecić częstsze kontrole. Dodatkowo (pomiędzy ustalonymi kontrolami) powinniśmy zgłosić się, jeśli zauważymy, że nasze znamię łatwo krwawi przy niewielkim podrażnieniu, zaczyna szybko się powiększać, pojawia się w niej kilka kolorów (np. było brązowe, a teraz są w nim fragmenty czarne i niebieskie) albo kiedy pojawia się u nas nowe znamię, które jest zupełnie inne od pozostałych. U dorosłych powinno nas też zaniepokoić, jeśli znamię, które dotychczas było płaskie, zaczyna się robić wypukłe. Oczywiście te wszystkie objawy nie mówią jednoznacznie, że rozwija się u nas złośliwy nowotwór, a są jedynie wskazaniem do zbadania zmiany przez dermatologa.
Joanna Bilek: A jak jest ze znamionami barwnikowymi u małych dzieci? W jakim wieku najwcześniej rodzice powinni udać się do dermatologa z dzieckiem do kontroli, jeśli dziecko posiada znamiona już od urodzenia? Czy znamiona powinno szczególnie się chronić czy po prostu na całą skórę stosować kremy z filtrami?
Katarzyna Pyrkosz: Chociaż przypadki czerniaka u tak małych dzieci zdarzają się rzadko, to najlepiej zgłosić się do dermatologa na ocenę takich znamion, kiedy tylko mamy możliwość (nawet niedługo po urodzeniu dziecka). Wówczas lekarz ustali odpowiednią częstość kontrolnych dermatoskopii. Ryzyko powstania czerniaka w znamieniu wrodzonym wynosi według różnych badań od 4,5 do 40% w ciągu całego życia. Jak już mówiłam, czerniak może rozwijać się też poza znamionami. Dlatego przed słońcem powinniśmy chronić całą powierzchnię skóry.
Czytaj także: Usługa farmaceutyczna „Nowy Lek” w pytaniach i odpowiedziach [WYWIAD]
Joanna Bilek: Bardzo cenne informacje, dziękujemy! Chciałam jeszcze poruszyć temat tzw. „zajadów”… W aptece bardzo często pojawiają się pacjenci, którzy nie mogą pozbyć się tego problemu. W jednym ze swoich postów omawiała Pani to zagadnienie: do przyczyn nawracających zajadów niekoniecznie należą braki witamin z grupy B, czy inne niedobory pokarmowe. Czy możemy prosić o naświetlenie tego zagadnienia?
Katarzyna Pyrkosz: Przy nawrotowych zajadach, czyli nawrotowym zapaleniu kątów ust często występuje więcej niż jeden czynnik wywołujący. Zajady mogą rzeczywiście być związane z niedoborami witamin z grupy B (np. witaminy B2 lub kwasu foliowego), ale też z niedoborem żelaza. Nie zalecam suplementacji witaminami z grupy B jako jedynego działania, które ma umożliwić pozbycie się zajadów. Do powstawania zajadów predysponują czynniki anatomiczne, które sprawiają, że w kątach ust gromadzi się ślina. Mogą to być wady zgryzu, niedopowiednio dobrane protezy zębowe albo głębokie „linie marionetki” czyli zmarszczki, które sięgają od kącików ust do brody. Również stany, w których dochodzi do przerostu warg (np. ziarniniakowatość ustno-twarzowa) mogą predysponować do powstawania zajadów. Również zastosowanie dużej ilości wypełniacza w czerwień wargową w zabiegach medycyny estetycznej przy nieprawidłowej technice wypełnienia może sprzyjać gromadzeniu śliny w kącikach ust. Zajady mogą być też wywoływane przez czynniki infekcyjne np. drożdżaki czy bakterie, takie jak gronkowiec złocisty. Ten ostatni stosunkowo często kolonizuje przedsionek nosa i stamtąd możemy go np. na naszych palcach przenosić na kąciki ust. Za to infekcjom drożdżakowym sprzyjają stany zaburzenia odporności (również cukrzyca!), stosowanie glikokortykosteroidów (np. wziewnych) oraz nieprawidłowa higiena jamy ustnej i protez zębowych. Wysuszenie warg i otaczającej ich skóry zwiększa ich podatność na powstawanie pęknięć. W takich pęknięciach mogą rozwijać się bakterie i drożdżaki. Taka suchość może towarzyszyć chorobom ogólnoustrojowym, jak zespół Sjögrena, chorobom skóry (np. AZS) lub stosowaniu niektórych leków (np. izotretinoina). Zapaleniu kątów ust sprzyjają różne choroby wewnętrzne np. przewodu pokarmowego. Może ono być też wywołane przez alergie kontaktowe (np. na składniki produktów do higieny jamy ustnej lub innych kosmetyków). Zajadom sprzyjają też niektóre nasze nawyki, jak oblizywanie wag, ssanie kciuków, agresywne używanie nici dentystycznych czy palenie papierosów. Częsta ekspozycja na szkodliwe czynniki klimatyczne np. silny wiatr też może sprzyjać zajadom. Dlatego nie istnieje coś takiego, jak najlepszy suplement na zajady czy maść, która rozwiąże problem ich nawracania. Nawrotowe zajady mogą mieć wiele przyczyn i mogą wymagać leczenia dermatologicznego, internistycznego, ortodontycznego lub protetycznego.
Joanna Bilek: Kolejna porcja cennych wskazówek! Ponieważ jest Pani świeżo upieczoną mamą z pewnością to właśnie dziecięca skóra jest obecnie najlepiej poznanym tematem☺ Czy mogę prosić o podpowiedź: jak dbać o skórę niemowlęcia i małego dziecka, żeby była zdrowa? Czy możemy prosić o najważniejsze wytyczne w tym zakresie?
Katarzyna Pyrkosz: Już nie tak świeżo, bo mój syn ma prawie póltora roku 😉 Ale rzeczywiście, tematyka zdrowia dziecięcej skóry ostatnio stała się dla mnie szczególnie interesująca. W skrócie mówiąc: im prościej, tym lepiej. Do mycia możemy dodawać niewielkie ilości syntetycznych detergentów, przeznaczonych dla dziecięcej skóry. W razie potrzeby używamy dopasowanych dla grupy wiekowej łagodnych emolientów. Ze wspomnianych przeze mnie wcześniej powodów preferuję kosmetyki bezzapachowe. Skórę niemowląt i dzieci do ukończenia 2 roku życia chronimy przed słońcem, stosując m.in. kosmetyki z mineralnymi fitrami UV. W okolicy pieluszkowej używamy niewielkich ilości ochronnych maści.
Warto też wybierać ubranka z naturalnych materiałów i prać je w detergentach przeznaczonych dla tej grupy wiekowej. Ja zachęcam do stosowania takich detergentów do prania wszystkich tekstyliów w domach, gdzie są małe dzieci, bo przecież dzieci mają kontakt też np. z ubraniami rodziców. Oczywiście, wszystkie ubranka pierzemy po zakupie. Zachęcam też do używania opcji dodatkowego płukania, jeśli tylko nasza pralka taką ma. W ten sposób zwiększamy szanse na to, że detergent zostanie dobrze wypłukany z ubrań.
Czytaj także: Co warto wiedzieć o ochronie przeciwsłonecznej?
Joanna Bilek: A jak ze stosowaniem emolientów, które bardzo często kupują przyszłe mamy przygotowując „wyprawkę”. Czy można stosować je na zdrową skórę jako zwykły produkt pielęgnacyjny?
Katarzyna Pyrkosz: Obecnie nie zaleca się takiego postępowania. Zalecamy ich stosowanie przy występowaniu suchości lub objawów atopowego zapalenia skóry, albo u dzieci, których rodzice lub rodzeństwo chorują lub chorowali na AZS. Stosowanie emolientów u zdrowych dzieci nie zapobiega rozwojowi AZS.
Joanna Bilek: A jakie jest Pani zdanie na temat nawilżanych chusteczek pielęgnacyjnych dla niemowląt i dzieci? Wiem, że niektóre mamy nie wyobrażają sobie życia bez nich, a tymczasem wystarczy zwykła woda i ewentualnie wacik, prawda?
Katarzyna Pyrkosz: Jak najbardziej. W miarę możliwości zalecam mycie pupy pod bieżącą wodą, kiedy dziecko zrobi kupę (kiedy do drażniącego działania moczu i stolca dodamy dodatkowe tarcie, zwiększa się ryzyko podrażnień). Przy pozostałych zmianach pieluchy zachęcam do stosowania wacików i czystej wody. Żadne z dotychczasowych badań nie udowodniło jednoznacznie, że stosowanie nawilżanych chusteczek zwiększa ryzyko zmian skórnych w okolicy pieluszkowej. Badacze przypuszczają, że może być to związane z dodatkiem substancji nawilżających i łagodzących podrażnienia w takich chusteczkach. Jednak patrząc zdroworozsądkowo, stosowanie chusteczek generuje tarcie, które w połączeniu z substancjami konserwującymi z takich chusteczek może zwiększać ryzyko reakcji podrażnieniowych. Może też dochodzić do rozwoju alergii kontaktowej na substancje, którymi nawilżane są chusteczki. Bo nawet te chusteczki nawilżane wodą zawierają dodatkowe substancje konserwujące, chociażby wyciągi z owoców. Dlatego większość dermatologów, którzy zajmują się problemami skórnymi u małych dzieci, zaleca ograniczenie stosowania chusteczek do takich okoliczności, gdzie ciężko byłoby nam zastosować waciki z wodą np. w szpitalu czy na spacerze. Ja również zalecam pozostawienie ich „na wyjścia”.
Czytaj także: Źródła wiedzy o kosmetykach
Joanna Bilek: A jak pielęgnować okolice pieluszkowe? Mamy bardzo często sięgają po kremy z dodatkiem tlenku cynku, stosując je nawet zapobiegawczo… Czym najlepiej pielęgnować miejsca narażone na odparzenia u niemowląt i małych dzieci?
Katarzyna Pyrkosz: Ja nie polecam profilaktycznego stosowania kremów z tlenkiem cynku. Żeby działały prawidłowo w tym zakresie, muszą być stosowane w bardzo niewielkiej ilości i zostać dokładnie rozprowadzone. W innym wypadku prowadzą do nadmiernego wysuszenia skóry w okolicy pieluszkowej, co sprzyja powstawaniu pęknięć. A jak wiedzą rodzice, takie dokładne wsmarowanie kremu przy zmianie pieluszki rzadko jest łatwe. Wcześniej już mówiłam o myciu. Do ochrony okolicy pieluszkowej polecam tłuste kremy ochronne oparte na wazelinie i/lub lanolinie. Ważne jest to, żeby nie nakładać ich w zbyt dużej ilości, gdyż duża ilość takiej maści zablokuje wchłanianie przez pieluszkę i wówczas też mamy większe ryzyko powstania podrażnień. Proponuję zastosować objętość zbliżoną do ziarenka grochu w okolicę odbytu i po pół takiego ziarenka w każdą pachwinę. W miarę możliwości polecam też wietrzenie pupy, czyli pozostawianie dziecka bez pieluszki, kiedy tylko jest to możliwe. Jest to zwłaszcza przydatne, jeśli już dojdzie do powstania podrażnień. Żeby sobie to ułatwić możemy stosować np. prześcieradła z materiałów do pieluch wielorazowych np. PUL. Takie prześcieradło, rozłożone na powierzchni, gdzie przebywa bobas, zabezpieczy ją przed wilgocią.
Joanna Bilek: W jednym z instagramowych postów poruszyła Pani ważny temat dotyczący wypadania włosów „po ciąży”. Czy możemy prosić o ponowne omówienie tego zagadnienia? Czy wypadanie włosów u kobiet po porodzie powinno być sygnałem do zadbania o swoje zdrowie? Czy karmienie piersią może również przyczyniać się do wypadania włosów?
Katarzyna Pyrkosz: Wypadanie włosów po porodzie to naturalne zjawisko. W trakcie ciąży wysoki poziom estrogenów wydłuża fazę wzrostu włosów. Po porodzie dochodzi do spadku stężenia progesteronu i estrogenów. W związku z tym włosy, których wypadanie zostało zatrzymane w okresie ciąży, po jej zakończeniu przechodzą w fazę przejściową, a następnie w fazę wypadania. To oznacza, że po porodzie tracimy tak naprawdę włosy, które dawno już powinny wypaść. Ten proces trwa kilka miesięcy i nie doprowadza do całkowitego wyłysienia. Dlatego na poporodowe wypadanie włosów najczęściej najlepszym lekarstwem jest czas. I chociaż słyszymy czasem, że komuś jakiś suplement czy zabieg zakończył takie wypadanie, to najbardziej prawdopodobne jest to, że zakończyłoby się ono też bez tego suplementu czy zabiegu.
Ale czasami nasilone wypadanie włosów towarzyszy innym problemom zdrowotnym, które pojawiają się po porodzie np. niedoczynności tarczycy czy niedoborom żelaza. Dlatego w razie wątpliwości lub występowania innych objawów przy wypadaniu włosów, warto zrobić podstawowe badania laboratoryjne i zgłosić się do dermatologa. Samo karmienie piersią nie ma wpływu na poporodowe wypadanie włosów. Chociaż niektóre osoby wiążą wypadanie włosów właśnie z faktem karmienia, to jest to tylko koincydencja. Ubolewam nad tym, że część osób z powodu poporodowego wypadania włosów decyduje się na zakończenie karmienia piersią (o ile nie ma innych przyczyn, dla których chciałyby przerwać karmienie). Podobnie jak we wspomnianej sytuacji z suplementami, część z nich zyskuje przekonanie, że skoro wypadanie włosów zakończyło się niedługo po przerwaniu karmienia, to rzeczywiście karmienie piersią było przyczyną tych dolegliwości. Tymczasem, tutaj znowu możemy mieć zbieżność czasową. Inną sytuacją może być to, kiedy osoba karmiąca piersią nie zapewnia sobie w diecie odpowiedniej ilości niektórych składników odżywczych, jak na przykład żelaza. W okresie karmienia piersią zapotrzebowanie na część z tych składników wzrasta. Jeśli nie dostarczymy ich w diecie, to mogą rozwinąć się niedobory, które doprowadzą do nadmiernego wypadania włosów. Ale tutaj trudno mówić o tym, żeby to karmienie spowodowało wypadanie – przyczyną są niedobory pokarmowe.
Czytaj także: Peptydy w kosmetykach
Joanna Bilek: Tak, dbanie o właściwą dietę świeżo upieczonej mamy to podstawa! Moje ostatnie pytanie dotyczy relacji i współpracy pomiędzy farmaceutami a lekarzami… Czy patrząc ze swojej pozycji widziałaby Pani pole do prowadzenia wspólnej opieki nad pacjentami z problemami dermatologicznymi, a jeśli tak to w jakim zakresie my, farmaceuci, moglibyśmy być pomocni?
Katarzyna Pyrkosz: Marzy mi się rozwój farmacji klinicznej w naszym kraju. Bardzo chciałabym, żebyśmy my, dermatolodzy, mieli możliwość konsultacji z farmaceutami, zarówno w warunkach szpitalnych, jak i w ramach ambulatoryjnej opieki nad pacjentami. Nie powinnam mówić za wszystkich, ale myślę, że wielu lekarzom (mnie też) naprawdę brakuje wiedzy na przykład w zakresie interakcji lekowych. Nawet jeśli znajdziemy informacje o takiej interakcji w bazach, to nie zawsze potrafimy ocenić jej istotność u osoby, którą leczymy. Uważam, że bardzo obiecujący jest rozwój indywidualnych konsultacji farmaceutów wyspecjalizowanych w jakimś aspekcie farmakoterapii.
Bardzo ważna jest praca farmaceutów pracujących w aptece, którzy dzięki swojej wiedzy są w stanie pomóc dobrać odpowiednie środki ogromnej ilości osób, które zgłaszają się do apteki z częstymi, łagodnymi dolegliwościami skórnymi. Bardzo cieszy mnie to, że coraz więcej pracujących w aptece farmaceutów zwraca uwagę na konieczność konsultacji dermatologicznej i wykonania odpowiednich badań osobom, które zgłaszają się prosząc o wydanie suplementów, mających działać na problemy skórne.
W naszej rozmowie kilkukrotnie podkreślałyśmy, że problemy ze skórą lub jej przydatkami (włosami i paznokciami) mogą mieć charakter objawowy. W takiej sytuacji diagnostyka ma kluczowe znaczenie w ustaleniu efektywnego leczenia i w zachowaniu naszego pacjenta w jak najlepszym zdrowiu. Podsumowując: wierzę w to, że powinniśmy działać razem dla naszych pacjentek i pacjentów, bo wtedy możemy zdziałać dużo więcej.
Czytaj także: Terapia lekami przeciwgrzybiczymi
Joanna Bilek: Bardzo dziękujemy za wszystkie cenne informacje. Jest tego sporo, ale tak naprawdę to i tak tylko niewielki wycinek zagadnień, jakimi zajmuje się Pani w swej codziennej praktyce zawodowej… Być może będzie jeszcze sposobność by rozwinąć inne tematy!
Katarzyna Pyrkosz: Ja również bardzo dziękuję. Myślę, że takie rozmowy otwierają nam drogę do tej bardzo ważnej współpracy między lekarzami i farmaceutami. Mam nadzieję, że będziemy mieć jeszcze kolejną okazję, żeby wymienić się naszymi doświadczeniami.