
Odczucie zatkania nosa wiąże się najczęściej ze zjawiskami zachodzącymi w przebiegu reakcji nieżytowej – naczynia rozszerzają się i stają się bardziej przepuszczalne, zachodzi także zwiększona produkcja śluzu. Efekty, które temu towarzyszą – kichanie, katar – mają na celu usunięcie czynników drażniących śluzówkę i zapobieżenie dalszemu wnikaniu patogenów. Krople przeciwkatarowe zawierają substancje sympatykomimetyczne – pochodne imidazolu (oksymetazolina, ksylometazolina, nafazolina) lub aminy sympatomimetyczne (fenylefryna). Związki te na skutek obkurczenia naczyń krwionośnych w śluzówce nosa zmniejszają jej obrzęk i wysięk. Dzięki temu działaniu po zastosowaniu kropli do nosa pacjent odczuwa znaczącą ulgę, nozdrza udrażniają się, a oddychanie jest ułatwione.
Pomimo wspomnianych już oczywistych korzyści i wysokiej skuteczności, leki te mają także swoją "ciemną stronę". Nieprawidłowo stosowane mogą być przyczyną rhinitis medicamentosa (RM), czyli polekowego nieżytu nosa. Niestety – na dłuższą metę ten sam efekt, który daje efekt terapeutyczny prowadzi do niedokrwienia błony śluzowej i jej anemizacji. Uszkodzeniu ulega także aparat rzęskowy, który reaguje cilostazą (zanikiem ruchomości rzęsek).
Na skutek niekorzystnych zmian zachodzących pod wpływem miejscowego, przewlekłego stosowania sympatykomimetyków w obrębie nosa zachodzą charakterystyczne dla rhinitis medicamentosa zmiany – zanik śluzówki nosa, która staje się wybitnie przesuszona, bardzo obrzęknięta i podatna na krwawienia. Na skutek tego pacjenci nie skarżą się na wysięk, wręcz przeciwnie, doznają wrażenia głębokiego „zakorkowania” nosa. U wielu chorych na powierzchni śluzówki widoczne są strupki zaschniętej wydzieliny. Tym niekorzystnym zjawiskom towarzyszy przewlekły stan zapalny i – tym razem wtórny – przerost śluzówki prowadzące do… całkowitej blokady nosa, określanej jako zjawisko „z odbicia”. Czasami niedrożność jest tak wielka, że nawet kolejna aplikacja i „wciągnięcie” płynu do nozdrzy jest utrudnione. Zdarzają się także przypadki stwierdzenia w badaniu rynoskopowym owrzodzeń, a nawet perforacji przegrody nosa. Również same naczynia krwionośne tracą swe fizjologiczne właściwości i zdolność samodzielnego obkurczania się. Pacjent, często nieświadomy przyczyny tego stanu rzeczy intensyfikuje aplikowanie kropli do nosa, które muszą być stosowane coraz częściej i w coraz wyższych dawkach, aby w jakimkolwiek stopniu udrożnić jeszcze nos.
Ciekawe są próby wyjaśnienia zjawiska „kataru polekowego” po sympatykomimetykach na gruncie farmakologii receptorów. Uważa się, że długotrwale stosowane sympatykomimetyki pobudzają nie tylko receptory alfa-1 adrenergiczne w obrębie śluzówki nosa (odpowiedzialne za skurcz naczyń i poprawę drożności). Działają także na receptory beta, będące autoreceptorami neuronów współczulnych, a więc elementami ograniczającymi podaż neuroprzekaźnika. Ich pobudzenie z kolei powoduje rozkurcz naczyń. Dlatego po okresie zwężenia naczyń na skutek wpływu na receptory alfa, następuje przewaga działania na receptory beta, a naczynia podlegają wzmożonemu rozszerzeniu. Dodatkowo na skutek podawania syntetycznych sympatykomimetyków z zewnątrz zmniejsza się produkcja endogennych amin katecholowych, zatem po zakończeniu działania leku brakuje naturalnej substancji, która mogą doprowadzić naczynia do "normy" skurczowej. Przewlekłe stosowanie alfa-mimetyków zmniejsza także czułość receptorów alfa. Pogłębia to niemożność prawidłowego skurczu naczyń po zakończeniu działania leku (nie dość, że mniej jest naturalnych substancji naczyniozwężających, to do tego na skutek down-regulacji receptorów wywierany przez nie efekt jest słabszy). Tłumaczy to znakomicie, dlaczego przy długim stosowaniu rozwija się "tolerancja na krople", które aby w ogóle zadziałać muszą być podane w ilościach – z punktu widzenia wskazań – ogromnych. A przy próbie odstawienia kropli naczynia nie wracają do swojego „normalnego” stanu, ale ulegają nadmiernemu rozszerzeniu (rebound, obrzęk „z odbicia”), nawet jeżeli czynnik będący pierwotną przyczyną kataru zniknął. Warto zwrócić także uwagę na fakt, że dodawany do wielu kropli jako składnik konserwujący chlorek benzalkoniowy może dodatkowo nasilać objawy choroby lub przyspieszać jej wystąpienie.
Ze względu na rozwój tolerancji na działanie leku, przewlekłość stosowania i duże trudności z zaprzestaniem aplikacji preparatu w przypadku nadużywania kropli do nosa mówi się niekiedy o specyficznym rodzaju uzależnienia. „Miesiąc temu miałam katar, kupiłam krople, a teraz nie potrafię ich odstawić, mam ciągle zatkany nos i wrażenie, że zaraz się uduszę” – tak mniej więcej wyglądają relacje pacjentów, którzy weszli w stadium nadużywania preparatów sympatykomimetycznych w związku z rozwojem kataru polekowego. Nie każdy szuka szybko pomocy, w niektórych przypadkach aplikacja kropli do nosa – nieprzerwana lub nawrotowa – może trwać przez wiele miesięcy, a nawet lat. Nie zawsze chory potrafi powiązać swój przewlekle zatkany nos z aplikacją kropli, które przecież właśnie na tę dolegliwość mają pomóc! Niektórzy wiedząc już, że niszczą swoje zdrowie i tak nie zaprzestają aplikacji kropli.
Z pewnością wchodzi tutaj w grę element "nagrody" jaką jest wyczekane „psik, uff” w zestawieniu z bardzo złym samopoczuciem w okresie niedrożności nosa. Pacjenci sami często swój stan określają jako "nałóg", przyznają się do napadów agresji, kiedy krople niespodziewanie się kończą. Niektórzy kupują kilka buteleczek z myślą o tym, aby im nigdy nie zabrakło, rozkładają lek po kieszeniach, torebkach, w podręcznych miejscach w domu. Brak leku bywa też przyczyną nocnych wypraw do apteki. Wpisując w wyszukiwarkę internetową hasło „uzależnienie od kropli do nosa” można z niedowierzaniem stwierdzić, że jest to problem bardzo wielu ludzi.
Leczenie polega na przerwaniu podawania leków obkurczających naczynia, z ewentualnym zastąpieniem ich w pierwszym etapie doustnymi lekami sympatykomimetycznymi (np. tabletkami z pseudoefedryną), często w połączeniu z doustnymi antyhistaminikami. Aby złagodzić pierwszy okres odstawiania kropli, można podzielić go na etapy, w których stosuje się zmniejszenie dawki z aplikacją tylko do jednej dziurki. Dzięki temu druga dziurka w tym czasie może się zregenerować, a pacjent może w miarę normalnie oddychać. Do czasu ustąpienia objawów zaleca się także przyjmowanie donosowych glikokortykosteroidów (co najmniej od 2 do 6 tygodni, niektórzy zalecają kilka miesięcy), przy czym należy zwrócić uwagę, iż są to preparaty dostępne na receptę. W przypadku braku skuteczności tego leczenia rozważa się włączenie donosowych leków przeciwhistaminowych, a jako ostatnią instancję – krótkotrwałe leczenie glikokortykosteroidami doustnymi. O ostatecznym kształcie leczenia powinien zdecydować lekarz specjalista laryngolog.
Wydaje się, że korzystne jest również stosowanie roztworów soli fizjologicznej i wody morskiej. Płukanie nimi nosa powoduje mechaniczne oczyszczenie nosa, nawilżenie i poprawę funkcji rzęsek. Warto zwrócić uwagę na preparaty wspomagające nawilżenie i gojenie śluzówki, na przykład zawierające dekspantenol, olej sezamowy, czy kwas hialuronowy. Tam, gdzie jest to możliwe, wskazane jest leczenie choroby podstawowej. Jak się okazuje dość częstą przyczyną dla której pacjenci rozpoczynają i przeciągają samoleczenie kroplami obkurczającymi naczynia jest skrzywiona przegroda nosowa, a więc stan możliwy do korekty chirurgicznej. Pacjenci leczeni z powodu RM nie powinni już powracać nawet do krótkotrwałego leczenia preparatami obkurczającymi śluzówkę zawierającymi sympatykomimetyki.
Rola farmaceuty powinna polegać przede wszystkim na informowaniu o ograniczeniach czasowych w stosowaniu kropli do nosa oraz na pomocy w prawidłowym doborze formy preparatu i jego stężenia.
Warto zwrócić uwagę, że niektóre preparaty mają nawet wyższy niż ogólnie przyjęty na granicy 12 roku życia pułap wiekowy oddzielający dzieci od młodzieży i dorosłych – na przykład zestawienie xylometazoliny z ipratropium do nosa zalecane jest powyżej 18 roku życia.
Do swoistego standardu obsługi pacjentów weszło już informowanie chorych o potrzebie uzupełniania diety o probiotyki w czasie antybiotykoterapii, podawanie krótkiego napomnienia o właściwej instrukcji zażywania podczas wydawania bifosfonianów, czy przypominanie o konieczności przechowywania zapasu insuliny w lodówce. Pacjenci, nawet znając te informacje, wydają się doceniać fakt zaangażowania farmaceutów w ich przekazywanie, jest on bowiem wyrazem życzliwego zainteresowania ich zdrowiem i powodzeniem ich leczenia. Do tego kanonu dobrego kontaktu z pacjentem należałoby dopisać zwyczaj przekazywania informacji o nieprzekraczaniu okresu aplikacji preparatów obkurczających śluzówkę poza czas wskazany przez producenta jako bezpieczny. Dobrze rozumianym nadzorem ze strony farmaceuty będzie także zwrócenie uwagi tym pacjentom, którzy krople do nosa kupują w sposób systematyczny lub w ilości przekraczającej jedno opakowanie. Rhinitis medicamentosa to problem występujący w przewadze u młodzieży i młodych dorosłych. Jest to grupa pacjentów często „żyjących szybko”, niecierpliwych, którzy nie chcą „tracić cennych chwil na katar”. Nie liczmy na to, że pacjent przeczyta ulotkę, albo że sam zdiagnozuje u siebie problem lekowy. To personel apteki ma wiedzę i sposobność, aby uchronić chorych przed niepożądanym działaniem nadużycia leku.