W ostatnim czasie suplementy diety są na cenzurowanym. Z powodu braku regulacji rynku i fasadowej kontroli podmiotów je produkujących tracą przede wszystkim te firmy, które w opozycji do większości dbają o jakość wypuszczanych na rynek suplementów. Zatraca się w ten sposób idea racjonalnej suplementacji, która w wielu przypadkach jest ważnym elementem utrzymania homeostazy, a nawet wspomagania konwencjonalnego leczenia.
PROLOG
Pamiętam czasy moich pierwszych praktyk studenckich w aptece. Niespełna 12 lat temu na aptecznych półkach panował zupełnie odwrócony stosunek ilości suplementów diety do ilości produktów leczniczych. Dziś rynek suplementów diety jest bardzo dynamiczny. Codziennie na półkach przybywa nowych produktów, a pacjenci odwiedzający aptekę mogą czuć się zagubieni. Coraz częściej za pierwszym stołem słyszy się parafrazę przekazu reklamy telewizyjnej jednego z produktów leczniczych – “ja chcę lek, a nie suplement diety”. Tymczasem jeszcze kilkanaście lat temu raczkujące w aptece suplementy diety były zupełnie inaczej odbierane przez pacjentów – raczej jako pierwszy krok w próbie poradzenia sobie z problemem zdrowotnym albo wspomaganie modyfikacji stylu życia w obliczu choroby. Produkt leczniczy wzbudzał wtedy szacunek i respekt, a jego stosowanie zarezerwowane było jako ostateczność.
CZY FARMACEUTA ZNA DEFINICJĘ SUPLEMENTU DIETY?
Pisząc te zdania nie neguję oczywistej różnicy między suplementem diety i produktem leczniczym. Rozumiem jej istotę w procedurze rejestracji czy kontroli przez odpowiednie instytucje. Niestety tak spolaryzowane podejście do obu grup produktów wypacza tak naprawdę ich miejsce we współczesnej farmakoterapii. Przecież suplement diety jest z definicji produktem złożonym z różnych substancji odżywczych i innych związków, których zadaniem jest uzupełnienie normalnej diety, a do obrotu wprowadza się go w formie umożliwiającej precyzyjne dawkowanie np. tabletki, kapsułki, proszek lub płyn. Przez ostatnich kilkanaście lat były mylone z lekami, za sprawą łudząco podobnych opakowań zewnętrznych.
Tymczasem celem stosowania suplementów diety nie jest leczenie chorób, ale uzupełnianie diety w celu jej lepszego zbilansowania, co jest punktem wyjścia do zachowania homeostazy. Suplementy diety nie są tak naprawdę przeznaczone osobom chorym, które oczekują działania leczniczego, lecz ludziom zdrowym, którzy chcą zapewnić sobie dostarczanie właściwej ilości składników odżywczych np. witamin i minerałów, których z różnych powodów nie są w stanie przyjąć w tradycyjny sposób. I to jest właśnie klucz do zrozumienia idei racjonalnej suplementacji.
RACJONALNA SUPLEMENTACJA – CZY TO MOŻLIWE?
Pomimo pewnej mody na zdrowe odżywianie i dostarczanie substancji odżywczych z certyfikowanej, organicznej żywności znakomita większość polskiego społeczeństwa korzysta na co dzień z wysoko przetworzonych produktów spożywczych. Niestety “zdrowa żywność” z powodu znacznie wyższej ceny jest poza zasięgiem wielu osób o niskim statusie społecznym. W niektórych krajach UE z tego powodu część ważnych składników dodaje się rutynowo do najpopularniejszych produktów spożywczych np. kwas foliowy. W Polsce jednym z niewielu przykładów żywności wzbogacanej jest jodowana sól spożywcza, która ma zapobiegać epidemii niedoborów jodu. Suplementacja nie powinna być więc polisą na niedbale prowadzone życie, ale mieć twarde powody do stosowania.
Jednym z takich powodów powinna być ciąża oraz okres karmienia piersią. Polskie Towarzystwo Ginekologiczne rekomenduje w tej grupie suplementację kilku składników – kwasu foliowego, witaminy D, jodu, kwasów omega i żelaza. Dawki tych składników powinny być jednak ustalane wspólnie z lekarzem lub farmaceutą. Niestety w sporej grupie suplementów dedykowanych kobietom w ciąży są one niewystarczające albo niezgodne z najnowszymi zaleceniami. Dotyczy to szczególnie kwasów omega. Wiele kobiet w okresie ciąży boryka się ze zbyt niskim stężeniem żelaza albo pełnoobjawową anemią i decyduje się na samodzielną suplementację często przypadkowym preparatem żelaza. Popełnia przy tym jednak wiele błędów jak choćby rozpoczynając leczenie już w I trymestrze i to zbyt dużymi dawkami stwarzając realne zagrożenie dla płodu! To właśnie w takich przypadkach przydaje się fachowa wiedza farmaceuty, który w systemie opieki zdrowotnej powinien pełnić rolę strażnika farmakoterapii. Niekiedy również formy chemiczne witamin i minerałów charakteryzują się kiepską przyswajalnością. W kontekście rekomendacji konkretnego preparatu witaminowo-mineralnego tej szczególnej grupie za pierwszym stołem warto wziąć również pod uwagę dodatkowe składniki, które choć jeszcze nie znajdują się w oficjalnych zaleceniach, to ich rolę coraz śmielej podkreślają specjaliści (jak choćby cholina).
Również przewlekle stosowane leki mogą być wskazaniem do dodatkowej suplementacji. Dotyczy to zwłaszcza rekonwalescentów czy osób wyniszczonych przez nowotwór. Wiele środków leczniczych stosowanych przez te osoby, pomimo bezdyskusyjnych korzyści płynących z ich stosowania w określonych chorobach, obarczonych jest mimo wszystko działaniami niepożądanymi. Przykładem może być przeciwcukrzycowa metformina, która hamuje wchłanianie kwasu foliowego i witaminy B12 z pożywienia, co grozi rozwojowi niedokrwistości. Dlatego też w czasie terapii wskazana jest suplementacja ww. związkami. Podobnie pacjenci stosujący przeciwcholesterolowe statyny, powinni suplementować koenzym Q10, którego synteza jest u nich zahamowana.
(NIE)WIDZIALNA RĘKA SAMOREGULACJI
Co jakiś czas na rynku farmaceutycznym podnoszona jest dyskusja na temat uregulowania rynku suplementów diety, a nawet wyprowadzenia ich z aptek. Jestem gorącym orędownikiem objęcia jurysdykcją tego sektora rynku, bo z perspektywy praktykującego farmaceuty nie wierzę w lansowaną przez wielu producentów ideę samoregulacji. Nie oznacza to jednak, że wszystkich producentów suplementów należy wrzucać do jednego worka. Istnieje bowiem wiele chwalebnych przykładów firm, które dbając o swoją markę utrzymują wysoką jakość produkcji. Świadczą o tym zdobywane przez nich liczne certyfikaty jakości czy wdrażanie bardzo surowych procedur dobrej praktyki wytwarzania GMP czy nadrzędna ISO 22000. Wiele podmiotów prowadzi również nadobowiązkową certyfikację i pomimo braku ujednoliconych odgórnie procedur kontroli wdraża swoje systemy jakości.
ZOSTAWMY SUPLEMENTY W APTEKACH
Jednocześnie uważam, że bezmyślnym krokiem byłoby wyprowadzenie asortymentu suplementów diety z aptek. Pomijam oczywiste w tym przypadku aspekty ekonomiczne, skupiając się na wymiarze etycznym. To co już w tej chwili obserwuje się w działaniach marketingowych niektórych producentów to skupienie swoich działań w mediach społecznościowych z zupełnym pominięciem pracowników branży ochrony zdrowia. Pozbywając się suplementów diety z aptek jako farmaceuci oddalibyśmy odpowiedzialność za suplementację przypadkowym influencerom, celebrytom czy ambasadorom marek. Niewidzialna ręka rynku sprawiałaby również, że za dystrybucję suplementów wzięłyby się zawody medyczne, które jak dotąd są nieuregulowane prawnie. Tak jest w przypadku zawodu dietetyka, który może być wykonywany przez osobę po kilku kursach internetowych jak również magistra dietetyki ze specjalizacją kliniczną. Mam nadzieję że osobom opowiadającym się za usunięciem suplementów diety z aptek nie zależy na oddawaniu swoich uprawnień i umiejętności osobom niezwiązanym z branżą ochrony zdrowia.
W kontekście suplementów diety i ich jakości warto również zwrócić uwagę, że odwiedzający aptekę pacjent jest już dobrze rozeznany na rynku suplementów, gołym okiem potrafi ocenić markę i jakość produktu na półce i szuka cały czas produktów najwyższej jakości. Również wzrasta świadomość ceny, a przekonanie, że za kilka złotych można kupić suplement diety spełniający surowe normy i wymagania już dawno przez wielu pacjentów zostało zweryfikowane. Dlatego uważam, że portfolio suplementów diety na półce niebawem stanie się odzwierciedleniem konkurencyjności aptek. Odwiedzający aptekę pacjent będzie chciał więc nabyć produkt z wyższej półki cenowej, ale jakościowo lepszy podparty fachową wiedzą i rekomendacją farmaceuty.
mgr farm. Artur Rakowski