Wraz z bieżącym numerem „Aptekarza Polskiego” rozpoczynamy nowy cykl, zatytułowany „Surowce recepturowe dawniej i dziś…” w którym – zgodnie z tytułem – równie ważna będzie współczesność, co historia. Dlaczego? Receptura to chyba ostatni już w XXI wieku bastion dawnego aptekarstwa i naszego dawnego kunsztu. To ostatnia szansa, aby pokazywać, że w aptece leki potrafimy robić, a nie tylko mówić o nich i je sprzedawać. Recepturę powinniśmy bronić za wszelką cenę i ze wszelkich sił, bo to właśnie ona powinna być sercem każdej apteki i każdego aptekarza!
Recepturę trzeba pokochać!
To receptura, choćby najmniejsza i najskromniejsza, powinna być ambicją kierownika, a powodem do dumy każdego pracownika apteki, wszyscy oni zaś będą mogli z dumą powiedzieć: „robimy leki!”. Jak doskonale wiemy receptura to również problemy – upływające terminy ważności, niezgodności, straty finansowe… Aby pomimo tego wszystkiego o recepturze myśleć nadal perspektywicznie, aby nadal chcieć jej bronić, trzeba ją pokochać. A żeby ją pokochać, trzeba ją dogłębnie zrozumieć – jej dawną chwałę i rangę, jej dawne nieskończone wręcz możliwości terapeutyczne, ale także i jej dzisiejsze szanse na jakże trudnym rynku farmaceutycznym.
Nasi wielcy poprzednicy, o których już nie raz mieliśmy okazję pisać na łamach „Aptekarza Polskiego”, każdy surowiec recepturowy brali do ręki z wielkim nabożeństwem – znajdował się przecież w kryształowym, pięknie zdobionym szkle o zawrotnej wręcz wartości. My dzisiaj bierzemy do ręki plastikowe lub szklane pojemniki. Ich zawartość oraz jej zapach i wygląd nie zmieniły się jednak! To nadal te same surowce, z tą samą fascynującą historią, tym samym intrygującym pochodzeniem, tymi samymi wielowiekowymi zasługami dla chorego człowieka, ale też i dalszymi możliwościami wykorzystania w jakże zmienionym, nowoczesnym lecznictwie! Posłuchajmy zatem o dziejach stosowania kolejnych substancji do aptecznej receptury, przyglądnijmy się dawnym i nowym przepisom, zaglądnijmy tak do dawnych, jak i współczesnych farmakopei. I pokochajmy wraz z tym wszystkim każdy z kolejnych opisywanych surowców, tak, by stał się naszym przyjacielem, którego obecność na półce nie jest przymusem, a zaszczytem!
Czytaj także: Oleje roślinne w recepturze.
Olej lniany – podłoże i wartościowy surowiec leczniczy
Naszym pierwszym bohaterem jest olej lniany, co być może u wielu Czytelników „Aptekarza Polskiego” wywołało niemałe zaskoczenie. Tak! Nie tylko powszechnie znany olej rzepakowy, ale także i olej lniany jest zarejestrowany jako substancja do receptury, choć stosowany już niestety bardzo rzadko. „Niestety”, bowiem przypisać można mu nie tylko oczywistą rolę podłoża, ale także wyraźne działanie lecznicze, na które będziemy dzisiaj zwracać szczególną uwagę. Doceniali je już nasi poprzednicy, szeroko stosując olej lniany w sporządzanych lekach. Współczesna nauka potwierdza jego dobroczynny wpływ na ludzki organizm, warto więc promować olej lniany jako składnik leków recepturowych! Najpierw jednak posłuchajmy opowieści o historii stosowania oleju lnianego w lecznictwie, dowiedzmy się, jak jest bogata i czego możemy się z niej nauczyć.
Czytaj także: Olej lniany i olej z wiesiołka – właściwości lecznicze i kosmetyczne.
Olej lniany w lecznictwie ludowym i dawnej medycynie
Len to roślina głęboko zakorzeniona w kulturze słowiańskiej. Z włókien lnu wytwarzana była przędza, z niej zaś tkaniny, między innymi na ubrania, które – w przeciwieństwie do obecnych czasów – nosiła uboga ludność wiejska. Nasiona lnu z kolei służyły jako dodatek do potraw, a także do otrzymywania oleju wykorzystywanego w kuchni, gospodarstwie i lecznictwie ludowym. O jego powszechnym wręcz wytwarzaniu w dawnej Polsce mogą świadczyć dobitne słowa Szymona Syreniusza: sposób z lnianego nasienia oleiu wybierania wszytkim niemal iest wiadomy aniżby go opisać potrzeba. W cytowanym „Zielniku” z 1613 roku wymienionych jest ponadto wiele wskazań terapeutycznych do stosowania oleju lnianego. Syreniusz przypisywał mu skuteczność między innymi w hemoroidach (wszelakim niedostatkom y dolegliwościam w siedzeniu y w kroku iako złotym żyłkom skrytym a napuchłym)oraz w bólach nerek: przeciw boleniu nerek trunkiem także używany bywa wielkim ratunkiem. Wśród zaleceń Syreniusza odnajdujemy również znane nam ze współczesnej praktyki recepturowej wskazanie do stosowania w przypadku oparzeń skóry: ogniem opalonym iest ratunkiem. Podobne informacje powtarza także blisko dwieście lat później Krzysztof Kluk, pisząc o oleju lnianym w „Dykcyonarzu roślinnym” (1787): maść z niego na sparzelinę, na złotą żyłkę.
Olej lniany w dawnych recepturach
Olej lniany to surowiec znany również dawnym aptekarzom, obecny od wieków w recepturze wielu preparatów. Skromną o nim wzmiankę odnajdujemy już w pierwszej polskiej farmakopei „Pharmacopoeia Regni Poloniae” z 1817, gdzie pod łacińskim opisem sposobu przygotowania oleju migdałowego widnieje adnotacja odnośnie otrzymywania oleju lnianego: Oleum Seminis Lini – eadem methodo poarentur, czyli „ta sama metoda sporządzania”. Natomiast obszerną monografię z opisem otrzymywania i właściwościami oleju lnianego przedstawia „Komentarz do VII Wydania farmakopei austryackiej” z 1895 roku. Warto przypomnieć, że dzieło to powstało na zapleczu prowincjonalnej apteki w Strzyżowie, a autorem był jej właściciel – magister Wilhelm Zajączkowski.
Olej lniany w komentarzach Wilhelma Zajączkowskiego
Odnajdujemy tu szczegółowy opis sposobu zapewnienia trwałości olejowi lnianemu, który pojawiać się będzie w nieco zmienionej postaci we wszystkich kolejnych farmakopeach, z obowiązującą włącznie: celem utrzymania oleju lnianego przez dłuższy czas w stanie prawidłowym, ogrzewa się świeżo wytłoczony olej do 30°C., napełnia go do flaszek poprzód dobrze wysuszonych, zatyka szczelnie i przechowuje w miejscu chłodnem i zaciemnionem. Olej w taki sposób przechowany, nie zmienia się nawet po dłuższym czasie; osadzają się w nim tylko cząstki śluzowate, które przez ostrożne zcedzenie oleju można oddzielić. Zajączkowski zastrzega przy tym, że targowy olej lniany, wytłoczony na ciepło ma barwę cisą i woń nieprzyjemną, przytem jest za gęsty, a więc do użytku farmaceutycznego nie przydatny. Podaje równocześnie, że olej lniany należy do tłuszczów wysychających, pochłania bowiem bardzo szybko tlen z powietrza a stając się coraz jaśniejszym i bardziej zjełczałym, w końcu gęstnie i pokrywa się skorupą, która nie rozpuszcza się ani w wyskoku ani w eterze, lecz tylko w ługu żrącym potasowym. Świeży olej rozpuszcza się w 1,5 części eteru i w 5 częściach bezwodnego wyskoku, a krzepnie w ciepłocie około -16°C.
Olej lniany w komentarzach Ignacego Lembergera
Opracowywanie „komentarzy” do kolejnych wydań farmakopei austriackiej było znakomitym sposobem galicyjskich farmaceutów na stworzenie namiastki farmakopei polskiej, która – z racji zaborów – nie mogła się ukazywać. W roku 1907 opublikowany został zatem kolejny „komentarz”, tym razem do ósmego wydania „Farmakopei Austriackiej”. Autor, Ignacy Lemberger, zastrzega, że olej lniany znajduje (…) zastosowanie do celów zewnętrznych i podaje nowe i bardzo interesujące informacje w stosunku do poprzedniego i cytowanego już powyżej „Komentarza…”: olej lniany otrzymuje się przez wyprasowanie nasienia lnianego na ciepło. Olej ten może być także przez zimne prasowanie otrzymany; w ostatnim przypadku ma on barwę jasno-żółtą, jest rzadszy, smak ma łagodniejszy tak, że gdzieniegdzie używają go jako środka spożywczego.
O tym jak bardzo to cenny środek spożywczy dowiedzieliśmy się dopiero pod koniec XX wieku, a szczegółowe badania jego właściwości profilaktycznych i leczniczych zostały przeprowadzone dopiero w wieku XXI! Autor „Komentarza do ósmego wydania farmakopei austryackiej” zwraca przy tym uwagę, że olej lniany bywa częstokroć zafałszowany olejem rzepakowym, gorczycznym tłustym, konopianym i olejem żywicznym, jak jednak podkreśla, pierwsze dwa zawierają siarkę w swoim składzie, dzięki której łatwo możemy poznać zafałszowanie. Pojawia się także zalecenie dotyczące odpowiedniego przechowywania: olej lniany należy przechowywać w naczyniach zupełnie wypełnionych i zamkniętych.