Ziele, czy kwiaty? Suszone, czy świeże?
Nie ulega jednak wątpliwości, że farmakopealne doprecyzowanie surowca wyjściowego dla nalewki konwaliowej oraz skodyfikowanie jego wymogów jakościowych było konieczne i stanowiło duży postęp, niezależnie od opisanych powyżej kontrowersji. W okresie dwudziestolecia międzywojennego podchodzono bowiem do tego zagadnienia bardzo swobodnie. Posłuchajmy kilku cytatów!
Magister farmacji Jan Biegański w swym pomnikowym, kilkukrotnie wznawianym „Ziołolecznictwie” („Nasze zioła i leczenie się niemi”, m.in. 1931 i 1948) wyraził opinię, że w lecznictwie używa się kwiatów świeżych konwalii do przygotowania nalewki, a w braku takich – suszonych. W innych krajach nalewkę wyrabiają z całej rośliny razem z korzeniami, zbieranej w czasie kwitnienia. Doktor medycyny Jerzy Lypa, autor popularnego opracowania „Phytoterapia. Roślinne środki lecznicze. Recepty dla lekarzy” (1933) za lecznicze organy rośliny uznawał zarówno flores, folia jak rhizoma i równocześnie wyjaśniał, że kwiat konwalji zawiera głównie gorzki glukozyd konwallamarynę, natomiast kłącze i liście – konwallarynę. Podkreśl także, że tylko ta pierwsza swoiście działa na serce.
Jeszcze inaczej do omawianego zagadnienia podszedł cytowany już powyżej profesor Jan Muszyński, opisując „Ziele konwalii” jako świeże lub wysuszone liście wraz z kwiatami. Podobnie jak Lypa Muszyński zwracał uwagę, że tak naprawdę wszystkie części konwalii (kłącza, liście i kwiaty) zawierają glykozydy konwallarynę i konwallatoksynę, przy czym liście zawierają więcej konwallaryny, a kwiaty – konwalatoksyny. Jak jednak zaznaczał w Polsce używa się w aptekach tylko kwiatów (Flores Convallariae), w innych krajach stosuje się kwiaty wraz z liśćmi (Herba Convallariae), których działanie bywa silniejsze.
Lek sercowy, czy moczopędny? A może… dla osesków?
Konwaliowe niejednoznaczności dotyczyły nie tylko surowca wyjściowego, ale również kierunku działania. „Farmakologja felczerska” z 1910 roku działanie na organizm człowieka zdefiniowała krótko i treściwie: środek sercowy. Dawkowanie zalecano następujące: po 10-15 kropel 2-3 razy dziennie. Wyższe dawki: 20 kropel = 1,25; 60 kropel = 3,75 pro die. W opublikowanym w „Farmakologji…” wzorze jednoskładnikowej recepty (Tinct. convalariae majal. 15,0) zalecano z kolei stosować 10-30 kropel trzy razy dziennie, z adnotacją: Ostrożnie!
Z kolei cytowany już Jan Biegański najpierw dokonał historycznego podsumowania, pisząc: od czasów najdawniejszych konwalia znana była w lecznictwie ludowym i stosowana przeciw padaczce, puchlinie wodnej, robakom, a kwiaty ususzone i starte na pył, jak tabaka, wywołują silne kichanie. Następnie dopiero scharakteryzował współczesny sobie stan wiedzy: konwalia i preparaty z niej otrzymywane stosowane są przy chorobach serca. Przy tym konwalia jest lekiem moczopędnym, a w tym kierunku silniej od kwiatów działają korzenie i liście. Zastrzegał przy tym: stosować może tylko lekarz i jednocześnie komplementował: w medycynie obecnie zyskała sobie ogólne uznanie lekarzy i należy do środków często używanych.
Z nieco mniejszym entuzjazmem do konwalii podchodził cytowany już powyżej Jerzy Lypa, który podkreślał: nie należy do rzędu najpewniejszych środków nasercowych i dobre wyniki daje tylko w postaci wyciągu ze świeżej rośliny (0,5 – 2,0 p. die). Dalsze słowa mogły jednak budzić niejakie zdumienie, posłuchajmy: przez swój wpływ na n. pneumogastricus łagodzi palpitacje głównie na tle nerwowem. To z pewnością ważna informacja dla tych wszystkich pracowników aptecznych receptur, którzy zastanawiali się, dlaczego surowiec z glikozydami nasercowymi zapisywany jest w mieszankach o działaniu uspokajającym! Do zagadnienia tego powrócimy jeszcze poniżej. Zdaniem Lypy konwalia traktowana mogła być również jako dosyć silny środek moczopędny wskazany (…) w chorobach serca połączonych z obrzękami. Natomiast całkowite już zaskoczenie wywołuje wskazanie terapeutyczne dla lekkiego naparu z kwiatów. Otóż zalecał go Lypa w… obrzękach osesków!
Natomiast profesor Jan Muszyński, który skądinąd do „Phytoterapii” doktora Lypy napisał entuzjastyczny wstęp, poszedł jednak w ślady Biegańskiego i uznawał konwalię za lek typowo sercowy, choć nie pozbawiony i innych kierunków działania. Dominująca w liściach konwallaryna posiada własności drażniące (działanie przeczyszczające i moczopędne), natomiast konwallatoksyna działa silnie tonizująco na mięsień sercowy. Koncentrując się na tym właśnie kierunku działania Muszyński wyjaśniał: konwalia należy do leków nasercowych typu naparstnicy (…), ale posiada szybsze działanie i nie ulega nagromadzeniu (kumulacji). (…) Stosuje się konwalię przy niedomogach serca. Glykozyd konwallatoksyna należy do najsilniejszych glykozydów nasercowych. Wyłącznie jako ciekawostkę przytoczył natomiast Muszyński fakt ludowego zastosowania nalewki z samych tylko kwiatów konwalii (…) po łyżeczce 1-2 razy dziennie przy padaczce. Postępowanie takie miało swoje umocowanie w dziełach autorów XVI wieku.
Czytaj także: Ocet Siedmiu Złodziei i inne receptury na octy i spirytusy lecznicze.