
Ile pokoleń przed współczesnymi, tyle określeń, tyle nazw, tyle pojęć dotyczących tej placówki, która samym swoim zapachem kojarzy się z chorobą i cierpieniem, ale jednocześnie z ulgą w cierpieniu. Inaczej niż podczas wizyty lekarskiej, tu nie trzeba obawiać się bólu zabiegu, czekania na diagnozę, niepewności rokowań. Tu panuje spokój, tu jest ciepło i cicho, tu sama atmosfera sprzyja spokojnej nadziei powrotu do pełni zamierzeń życiowych. Sam widok ciężkich, solidnych mebli aptecznych, rzędy porcelanowych i szklanych naczyń z tajemniczymi napisami dają uporządkowanie splątanych myśli. Podobnie rytuał celowych czynności aptekarza odczytującego receptę, przygotowującego gromadę kolorowych i różnokształtnych opakowań, spokojnie, łagodnie i wyraźnie tłumaczącego ich działanie działa kojąco na pacjentów zdenerwowanych nieoczekiwaną i niepożądaną zmianą sytuacji zdrowotnej.
Czy tak jest w aptece? W aptece jest mnóstwo kolorowych plakatów, każdy inny, każdy krzyczy hasłem trafiającym „w podświadomość” potencjalnego nabywcy preparatu leczącego „od ręki”. Aptekarza nie widać, jego postać skryta jest za płaszczyznami wypełnionymi dużą, jak największą ilością opakowań reklamowanych preparatów. Bezpośredni dostęp do leków, brak granic między częścią „officina sanitatis” a miejscem wielostronnych kontaktów ma świadczyć o nowoczesności pojęcia czasu, braku granic w dostępności do decyzji własnej, do korzystania w pełni z osiągnięć nauki.
Czy pozostała jeszcze jakaś część wspólna tych dwóch skrajnych modeli współczesnej apteki? Często spychana na margines działalności zawodowej pozostała umiejętność przygotowywania preparatu zwanego „złożonym”. Lekceważony, tępiony wręcz jako to, co zysku nie przynosi, a czas zabiera. Ten czas, w którym można byłoby – no, wiele rzeczy zrobić, by polepszyć swój los aptekarza. „Przy tak rozbudowanym przemyśle, który każdy skład leku potrafi wykonać, każdą receptę, niegdyś zwaną przerobić na proces technologiczny, prowadzenie tych zawsze będzie nieopłacalne”. To prawda. Ale czy zawsze prawda? Jak to dobrze, że jest jeszcze apteka i ktoś „to” zrobił! Rzadko spotykana reakcja? Ci, którzy nie mają przyjemności słyszeć takich okrzyków, takich stwierdzeń ulgi zmęczonych ludzi, nie mają też przyjemności wykonania tego, czego nikt inny nie potrafi. Posiadanie wiedzy realizacji i wykonanie czynności prowadzących do powstania formy jest postrzegane jako sztuka. Aptekarz w pełnej godności tego zawodu jest tym, którego celem pracy jest przywrócenie radości życia. Można zapytać – czyjej? I tu właśnie zaczyna się dyskusja – kim jest przygotowany, odpowiedzialny, dysponujący warsztatem pracy profesjonalista – farmaceuta? „Aptekarz podejmując wykonywanie zawodu, świadomie i dobrowolnie bierze na siebie obowiązek służenia chorym” – to pierwsze zdanie Kodeksu Etyki Aptekarza. Trzecie zdanie brzmi: „ Aptekarz w działalności swojej powinien kierować się wiadomościami fachowymi, wartościami humanistycznymi oraz tradycjami aptekarstwa polskiego”. Piękne? Bardzo. Prawdziwe? Niewątpliwie. A życie? A życie idzie naprzód. „Czasy się zmieniają, myślmy o młodych farmaceutach (w tym naszych dzieciach), żeby w normalnym życiu nie musieli być bardziej etyczni niż lekarze, prawnicy czy księża” – to fragment listu niewątpliwie Aptekarza. I drugi fragment: „Jak zapisano w jednym z kodeksów , myślę, że nikt z aptekarzy nie ma i nie będzie miał wątpliwości, że oczekuje się od nich tych samych postaw i zachowań etycznych, nie tylko w aptece, za pierwszym stołem, ale także w działalności publicznej i życiu prywatnym”. Piękne fragmenty? Na pewno. A zgodne w przyłożeniu jeden do drugiego? Pytanie retoryczne. A z czego utrzymuje siebie i swoich bliskich rzetelny, sumienny, solidny, odpowiedzialny, wykształcony i jeszcze bardziej etyczny Aptekarz? Profesor Wojciech Roeske przytaczał taką anegdotkę: „Co słychać u kochanego Magistra? Psi czas – odpowiada aptekarz – gdyby nie poczciwy tyfusik, to byśmy nie mieli co w gębę włożyć!”
I jeszcze jedno pytanie do wszystkich PT Aptekarzy – czy kodeks ma być spisany czy przestrzegany? Bo to nie jest to samo.
Koordynator Departamentu Etyki i Deontologii NRA