
Boże Narodzenie… czy Bóg więc narodził się. Mówimy przecież w Składzie Apostolskim… Narodził się z Maryi Dziewicy, podkreślając, że przyszedł na świat w sposób cudowny.
Czy Bóg rzeczywiście narodził się? Przecież powiedział do swoich uczniów: Zanim Abraham stał się, Ja jestem. …Jeżeli nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach swoich” (J 8,58). Jest to jawne stwierdzenie odwiecznego istnienia. Jednocześnie Jezus podkreśla wiele razy swoją współistotność z Ojcem. Zatem jak to jest z tym Bożym Narodzeniem?
Rodzi się człowiek taki sam jak my, człowiek, który cierpi, chodzi po ziemi bosymi stopami, je, pije, oddycha, uśmiecha się i smuci, ale jest Bogiem; i to jest ta niepojęta Tajemnica – serce naszej wiary. Bóg staje się człowiekiem, a jest wciąż Bogiem.
Dlatego jest nam tak bliski, że urodził się, że wybrał taki sposób wejścia w nasz świat, że objawił się w człowieku. I właśnie po to objawił się w człowieku, aby dotrzeć do nas, do każdego serca z osobna, aby być jednym z nas. Twoim i moim bratem. Przyjacielem. By nas zbawić.
Ta chwila, ten moment, ten czas, kiedy w Betlejem, w Judei rodzi się Jezus, w ściśle określonych historycznych ramach, za panowania Tyberiusza Cezara, jest preludium do dzieła Odkupienia. Tak śpiewamy w kolędzie: przychodzi Zbawiciel, „waszego świata odkupiciel’, a wraz z Nim przychodzi cała nauka, która zrewolucjonizowała świat.
Dlatego Jezus przyszedł pewnej grudniowej nocy na ten mały polski świat. Bez Niego nie bylibyśmy wolni. On wszedł w nasz świat, między nami, zniżył się do naszej kondycji…
Narodził się. Warto Go przyjąć do siebie.
Ale choć to święto radosne nie poddajmy się uczuciom triumfalizmu. Gdyż jesteśmy świadkami, że w naszych miastach i wsiach zbyt często wyrasta już człowiek, który nic o Chrystusie nie wie. Ważniejsze od tego, kto wyrasta obok nas, jest to, kto wyrasta w nas samych. Czy ten człowiek, który rośnie w nas, jest naprawdę chrześcijaninem?
Bo jak twierdził Kirkegard: „Jeżeli my jesteśmy chrześcijanami, to znaczy, że nie ma chrześcijaństwa wcale”. Wynika stąd, że nikt nie jest „gotowym” chrześcijaninem. Chrześcijaninem jest ktoś, kto się dopiero s t a j e, a staje się przez całe życie.
Chrześcijanin to musi być drugi Chrystus, to musi być sam Chrystus żyjący w nas i przez nas.
Gdy dobrze patrzymy na żłóbek, odnajdujemy swoją chwałę.
Niechaj Maryja, Matka Boga i matka nasza, łaskawie nas prowadzi, tak abyśmy umieli dostosować nasze życie do życia jej Syna.
“…porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.” Łk 2,7