JB: I zapewne też praca, która buduje pozycję farmaceuty w społeczeństwie, prawda? No właśnie,w świetle źródeł historycznych przed kilkudziesięciu laty apteka w Niemczech była miejscem otoczonym kultem. Czy współcześnie, według Pana odczucia i obserwacji, nadal tak jest? Czy zawód farmaceuty cieszy się uznaniem? Czy posiada dużą rangę?
PM: Porównując z odbiorem społecznym w Polsce: zdecydowanie! Z jednej strony mamy dość spore uznanie społeczeństwa, z drugiej jednak – młodsze pokolenie czasami nie wie, że farmację się studiuje. Myślą, że to „tylko” zawód techniczny. Nie wiedzą też, że w dzisiejszych czasach dalej wykonuje się leki robione. Mimo to traktowanie nas jak sprzedawców nie jest nagminne, chociaż mam wrażenie, że coraz częstsze.
O uznaniu naszego zawodu może świadczyć fakt, że wielu ludzi przychodzi do apteki po poradę. Bez względu na wiek. Szczególnie widać to w sezonie zimowym, kiedy częściej udziela się porady i dobiera lek, aniżeli kompletuje zamówienie odczytane z kartki. Chociaż może to zasługa dużo mniejszej ilości reklam leków czy suplementów diety niż w Polsce. Tych ostatnich jest w niemieckich aptekach znacznie mniej.
Apteka w Niemczech ma również za zadanie pełnić funkcję punktu informacji o lekach czy produktach medycznych. Można tam przyjść i zapytać się o wszystko związane z lekami i farmakoterapią. Trochę to kłopotliwe, jeśli porada taka kończy się z zakupem w innej aptece lub w aptece internetowej: takie też istnieją w Niemczech i mogą zaopatrywać w leki na receptę. W szczególnie skomplikowanych przypadkach i pytaniach, nieodpłatnie mogą pomóc pracownicy regionalnych punktów informacji o lekach (niem. regionale Arzneimittelinformationsstelle), które pracują przy wybranych aptekach szpitalnych w ramach projektu izb aptekarskich. Sami pacjenci może nie są świadomi tej możliwości, ale obowiązek ten powoduje, że farmaceuci w aptekach starają się odpowiedzieć nawet na najbardziej skomplikowane tematy.
JB: Polscy pacjenci chętnie kupują leki roślinne w niemieckich aptekach internetowych. Nie dziwmy się, skoro tamtejszy rynek jest znacznie bogatszy w rejestracje, przykładem chociażby modne obecnie adaptogeny. Czy potrafi Pan wyjaśnić tę sytuację? Czy niemiecki przemysł zielarski dba o jakość preparatów roślinnych oferując je jako leki czy – podobnie jak w Polsce – odwraca się od nich na rzecz suplementów diety? Jaka obecnie jest pozycja ziołolecznictwa w Niemczech, czy farmaceuci i pacjenci wybierają świadomie leki ziołowe i odróżniają je od suplementów diety?
PM: Lek roślinny już na studiach ma duże znaczenie. A to dlatego, że w niemieckich aptekach można przygotowywać specjalnie dobrane mieszanki ziół. W aptece otwartej w której pracowałem już od dawna się tego nie robiło, ponieważ jest to związane z koniecznością badania tożsamości surowca (najczęściej pod mikroskopem). Również mnogość preparatów gotowych ograniczyła popyt na tę usługę. Chociaż pewnie w mniejszych miejscowościach i wsiach może być to dalej często praktykowane.
Prócz tego mamy dużo preparatów roślinnych na bazie wyciągów, które są zarejestrowane jako leki roślinne. Zasady i możliwości rejestracji tych leków są jednak złożone i często nie do końca jasne jest, jakie dowody naukowe na skuteczność tego leku posiada producent. Leki roślinne nie muszą mieć przeprowadzonych badań klinicznych do czasu rejestracji, jedynie udokumentowaną skuteczność i działanie farmakologiczne na podstawie tradycyjnego użycia tego leku. Wiele firm mimo wszystko przeprowadza badania kliniczne po rejestracji leku. Przez to aptekarze chętnie polecają takie preparaty, zwłaszcza do leczenia przeziębienia.
Niemiecki pacjent często sam poszukuje rozwiązań naturalnych, roślinnych, a nie czysto chemicznych. Popularna jest też tradycyjna medycyna chińska. Niektóre apteki przygotowują mieszanki takich leków ziołowych.
Z racji tego, że suplementów diety sprzedaje się w Niemczech mniej, świadomość różnicy między lekiem, a suplementem diety jest w moim odczuciu mniejsza. Z przeprowadzonych sondaży wynika, że większość ze sprzedawanych suplementów to preparaty witaminowe, a nie np. środki na odchudzanie, czy na mityczne zakwaszenie organizmu.
JB: Wspomniał Pan o tym, że aptekarze chętnie polecają leki ziołowe na przeziębienie. To ciekawe, bo w Polsce dominują w tych okolicznościach niesteroidowe leki przeciwzapalne z dodatkowymi składnikami: witaminą C, czy substancjami obkurczającymi naczynia krwionośne błon śluzowych. Na bazie jakich roślin są otrzymywane wspomniane przez Pana leki ziołowe? Jaka jest w Pana odczuciu ich skuteczność?
PM: Oczywiście takie preparaty też mamy, ale są one stosowane zdecydowanie rzadziej. Najczęściej poleca się jednak ekstrakty z różnych roślin, w zależności od dolegliwości. Na nieżyt nosa są dostępne preparaty z goryczką, pierwiosnkiem, werbeną, czy czarnym bzem, a na kaszel – z tymiankiem i pierwiosnkiem. Ja zawsze staram się kierować EBM (z ang. evidence based medicine), czyli medycyną opartą na dowodach naukowych, więc moje odczucie ma niewielkie znaczenie, ale jak wspomniałem, są dostępne badania naukowe, które potwierdzają ich skuteczność.