
Stanisław Natter urodził się w Krakowie, 24 stycznia 1890 roku, jako syn Wiktora Nattera. Dorastał w podkarpackim Frysztaku, zaś praktyki aptekarskie, wymagane przez austriackie prawo do wstąpienia na studia farmaceutyczne, ukończył w aptekach krakowskich w 1910. Tego samego roku wstąpił na studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, kończąc ja po przepisowych dwóch latach i uzyskując z dniem 12 lipca 1912 dyplom magistra farmacji. Następnie, jak często wówczas bywało, rozpoczął młodzieńczą wędrówkę po aptekach Galicji i Królestwa Kongresowego, pracując m.in. w Strzyżowie, Frysztaku, Busku i Narolu. W roku 1919 odpowiedział na zamieszczone na łamach „Kroniki Farmaceutycznej” ogłoszenie i objął zarząd apteki „Pod Świętym Szymonem” w Lipnicy Murowanej. Była to placówka młoda, założona w roku 1913 przez magistra Stanisława Piątka. Aptekarz ów zmarł zaledwie w trzy lata po otrzymaniu upragnionej koncesji na własną aptekę, pozostawiając żonę – Paulinę Piątkową oraz córki: Marię i Kazimierę. Zgodnie z austriackim prawem farmaceutycznym właścicielką apteki została wdowa po aptekarzu. W roku 1921 Paulina Piątkowa i Stanisław Natter pobierają się, a własność apteki przechodzi na córki Stanisława Piątka i sytuacja taka będzie utrzymywać się do roku 1935, kiedy to nasz bohater aptekę „Pod Świętym Szymonem” zakupi od swych przybranych córek.
agister Stanisław Natter na trwałe miejsce pośród polskich aptekarzy zasługuje przede wszystkim ze względu na artykuły, które publikował na łamach najpopularniejszych czasopism zawodowych przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Nie było chyba żadnej istotnej dla aptekarstwa kwestii, której lipnicki aptekarz nie poruszyłby w swoich znakomitych stylistycznie wypowiedziach – z jednej strony pełnych polemicznego żaru, z drugiej zaś wyważonych, dogłębnie przemyślanych, a przede wszystkim: konstruktywnych. Już same tytuły ważniejszych publikacji świadczą o bardzo szerokiej ich tematyce: „Tępienie partactwa w lecznictwie” (1924), „W sprawie własnego schroniska” (1926), „W sprawie własnej kasy pogrzebowej” (1926), „Magister farmacji a pomocnik aptekarski” (1927), „Kwestja ankiety ogólno-zawodowej” (1927), „Taksa laborum” (1927), „Postulaty aktualne” (1928), „O realizację postulatów zawodowych” (1931), „Zagadnienie ustroju aptekarskiego” (1931), „Jeszcze w sprawie apteki wzorowej” (1936), „O ścisłą kontrolę hurtowni, drogeryj i sklepów” (1938), „O gwarancję egzystencji” (1938).
Nie sposób streścić wszystkie te publikacje, zacytujmy zatem kilka z nich, by unaocznić, jakim stylem pisał lipnicki aptekarz. W publikacji „Tępienie partactwa w lecznictwie”, zamieszczonej na łamach „Wiadomości Farmaceutycznych” i poruszającej temat wiejskich znachorów konkurujących z aptekarzami, czytamy: w obrębie mojej apteki w promieniu 2-3 mil znajduje się 4 kurfuszerów, którzy jako „doktorzy” leczą ludzi w biały dzień, polecają różne bzdurstwa i fantastyczne środki. „Lekarze” ci cieszą się powodzeniem, bo „biorą mało”, polecają zwykle „tanie” domowe środki, a pomagają bardzo, bo ci co legli w grobie, nie zdradzą ich nigdy. Jak widzimy magister Natter nie przebierał w słowach: jak w takich warunkach wygląda aptekarz wraz ze swoją apteką, można sobie wyobrazić. Ludzie, którzy po trudach znojnej pracy zawodowej osiągnęli odpowiedzialną placówkę, dzisiaj przykuci do taczek swojego zawodu, z winy niedołęstwa władz muszą znosić moralne katusze i patrzeć bezsilnie jak ciemnota trymfuje, a praca intelektualna jest ośmieszana i poniewierana. Natter protestował w imieniu całego środowiska aptekarskiego: wymaga się od nas kosztownych i żmudnych studjów i krępuje się nas przeróżnemi ustawami, nie dając nam wzamian gwarancji zabezpieczenia prymitywnych warunków życia, a nawet zwykłej ochrony prawnej. Postulował przy tym, aby aptekarzom prowincjonalnym nadać uprawnienia przeprowadzania kontroli sanitarnych tak, by pracując u podstaw usnąć zakorzenione w społeczeństwie znachorskie przesądy, przynoszące ujmę naszej kulturze.
W artykule „Postulaty aktualne”, zamieszczonym w roku 1928 na łamach „Kroniki Farmaceutycznej” zabierał głos w imieniu sobie podobnych: właścicieli aptek małych, prowincjonalnych i nierentujących się. Magister Natter pisał: właścicielom aptek tego rodzaju znikoma czynność recepturowa nie daje podstawy do życia, mimo tego, iż pracują sami. Położenie tych zawodowców jest gorsze nieraz, aniżeli pracowników aptek większych środowisk, ponieważ właściciele tego typu aptek, żyjąc w ustawicznej trosce i niepewności jutra, nie mogą podołać tak zawodowym, jakoteż i kulturalno-wychowawczym obowiązkom rodzinnym. Dlatego też właścicielom nierentujących się aptek minimum egzystencji powinno zdaniem Nattera zapewnić się m.in. poprzez podwyższenie taksy labarum najmniej o 200%, przyznanie ulg na wzór ulg dla urzędników państwowych, a także udzielenie subwencji rządowych. Dlaczego? Apteka prowincjonalna – zdaniem Nattera – pełni ustawiczną służbę sanitarną dla dobra ogółu, i nie można jej traktować li tylko z punktu widzenia handlowego, jako własności prywatnej.
W dziesięć lat później, na łamach „Wiadomości Farmaceutycznych”, w artykule „O gwarancję egzystencji”, Natter pisał w podobnym tonie, zwracają uwagę z jednej strony na posłannictwo wiejskich i małomiasteczkowych aptekarzy, a z drugiej na ich tragiczną sytuację finansową: będąc stale w pogotowiu, spełniają oni obowiązki zawodowe przez 168 godzin tygodniowo, bez siły pomocniczej z powodu nierentowności aptek, bez należnego im za dyżur zasadniczego wynagrodzenia, jak i ustawowego wypoczynku. (…) jeżeli się toleruje taki stan rzeczy, biorąc zarazem pod uwagę ograniczenie osobistej wolności, nie jest to i nie może być zgodne z ustawą o ochronie pracy. Natter zauważał ponadto, że apteki gdziekolwiek są, są przede wszystkim instytucjami sanitarnymi, dla celów zdrowotności publicznej, a nie handlami – sklepami, za jakie je Władze, w szczególności skarbowa, jak i ogół ludności, poczytują. I właśnie apteki jako placówki sanitarne, placówki zdrowia publicznego, powinny być chronione przez władze, o czym pisał w innym artykule, zamieszczonych w tym samym roku i również na łamach „Wiadomości Farmaceutycznych”, a zatytułowanym „O ścisłą kontrolę hurtowni, drogeryj i sklepów”. Natter wzywał władze sanitarne do wzmożonej i restrykcyjnej kontroli hurtowni drogeryjnych, perfumeryjnych, laboratoriów chemiczno-kosmetycznych, hurtowni sklepowych, drogeryj, sklepów (…), straganów i szynków. Były to bowiem miejsca, w których bezprawnie wydawano leki, co dodatkowo pogłębiało niezwykle trudną sytuację finansową małomiasteczkowych i wiejskich aptekarzy. Jednocześnie aptekarz, za prowadzenie owej instytucji sanitarnej, dla celów zdrowotności publicznej, powinien być odpowiednio wynagradzany, co pozwoli na utrzymanie aptek na wymaganym przez ustawę poziomie.
Zaangażowanie w życie zawodowe przejawiało się nie tylko emocjonalnymi artykułami, ale także udziałem magistra Nattera w rozmaitych składkach, organizowanych przez instytucje farmaceutyczne. I tak w roku 1921 ofiarował 1000 marek na cel tzw. „kursów maturycznych”, zorganizowanych w Krakowie dla tych studentów farmacji, którzy wstąpili na nauki bez uzyskanej matury, a której obowiązek posiadania wprowadziło w międzyczasie polskie już prawo. W roku 1938 zasilił składką Fundację Naukową im. Bronisława Koskowskiego. W roku 1939, na rzecz Pożyczki Obrony Przeciwlotniczej, ofiarował pokaźną kwotę 100 złotych. Już po zakończeniu II wojny światowej, w roku 1948, organizującemu się w Krakowie muzeum farmacji przekazał dar w postaci rzadkich surowców farmaceutycznych oraz kilka cennych książek aptekarskich.
Magister Natter słynął w Lipnicy jako znakomity aptekarz, posiadający stale doskonaloną, wielką wiedzę farmaceutyczną. Po dziś dzień, wśród mieszkańców miasteczka, krążą opowieści o jego niezwykle trafionych interwencjach medycznych. Niejednokrotnie udawało się aptekarzowi wyleczyć chorych, którym szans nie dawali specjaliści z wielkomiejskich klinik. Świadectwem tego jak intensywnie dokształcał się magister Natter jest jego biblioteka, zachowana w zbiorach pani Marty Kaczor. Obok klasycznych pozycji z zakresu receptury aptecznej, znajdujemy podręczniki dla analityków medycznych, weterynarzy [5], pielęgniarek, położnych, a przede wszystkim pozycje adresowane do lekarzy praktyków i diagnostów. Ponadto w bibliotece Nattera licznie prezentowane są atlasy anatomiczne, podręczniki pierwszej pomocy, poradniki zdrowotne o niezwykle szerokiej tematyce, czy wreszcie książki popularyzujące higienę wsi. O tym, jak lipnicki aptekarz z nich umiejętnie korzystał – wiemy ze wspomnień jego najstarszych, żyjących po dziś dzień pacjentów.



Ilustracja 1.1 – 1.3. "Zioła lecznicze. Spis ziół najczęściej stosowanych przeważnie w praktyce domowej (ludowej)”. Okładka, strona tytułowa oraz pierwsza strona rękopisu. Ze zbiorów pani Marty Kaczor.
Jak pamiętamy z trzeciego odcinka cyklu „Lepsza, doskonalsza, szlachetniejsza…” nieodzownym elementem pracy aptekarza powinna być działalność naukowa. Stanisław Natter upust swym naukowym ambicjom dał bardzo szybko po przybyciu do Lipnicy, jeszcze w wiele lat przed tym, jak działacze zawodowi zaczęli polskich aptekarzy zachęcać do takiej formy aktywności. Na rok 1924 datowany jest rękopis Nattera zatytułowany „Zioła lecznicze. Spis ziół najczęściej stosowanych przeważnie w praktyce domowej (ludowej)”. Możemy przypuszczać, że materiały do opisywanego dzieła autor zebrał w Lipnicy, gdzie przebywał stale od 1919, adres taki jest bowiem umieszczony na stronie tytułowej (patrz ilustracje). W jaki jednak sposób zbierał materiały – nie dowiemy się już nigdy. Dzieło lipnickiego aptekarza uznać można za jedną z pierwszych polskich prac etnobotanicznych: w układzie alfabetycznym zestawiono w niej informacje na temat 69 gatunków roślin leczniczych. Dla każdej z nich Natter podał nazwę, części używane, miejsce pochodzenia, okres kwitnienia i zbioru, istoty działające, działanie oraz zastosowania. Część opisów roślin zaopatrzona jest w uwagi, dotyczące m.in. możliwości pomyłki z gatunkami podobnymi o właściwościach trujących. Uwagę zwracają ludowe nazwy roślin, odmienne od nazw oficjalnych. I tak np. tojad mocny określony jest jako mordownik, malwa różowa jako czarna róża, berberys jako kwaśnica, hyzop lekarski jako józefek, jasnota biała jako martwa pokrzywa, mniszek lekarski jako brodawnik mleczowaty, widłak goździsty jako babimór, bobrek trójlistny jako trojan. Ludowa nazwa bazylii brzmiała bazylek, rdestu ptasiego – świńska trawa, pięciornika kurzego ziela – srebrnik kurze ziele, a tarniny – śliwa tarń. Opracowanie przygotowane jest profesjonalnie: autor zaopatrzył je w dodatkowe zestawienie zatytułowane „Choroby w których dane zioła mogą być używane” liczące 77 pozycji oraz dwa indeksy alfabetyczne: „Spis nazw ziół stosowanych” oraz „Spis chorób”.
Stanisław Natter po nacjonalizacji polskich aptek pozostał w swym dotychczasowym miejscu pracy, jako kierownik Apteki Społecznej nr 49. Zmarł 10 stycznia 1956 roku. Wzruszającym dowodem spełnionego życia, a zarazem uznania i szacunku jaki zdobył sobie w lokalnej społeczności jest mowa pogrzebowa, którą nad trumną lipnickiego aptekarza wygłosił ksiądz Bolesław Zdunek. Stanisław Natter został w niej określony jako człowiek, który w najcięższych momentach życia był nam matką, troskał się o nasze zdrowie i życie, (…) człowiek, który stale czuwał na posterunku, jak żołnierz pełnił swój obowiązek aż do końca. W słowach mowy pogrzebowej swoje odbicie znalazł wzorowo zrealizowany etos naszego zawodu: zacny aptekarzu, nie dał ci Bóg dużego ciała, ale za to wyposażył cię w przepiękną duszę i ofiarne serce. (…) Inni zbierali majątek, a ciebie nie stać było na podtrzymanie walącego się domu. (…) Inni szukali rozrywek i przyjemności, zdobywali sławę i rozgłos, a tobie nie starczyło czasu na wykorzystanie swego urlopu wypoczynkowego. Z każdego zdania cytowanej mowy pogrzebowej przebijają dziesiątki lat pracy, poświęcone bez reszty na niesienie aptekarskiej posługi: miłość bliźniego kazała ci czuwać i być gotowym na każde zawołanie. Ileż to razy twoje specjalnie dobierane lekarstwa osuszały strumienie łez zrozpaczonych rodziców, czuwających przy umierającym dziecku. I mimo woli sława twoja rozlegała się daleko poza granicę naszej parafii, ty jednak nie zwracałeś na to uwagi. Twoją dewizą były zdaje się słowa Pisma Świętego: „Pracujcie póki macie dzień, przyjdzie noc śmierci i nie będziecie mogli pracować”. Jak podkreślał ksiądz Zdunek: Bóg sam raczy wiedzieć, ile łez osuszyłeś, ile zdrowia, a nawet i życia przywróciłeś nieszczęśliwym.
Lektura mowy pogrzebowej, wygłoszonej na pogrzebie magistra Stanisława Nattera skłania do refleksji. Ilu z nas, dzisiejszych aptekarzy, zasłuży sobie na podobne słowa? Czasy się zmieniły, ale wykonujemy przecież ten sam zawód, który winien być posługą wobec drugiego człowieka. I o każdym z nas takie słowa powinny zostać wypowiedziane! Czy jednak tak się stanie? Czy dajemy do tego powody? Zamykając niniejszy cykl zapytajmy wreszcie, ile z dzisiejszych aptek, dzięki naszej pracy, inicjatywie i poświęceniu, stanie się choć trochę lepszych, doskonalszych, szlachetniejszych, na wzór tych sprzed kilkudziesięciu laty? Zależy to wszystko wyłącznie od nas.
dr n. farm. Maciej Bilek
piśmiennictwo u autora
Fot. Fotolia.pl
[1] Cykl Lepsza, doskonalsza, szlachetniejsza… „Aptekarz Polski” 2015, nr 2-5.