Nowa Zelandia… Aż tak daleko dotarliśmy w naszej podróży dookoła świata i dłużej tu pozostaniemy! Dzisiaj, na dobry początek, poznamy działalność dwóch oficjalnych nowozelandzkich instytucji, w sposób ścisły związaną z lekami „robionymi”.
W podsumowaniu cyklu „Recepturowe wędrówki po Europie” zaprosiliśmy Czytelników „Aptekarza Polskiego” do nowej przygody, mającej na celu oczywiście poszukiwanie interesujących receptur leków „robionych”. Zaczęliśmy od dwóch receptariuszy weterynaryjnych Ameryki Południowej: brazylijskiego „Manual da Farmácia Magistral Veterinária” i chilijskiego „Vademecum veterinario” (cz. 1. i 2). Również w Ameryce podróż zakończymy, będzie to jednak Ameryka Północna i zanim to nastąpi, okrążymy całą kulę ziemską, poruszając się w sprawdzonym kierunku zachodnim.
Przez Ocean Spokojny do Nowej Zelandii
Nie dziwmy się zatem, że przebyć musimy teraz cały Ocean Spokojny, trafiamy zaś do Nowej Zelandii – kraju, który pomimo wciąż silnych związków z Wielką Brytanią, bardzo skutecznie zbudował swoją własną, charakterystyczną tożsamość narodową. Częściowo oparta jest ona na kulturze rdzennej ludności – Maorysów, częściowo zaś na naszych tradycjach europejskich.
Kultura maoryska i egzotyczna przygoda
Mieszkaniec naszego kontynentu czuje się w Nowej Zelandii jak w domu, będąc równocześnie otoczonym przez fascynujące zabytki kultury maoryskiej i egzotyczną przyrodę. Ale pomimo pięknych krajobrazów, robiących – jak wiele osób wie – zawrotną karierę w ogólnoświatowej kinematografii, Nowa Zelandia nie jest rajem na ziemi. Zdarzają się tu trzęsienia ziemi i ulewne deszcze, trzeba także uważać na silne słońce…
Nowa Zelandia – życie w „stylu kiwi”
Geograficzna izolacja Nowej Zelandii oraz ciekawa historia i własna kultura złożyły się w tamtejszym społeczeństwie na specyficzną cechę: wszechogarniającej swobody i głębokiego dystansu, zarówno wobec skomplikowanych spraw reszty świata, jak i codziennych problemów. Czas upływa Nowozelandczykom zdecydowanie spokojniej niż Europejczykom, czy nawet Australijczykom, często poza zasięgiem telefonów komórkowych i bez specjalnej troski o ekonomiczną stronę życia. Ubierają się kolorowo i swobodnie. Żartobliwie takie właśnie pełne luzu podejście do życia określa się mianem „stylu kiwi”, nawiązując w ten sposób do jednego z najbardziej charakterystycznych elementów fauny, a przy tym symbolu narodowego – ptaka kiwi.
Nas oczywiście będzie interesować w Nowej Zelandii wyłącznie sytuacja leku „robionego”, dodajmy: sytuacja specyficzna, bowiem jest on wykonywany i stosowany rzadko, wciąż jednak stanowiąc nieodzowny element lecznictwa!
Czytaj także: Z koleżeńską wizytą po zawodową inspirację… Aptekarstwo w Nowej Zelandii [WYWIAD]
Nowozelandzki „Pharmac”
Przewodnikiem po Nowej Zelandii będzie receptariusz nietypowy, daleki od naszego postrzegania tego pojęcia. Niemniej zawiera on składy leków „robionych” i wytyczne dotyczące ich sporządzania, a to już wystarczający powód, aby został omówiony w naszym cyklu.
„Pharmac” to oficjalna strona internetowa (lub aplikacja) Pharmaceutical Management Agency, czyli Agencji Zarządzania Farmaceutycznego. Wedle prezentowanych informacji, instytucja ta podejmuje decyzje, które pomagają kontrolować wydatki rządowe. Jak podkreślono, działalność Pharmac obejmuje nie tylko produkty lecznicze dla społeczności [w aptekach ogólnodostępnych], produkty lecznicze dla szpitali, szczepionki, ale i coraz częściej urządzenia medyczne dla szpitali. Pharmac negocjuje ceny, ustala wysokość i warunki refundacji oraz podejmuje decyzje o zmianach na liście produktów refundowanych. W swojej działalności Pharmac uwzględnia rozmaite aspekty: kliniczne, ekonomiczne i handlowe, a przy tym instytucja otwarta jest na dialog.
„Extemporaneously compounded products and galenicals”
Na stronie internetowej Pharmac znaleźć można także zakładkę „Extemporaneously compounded products and galenicals” w której omówiono zasady refundowania leków „robionych” (ECPs) i – co najważniejsze – podano składy refundowanych receptur. Warto zwrócić na nie uwagę w sposób szczególny, bowiem skrupulatny ich dobór przynosi nam zestaw refundowanych leków „robionych” absolutnie niezbędnych w nowoczesnym lecznictwie. Jak wkrótce się okaże dominującą rolę w tym asortymencie odgrywają płynne, doustne postaci leku.
The Pharmaceutical Society of New Zealand Incorporated
Zanim jednak, w kolejnych częściach cyklu, omówimy te leki zajmiemy się dzisiaj „techniczną” stroną ich wykonywania. I tutaj z pomocą przychodzi nam kolejna nowozelandzka instytucja. Otóż strona internetowa Pharmac zaleca, aby w czasie wykonywania leków „robionych” kierować się wytycznymiThe Pharmaceutical Society of New Zealand Incorporated, czyliNowozelandzkiego Towarzystwa Farmaceutycznego (Zarejestrowanego). To czołowa tutejsza instytucja, reprezentująca zarówno farmaceutów, jak i – uwaga! – techników farmaceutycznych, pracujących we wszystkich sektorach praktyki farmaceutycznej w Nowej Zelandii. Zauważmy przy tym, że Towarzystwu bardzo blisko do naszego postrzegania roli samorządu zawodowego i dlatego właśnie jego działalności warto się szczegółowo przyglądnąć.
Nowozelandzkie Towarzystwo Farmaceutyczne liczy sobie około 3700 członków, przy czym 70% z nich to farmaceuci pracujący w aptekach ogólnodostępnych, natomiast 15% – zatrudnieni w szpitalach. Do Towarzystwa należą też nowozelandzcy studenci farmacji, stażyści i emerytowani farmaceuci.
Profesjonalny głos farmacji
Wedle zapewnień opublikowanych na stronie internetowej Towarzystwa, kształtuje ono przyszłość farmacji m.in. poprzez współpracę z władzami Nowej Zelandii, reprezentowanie profesjonalnego głosu farmacji oraz zwiększanie świadomości na temat ważnej roli, jaką farmaceuci (…) odgrywają w zarządzaniu lekami oraz w bezpiecznym, wysokiej jakości stosowaniu leków. Celem Towarzystwa jest również wykorzystanie umiejętności farmaceutów, poszerzanie zakresu ich praktyki, a wreszcie edukowanie społeczeństwa: na temat istniejących i nowych usług świadczonych przez farmaceutów oraz ich ważnej roli w (…) systemie opieki zdrowotnej.
Równocześnie Towarzystwo oferuje swym członkom szereg usług (….) w celu utrzymania silnej pozycji zawodu. To m.in. reprezentowanie, wsparcie zawodowe oraz edukacja i szkolenia w celu ciągłego rozwoju zawodowego.
„Batch sheet” – pomoc przy „robieniu” leków
A jak wygląda owo wsparcie zawodowe w zakresie leku „robionego”? Jest ono znaczne, a nie wahano się przy tym podać powodu tak szeroko zakrojonych prac. Otóż odnotowano kilka przypadków przedawkowania i niedodawkowania spowodowanych pomyłkami przy przygotowywaniu leków „robionych”. New Zealand Compounding Working Group, co możemy przetłumaczyć jako nowozelandzka grupa robocza do spraw leków „robionych”, opracowała szereg wytycznych: ogólnych, dotyczących sporządzania płynnych, doustnych postaci leku oraz szczegółowych (jako tzw. „batch sheets”), dotyczących kilkudziesięciu substancji czynnych podawanych w takiej właśnie formie.
Opublikowane na stronie internetowej Towarzystwa „batch sheets”, zawierające m.in. bardzo dokładne wskazówki dotyczące sporządzania, trwałości i warunków przechowywania leków „robionych”, są podobne do stronnic z receptariuszy omawianych w cyklu „Recepturowe wędrówki po Europie”. Zasadnicza różnica polega jednak na tym, że „batch sheet” służy do (mówiąc w dużym uproszczeniu) wydrukowania i wypełnienia w czasie wykonywania leku „robionego”. Zawiera zatem dodatkowo miejsce m.in. na datę sporządzenia leku, podpis osoby prowadzącej obliczenia oraz przygotowującej lek, ale także podpis osoby kontrolującej całą dokumentację i jakość wykonanego preparatu. Dodatkowo w „batch sheet” umieszcza się informację o ilości leku wydanego pacjentowi, imię i nazwisko pacjenta, imię i nazwisko osoby odpowiedzialnej za przygotowanie stanowiska pracy, a nawet kopię „etykiety” dołączonej do leku, wraz z podpisem osoby, która dokonała jej kontroli i akceptacji.
Aby uniknąć błędu podczas sporządzania i stosowania leku
Na stronie internetowej Nowozelandzkiego Towarzystwa Farmaceutycznego wskazano również na potencjalne błędy, które mogą być udziałem zarówno farmaceutów, jak i pacjentów lub ich opiekunów. Jednocześnie opublikowano ośmiopunktową listę rekomendacji mających na celu zminimalizowanie groźby pomyłki w czasie wykonywania i stosowania doustnych, płynnych postaci leku.
Zbyt duża dawka substancji czynnej
Przede wszystkim zwrócono uwagę na ryzyko użycia przez osobę wykonującą lek „robiony” zbyt dużej liczby tabletek, co skutkuje oczywiście zwiększoną dawką substancji czynnej. Co prawda zagadnieniem tym zajmiemy się dopiero za kilka dni, od razu jednak wyjaśnijmy: leki „robione” wykonuje się w Nowej Zelandii głównie z leków „gotowych”.
Rozpoznanie niezgodności recepturowych
Drugim błędem farmaceuty może być nierozpoznanie niezgodności recepturowych. Rolą farmaceuty powinno stać się także edukowanie pacjentów (bądź też ich opiekunów) w zakresie m.in. warunków przechowywania leków „robionych”, zasad ich podawania (szczególnie w przypadku zmian w czasie terapii), właściwego odmierzania pożądanej ilości leku oraz ewentualnej konieczności wstrząśnięcia leku przed użyciem. Pacjent (lub jego opiekun) ma zostać poinformowany o konieczności wnikliwej obserwacji leku: czy nie zachodzą w nim widoczne zmiany, np. zmętnienie, zmiana koloru, zapachu i smaku. Są one wskazaniem do kontaktu z farmaceutą.
Dwukrotne sprawdzenie dawki
Obok zaleceń związanych ze specyfiką nowozelandzkiej receptury, tamtejsze Towarzystwo Farmaceutyczne wskazuje na typowe środki ostrożności dotyczące sporządzania leków „robionych”, np. dwukrotne sprawdzenie dawki w renomowanym źródle.
Podsumowanie
W Nowej Zelandii płynne postaci leków do podania doustnego są honorowane w sposób szczególny i z nimi właśnie można skojarzyć tamtejsze leki „robione”. Nie dziwmy się zatem, że w kolejnym odcinku cyklu zaprezentujemy „Oral liquid mixtures”. Zapraszamy do lektury!