Do tej pory w cyklu „Z koleżeńską wizytą, po zawodową inspirację…” odwiedziliśmy farmaceutów pracujących w Europie. Tym razem, dzięki uprzejmości pani Katarzyny Gutarowskiej, dowiemy się jak wygląda aptekarstwo w odległej Australii!
Czytaj także: Z koleżeńską wizytą po zawodową inspirację… Farmaceuta w Niemczech oraz Z koleżeńską wizytą, po zawodową inspirację… Farmaceutka w Norwegii.
Katarzyna Gutarowska ukończyła studia farmaceutyczne w Collegium Medicum UJ w 2010 roku. Pracowała w aptekach w Krakowie i Warszawie. W 2012 roku wyemigrowała do Australii, gdzie kontynuuje pracę w zawodzie. Prywatnie miłośniczka wszelkiej aktywności fizycznej: ćwiczeń na siłowni, pływania, jachtingu, remontowania domów. Dla przeciwwagi powyższych plażuje i dostarcza miłych doznań swoim kubkom smakowym za pośrednictwem egzotycznego jedzenia i dobrego wina. W wolnych chwilach robi świece sojowe i podróżuje.
Joanna Bilek: Jak to się stało, że została Pani australijską farmaceutką?
Katarzyna Gutarowska: Do Australii przyleciałam pod koniec 2012 roku planując 1-2 letni pobyt w celu praktycznego doszkolenia języka i zrobienia kursów, które miały otworzyć mi drogę do trochę innej kariery, poniekąd również związanej z farmacją. Z przyczyn osobistych plany zmieniłam i dwa lata później postanowiłam zapuścić korzenie w Zachodniej Australii. Zawsze chciałam wykonywać zawód profesjonalny i związany z medycyną, więc wybrałam kontynuację tego, co już zaczęłam w Polsce.
JB: Jak się domyślam kontynuowanie zawodu farmaceuty w Australii związane było z nostryfikacją dyplomu? Czy to bardzo skomplikowany proces?
KG: Proces nostryfikacji był dość kosztowny i czasochłonny. Rozpoczęłam od złożenia wymaganych dokumentów i rozpoznania kwalifikacji zawodowych przez tutejszą izbę aptekarską (Australian Pharmacy Council). Następnym krokiem do sukcesu było zdanie egzaminów z języka angielskiego (Occupational English Test, OET) oraz teoretycznego egzaminu z wiedzy farmaceutycznej (Knowledge Assessment of Pharmaceutical Sciences, KAPS). Muszę przyznać, że KAPS przysporzył mi sporo wysiłku. Jest to test wielokrotnego wyboru, składający się z dwóch części. Każda część egzaminu to 100 pytań i 2 godziny na odpowiedzi. Test pokrywa praktycznie wszystkie aspekty wiedzy uzyskanej w czasie studiów, zaczynając od chemii i fizjologii, kończąc na farmakologii. Po zdaniu obu egzaminów mogłam rozpocząć prawie roczny staż w aptece (czyli byłam na równi z absolwentami kierunków farmaceutycznych z lokalnych uniwersytetów). W trakcie stażu miałam możliwość praktykowania według zasad obowiązujących w kraju. W tym czasie, obowiązkowo również zakończyłam państwowy kurs dla stażystów farmacji, podczas którego można się szczególnie doszkolić z opieki farmaceutycznej i prawa farmaceutycznego. Kurs zakończył się złożeniem assessment, którego przygotowanie trwało praktycznie większość czasu stażowego. Pod koniec stażu zdałam egzamin pisemny i kolejno ustny/praktyczny, po czym mogłam zarejestrować się jako farmaceuta w The Autralian Health Practitioner Agency (AHPRA). Cały ten proces zajmuje co najmniej 1,5 roku. Mnie zajął prawie 2 lata.
JB: Na czym polega assessment?
KG: Jest to forma sprawozdania, projektu i skomentowania przykładowych sytuacji aptecznych. Sprawozdanie polega na wybraniu sobie tematu do opisania np. ja wybrałam żywienie noworodków i porównywałam dostępne formuły, czyli zamienniki mleka matki. Innym przykładem byłyby opatrunki do leczenia różnych ran. Jako projekt opisałam szczepienia przeciwgrypowe, czyli organizację szczepień w aptece. Inny przykład: promocja zdrowia, np. weekend poświęcony promowaniu rzucenia palenia. Jeśli chodzi o sytuacje to należało opisać, jak najlepiej się zachować w danej sytuacji w aptece.
JB: Jak wyglądały początki Pani pracy już po odbyciu stażu i jak właściwie wyglądają australijskie apteki?
KG: Pracę na stanowisku farmaceuty w Australii rozpoczęłam od razu po rejestracji, w aptece sieciowej, w której odbyłam staż. Jest to największa sieć aptek w Australii, która dzisiaj posiada ponad 500 aptek w kraju, również kilka w Nowej Zelandii i Irlandii. Pracowałam na zmianach rannych i popołudniowych, między 8 rano a 9 wieczorem, 5 dni w tygodniu, wliczając wybrane weekendy i święta (apteka jest otwarta 364 dni w roku, bez 25 grudnia ☺). Wybór tak dużej firmy, do której pacjentów przyciągały konkurencyjne ceny, pozwolił mi zapoznać się z wieloma nowymi, dopiero wchodzącymi na rynek lekami. W aptece ogólnodostępnej pracowałam przez 3,5 roku. Samą pracę i pacjentów wspominam miło.