Pośród belgijskich muzeów farmacji uwagę zwraca prawdziwy unikat: znakomicie zachowana „apteka domowa”, należąca niegdyś do… lekarza! Niech nasz kolejny reportaż będzie okazją nie tylko do opisania tego pięknego muzeum, ale także przypomnienia mało znanej karty z dziejów europejskiej historii farmacji i medycyny!
Zgodnie z zapowiedzią proponujemy dzisiaj Czytelnikom „Aptekarza Polskiego” wizytę w wyjątkowym muzeum. Jak pamiętamy, do tej pory w Belgii zwiedziliśmy wspólnie cztery apteki-muzea: w Aarschot, Diest, Maaseik oraz w Brugii. Choć całkowicie od siebie odmienne, inaczej urządzone i pozostawiające zupełnie inne wrażenia, aż trzy pośród nich miały ważną cechę wspólną: pełniły przez wieki rolę aptek szpitalnych. Jedynie apteka w Maaseik była apteką prywatną. Czy kolejna kategoria jest jeszcze możliwa? Owszem, a z odpowiedzią przychodzi nam Museumapotheek dr. Humblé w pięknym Rekem, położonym kilkanaście kilometrów w linii prostej od Maaseik.
Belgijskie fascynacje i inspiracje
Jak to już podkreślaliśmy w pierwszym belgijskim reportażu, polskie czasopisma aptekarskie, najpierw w okresie zaborów, a następnie w okresie dwudziestolecia międzywojennego, przekazywały szczegółowe wiadomości o wszystkim, co działo się w Europie i na świecie. Oczywiście także w Belgii! Szczególnie ciekawe były informacje o osiągnięciach tamtejszych farmaceutów. O słynnym „Peptonie Cornélis” pisaliśmy już w reportażu z Diest. Ale to nie wszystko.
W roku 1924 „Wiadomości Farmaceutyczne” z entuzjazmem donosiły o wynalazku, którego autorem był kapitan aptekarz Henryk Discry, kierownik działu ekwipunku polowego w Centralnej Aptece Armji Belgijskiej. Otóż Discry opracował nowy typ noszy dla rannych w polu. Ważyły one zaledwie 4,4 kg., cechowały się łatwością transportu, możnością dostosowania do samochodów i prostotą. Poza tem – zauważyła redakcja „Wiadomości…” – są one ekonomiczne, a zarazem możliwie wytworne i mogą być zastosowane we wszelkich warunkach polowych. Nosze te mogą również służyć jako łóżka w polowych zakładach sanitarnych. Nie dziwmy się zatem, że wynalazek ów trafił także do naszego kraju, gdzie w Polskim Sanitarjacie Wojskowym czynione są próby z tym nowym modelem noszy.
Relacjonowano również skrupulatnie belgijskie inicjatywy ustawodawcze i zmiany prawne. Spójrzmy na jedną tylko stronę „Wiadomości Farmaceutycznych” (ilustracja 1, egzemplarz ze zbiorów autorów). To numer z 6 września 1931. Przekazano w nim m.in. informację o aptekach… prowadzonych przez lekarzy. Cytowaliśmy już jej niewielki fragment w artykule poświęconym muzeum w Aarschot, dzisiaj zaś – nie bez powodu – przytaczamy ją w całości: wydawaniem leków przez lekarzy zajął się rząd belgijski. Projekt ustawy zabrania jednocześnie wykonywania zawodu lekarskiego i aptekarskiego, nawet jeśli lekarz lub aptekarz posiada oba dyplomy. Jednakże – jak podkreślano – lekarz może utrzymywać i wydawać leki dla swoich pacjentów, o ile w miejscowości, w której zamieszkuje, lub w miejscowości sąsiedniej niema apteki. O ile w okolicy osiada aptekarz, uprawnienie lekarza do wydawania leków wygasa po upływie 6 miesięcy. Planowano zatem zmiany iście rewolucyjne, tym bardziej, że od ponad wieku w Belgii obowiązywała ustawa z r. 1818, która zezwalała lekarzom – w gminach wiejskich – na wydawanie leków. Redakcja przypominała jednak, że od połowy ubiegłego stulecia weszło (…) w zwyczaj, że wszyscy lekarze wydają leki.
Ilustracja 1.
„Apteki domowe”
„Apteki lekarskie”, czy też „domowe apteczki lekarzy” o których mowa powyżej, nie były wyłącznie belgijską specyfiką. Jako „Apteki domowe” (to termin oficjalny) powstawały także w Polsce, oczywiście jeszcze w czasie zaborów. Przykładowo w dawnej monarchii austro-węgierskiej, obejmującej do 1918 roku południowe tereny naszego kraju, apteki zakładane i prowadzone przez lekarzy stanowiły przez długie lata jedyne placówki w których można było nabyć leki. Dotyczyło to szczególnie miejscowości o charakterze uzdrowiskowym i letniskowym. W związku z oczywistym zapotrzebowaniem, rezydowali tam – najczęściej okresowo, w „sezonie” – lekarze. Aptek prowadzonych przez farmaceutów tymczasem jeszcze nie było. I z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia m.in. w Zakopanem i Szczawnicy.
Celem apteki domowej jest…
Istnienie aptek prowadzonych przez lekarzy sankcjonowało prawo austro-węgierskie. Już od roku 1808, na mocy „Dekretu c.k. kancelaryi nadw.”, nadano lekarzom i chirurgom (…) prawo prowadzenia apteki domowej. „Rozporządzenie ministerstwa spraw wewnętrznych” z 26 grudnia 1882 „O aptekach domowych i apteczkach lekarzy i chirurgów”, które cytujemy w ślad za tomem pierwszym „Zbioru ustaw i rozporządzeń sanitarnych ze szczególnem uwzględnieniem Galicyi i W. Księstwa Krakowskiego” (Lwów 1899), mówiło wyraźnie: celem apteki domowej jest, aby lekarz lub chirurg praktykujący na prowincyi, mógł chorym powierzającym się jego opiece, wydawać lekarstwa bez wielkiej zwłoki.
Precyzowano przy tym, że posiadanie apteki domowej nie uprawnia jednak lekarza do sprzedawania lekarstw i leków wszystkim (…). Co ciekawe, z naciskiem podkreślano, że w „aptece domowej” nie wolno odmówić wydania z zapasu leków (…) lekarstwa zapisanego przez lekarza zamiejscowego, którego przywołano do chorego, gdy tego pilna wymaga potrzeba, a owego lekarstwa nie możnaby dostać rychło z apteki publicznej.
Oczywiście za należyte zawiadywanie apteką domową odpowiedzialny był właściciel. Ustawodawca dopuszczał przy tym możliwość wydawania leków nie tylko przez lekarza (lub chirurga), ale także farmaceutę do tego przyjętego…
Aparat ratunkowy
W prowadzeniu „Aptek domowych” lekarze mieli dużą swobodę: jakie leki i w jakiej ilości znajdować się mają w aptece domowej, zostawia się to utrzymującemu ją lekarzowi lub chirurgowi, który zresztą jest za to odpowiedzialny, aby wszystkie środki lekarskie, znajdujące się w jego aptece, były w należytym gatunku. Podkreślono jedynie, że leki przepisane dla apteczki (…), powinna posiadać każda apteka domowa. A czym była owa apteczka? Prawnie zdefiniowanym „aparatem ratunkowym”. Mówiąc zaś prościej, choć nadal językiem prawa: „apteczką podręczną”. Posiadać musiał ją obowiązkowo każdy lekarz mieszkający w miejscu, gdzie nie ma apteki publicznej. Cel posiadania apteczki podręcznej był oczywisty: ażeby w razie nagłych przypadków i chorób, śmierć za sobą pociągnąć mogących, wezwany lekarz miał pod ręką do dania pierwszej pomocy najpilniejsze i konieczne środki, uznane za skuteczne. Polecano, aby w apteczce podręcznej znajdowały się odtrutki (tanina), substancje chemiczne i surowce roślinne o działaniu prowokującym wymioty (Radix Ipecacuanhae i siarczan miedzi), substancje o działaniu przeciwbólowym (chlorowodorek morfiny), tamujący krwawienie roztwór chlorku żelaza i do tego – oczywiście – chloroform, stosowany dla narkozy. Na podstawie tej krótkiej listy możemy się domyślać najczęstszych powodów pilnych wizyt lekarskich u schyłku XIX wieku: zatrucia (omyłkowe i celowe) oraz rozmaite urazy.
Tak samo, jak to aptekarzom jest polecone…
Nie można było jednak nawet porównywać „apteczki podręcznej”z „apteczką domową”, wszak ta druga mogła być (i najczęściej była) w pełni wyposażoną apteką. I to apteką nie tylko z lekami „gotowymi”, ale także „robionymi”, przyrządzonymi w nowoczesny sposób! Posłuchajmy: w każdej aptece domowej powinny być w przepisanym stanie środki potrzebne do właściwego wydawania lekarstw, wagi, ciężarki, miary i tym podobne przybory; leki zachowywane być mają w sposób zapobiegający wszelkiemu nadużyciu, zmięszaniu lub zamianie jednego za drugi. Zapewne nie bez powodu zwracano uwagę, że w aptekach domowych nie może być cierpiane [tolerowane] używanie starych wag medycznych, lecz nalegać należy na sprawienie [zakup] wag metrycznych, a przy urządzaniu nowych aptek domowych, jako też przy zachodzących zmianach wyraźnie wymagać należy sprawienia wag metrycznych.
Ponadto lekarz (lub chirurg) posiadający „aptekę domową” miał obowiązek prowadzić „książkę nabywczą” oraz „regestr” do zapisywania w nim, pod nazwiskami chorych, lekarstw im wydanych a to w formie recept. Ustawodawca zastrzegał przy tym, że do wydanych lekarstw dołączać należy zawsze receptę i wpisać na niej cenę lekarstwa tak samo, jak to aptekarzom jest polecone.
W rezultacie mieliśmy do czynienia z wyposażeniem i funkcjami typowej apteki. Pozostaje jednak pytanie: jak dokładnie wyglądała dawna „apteka domowa”? Wszystkich, którzy chcą uzyskać na nie odpowiedź zapraszamy do… Belgii!
W „najpiękniejszej wiosce Flandrii”…
To właśnie tam, nie bacząc na to, że od miejsca wydania cytowanych powyżej aktów prawnych dzieli nas ponad tysiąc kilometrów, wejdziemy do lekarskiej „apteki domowej”. Żyjemy wszak na jednym kontynencie, mamy wspólną, mieniącą się i cieniami i blaskami historię, często te same problemy, przede wszystkim zaś – niezaprzeczalne, łączące nas dziedzictwo. Także w zakresie farmacji, a namacalne dowody tego stwierdzenia możemy odnaleźć m.in. w równolegle realizowanym cyklu „Recepturowe wędrówki po Europie”…
Najpierw powiedzmy choć kilka słów o miejscowości w której właśnie się znaleźliśmy. Koniecznie! Jest to bowiem miejsce wyjątkowe. Część Rekem, którą będziemy zwiedzać, nosi nazwę Oud-Rekem, czyli „Stare Rekem”. Zarówno Rekem, jak i Oud-Rekem należą do gminy Lanaken (prowincja Limburg, franc. Limbourg) w Regionie Flamandzkim. Do granicy belgijsko-holenderskiej na rzece Moza jest stąd niewiele ponad kilometr, do Maastricht – niecałe dziesięć kilometrów.
Oud-Rekem słynie przede wszystkim z renesansowego zamku: Kasteel d’Aspremont-Lynden, niegdysiejszej siedziby rodziny D’Aspremont-Lynden, władającej hrabstwem Rekem. Jest też i drugi wyróżnik: Oud-Rekem posiada swój wyjątkowy, specyficzny klimat i wskazywane jest jako jeden z najlepiej zachowanych zespołów zabudowy wiejskiej w Belgii. „Wiejskiej”, choć w polskich warunkach uliczki Rekem mogłyby z powodzeniem wybiegać z… rynku powiatowego miasteczka (ilustracja 2).
Już krótki spacer pozwala odczuć, że mieszkańcy kochają to miejsce. W Belgii, niezależnie od nazwy wsi, miasteczka i miasta, uderza ład architektoniczny i troska o przestrzeń publiczną. W Oud-Rekem jest jednak wyjątkowo: wypielęgnowane fasady kamieniczek (ilustracja 3 i 4) ozdobione są kwiatami (ilustracja 5 i 6), a starannie utrzymane ogrody i ogródki (ilustracja 7) urzekają pomysłowym zaaranżowaniem. Nie dziwmy się zatem, że od 2008 roku miejscowość ta nosi dumnie tytuł „Najpiękniejszej wioski Flandrii”. Mieszkańcy są z niego bardzo dumni i nie dziwmy się: wszak w konkursie brało udział pół setki „wiosek” z pięciu prowincji. Słowa „Oud-Rekem. Het mooiste dorp van Vlaanderen” eksponowane są nie tylko na stronach internetowych tutejszych instytucji i firm, ale także w miejscach… najbardziej nietypowych (ilustracja 8).
Przy Groenplaats
Wśród uliczek starego Rekem odkrywamy Groenplaats, zgodnie z nazwą nie tylko tonący w zieleni, ale także pełen najważniejszych budynków tej nietypowej „wsi”. Pod adresem Groenplaats 4 widzimy chyba najpiękniejszy z nich: kamieniczkę o śnieżnobiałym kolorze ścian (ilustracja 9 i 10), z kontrastującymi z nimi charakterystycznymi niebieskimi okiennicami (ilustracja 11). Budynek pochodzi z roku 1820 i to w nim właśnie znajduje się interesujące nas muzeum.
Museumapotheek dr. Humblé
Zgodnie z nazwą Museumapotheek dr. Humblé, chroni spuściznę lekarskiej rodziny Humblé. Jej dwaj przedstawiciele: Gerard oraz Frans prowadzili w Rekem praktykę lekarską od roku 1891 do 1970. Mieściła się ona przy pobliskiej Herenstraat, w domu noszącym nazwę „De Roomse Keizer” („Pod Cesarzem Rzymski”). W obecnym kształcie Museumapotheek, dzięki hojnemu darowi rodziny Humblé, od roku 2009 udostępnia zwiedzającym „aptekę domową”belgijskiego lekarza.
Pamiętajmy, że to nie tylko apteka, ale także gabinet lekarski, nie dziwmy się zatem, że oglądać będziemy tutaj również eksponaty typowe dla tej właśnie profesji i to wykonywanej na wsi. Widzimy krzesło porodowe, fotel dentystyczny, kleszcze ginekologiczne, narzędzia chirurgiczne, sterylizatory, baseny sanitarne…
W „Aptece domowej”
Farmaceutę będzie jednak oczywiście najbardziej interesować… farmacja, czyli wyposażenie apteczne! Ku naszemu zaskoczeniu nie różni się ono od tego, które spotykamy w placówkach muzealnych, prezentujących typowe, dawne „apteki publiczne” i szpitalne.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że najciekawszym eksponatem jest „pierwszy stół” tej niezwykłej apteki. Spójrzmy na ilustrację 12 (ze zbiorów Gminy Lanaken). Na meblu, opatrzonym nieodłącznym pulpitem oraz wagą, namalowano harmonijnie sąsiadujące: kielich Higiei z wężem eskulapa oraz kaduceusz, opleciony dwoma wężami i z parą skrzydeł. Ale oczywiście to nie wszystko, wszak za „pierwszym stołem” widzimy piękne, drewniane apteczne meble z nieodłączną szafką na trucizny. Posiadają one bogate rzeźbienia (ilustracja 13, ze zbiorów Gminy Lanaken), szuflady zaś – ozdobne napisy (ilustracja 14, ze zbiorów Gminy Lanaken). Na półkach wyeksponowano bardzo ciekawą kolekcję naczyń aptecznych (głównie szklanych i mniej licznych – porcelanowych) z odręcznie nanoszonymi etykietami. Dzięki nim możemy dowiedzieć się z jakich surowców lekarz komponował… własnoręcznie zapisywane leki! Zachęcamy zatem do uważnego zapoznania się z ilustracjami 15 i 16 (ze zbiorów Gminy Lanaken) i zwracamy przy tym uwagę, że w wielu naczyniach nadal znajduje się oryginalna zawartość.
I wreszcie utensylia apteczne. Na wspomnianym już „pierwszym stole”, obok wagi, znajduje się także pigulnica oraz moździerz z pistlem (Ilustracja 17, ze zbiorów Gminy Lanaken). Kolejne wagi i moździerze widzimy również na meblach aptecznych. Wzrok przyciąga butelka na płynną postać leku, z firmową etykietą: Dr Humblé Rekem. Posiada ona drukowane adnotacje, oczywiście w dwóch językach, francuskim i niderlandzkim: Usage externe – Uitwending gebruik. Widnieje na niej również wykonany odręcznie opis zawartości. Bez chwili zastanowienia odczytuje go chyba tylko… farmaceuta (ilustracja 18, ze zbiorów Gminy Lanaken).
Zakończenie
I tak oto odkryliśmy kolejne oblicze belgijskich muzeów farmacji… Były wśród nich apteki farmaceutów (Maaseik) i lekarzy (Oud-Rekem). Były muzea urządzone dzięki pracy, wysiłkowi i poświęceniu działaczy społecznych (Diest) i wchodzące w skład dużych muzeów-instytucji (dwa muzea w Brugii, muzeum w Aarschot i Maaseik). Była apteka wiejska (Oud-Rekem), apteki z małych miasteczek (Aaarschot, Diest i Maaseik) oraz z dużego miasta (Brugia). Były wreszcie apteki, którym towarzyszyły ogrody roślin leczniczych (Maaseik i Brugia).
Wszystkie jednak do tej pory odwiedzone muzea znajdowały się w Regionie Flamandzkim. Pora teraz udać się na południe i odwiedzić Region Waloński. Jakie muzeum tam odkryjemy? Ku zachęcie zdradzimy tylko, że – podobnie jak te w Maaseik i Brugii – posiadać będzie ono swój ogród roślin leczniczych. Pełen starych, owocowych drzew, słoneczników, trawiastych ścieżek oraz… brzęczenia dzikich pszczół. Zapraszamy do Lessines!