Newsletter
Aptekarz Polski
Archiwum
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • EKSPERCISprawdź
  • SZKOLENIAWeź udział
  • PODCASTYPosłuchaj
  • WIDEOObejrzyj
  • WYWIADYPrzeczytaj
  • EKSPERCISprawdź
  • SZKOLENIAWeź udział
  • PODCASTYPosłuchaj
  • WIDEOObejrzyj
  • WYWIADYPrzeczytaj
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
Aptekarz Polski
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
Strona główna Aktualności

Ogrody Bretanii

mgr farm. Joanna Bilekdr hab. Maciej Bilek, prof. URAutormgr farm. Joanna Bilekidr hab. Maciej Bilek, prof. UR
19/05/2025
fot. M. Bilek

A może zamiast piasku – granitowe skały? Zamiast plażowego ręcznika – wędrówka wiejską drogą i ścieżką nad Oceanem? Zamiast małego pokoiku i zgiełku hotelowych śniadań – urocza, kamienna Gîte i codzienne, samodzielne wyprawy po bagietki? Tak, to już ostatnie tygodnie przed wakacjami i tych wszystkich Czytelników, którzy nie podjęli jeszcze decyzji o miejscu spędzenia urlopu zapraszamy do lektury artykułu o Bretanii. To jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc na naszym kontynencie, tonące w bujnej zieleni i obmywane z trzech stron przez niezgłębiony i niepokorny Ocean.

Bretania to autentyczność, to serdeczni i niezwykle życzliwy mieszkańcy, to kilkusetletnie kamienne domki z nie mniej wiekowymi dębami na podwórkach, to intrygujący i tak bardzo odmienny od francuskiego język bretoński, to wreszcie przybysze z całej Europy, szukający wytchnienia od szaleństwa współczesnej rzeczywistości. I wreszcie Bretania to… prywatne ogrody botaniczne i jeden „ukryty skarb historii farmacji”, do których odwiedzenia właśnie zapraszamy Czytelników!

Bretania i bretoński

Na początek zapytajmy: Bretagne czy Breizh? W Bretanii mówi się oczywiście w języku francuskim, ale wiele – głównie starszych – osób wciąż porozumiewa się w Brezhoneg, czyli po bretońsku (i z dumą stwierdza w języku francuskim: Je suis breton/ne, jestem Bretończykiem/Bretonką). Język ten powszechny jest także w przestrzeni publicznej, przede wszystkim w nazwach miejscowości i instytucji, a dzieci uczą się go w szkołach. Dla przybysza różnice pomiędzy językiem francuskim i bretońskim stają się oczywiste w czasie przejazdu przez kolejne miejscowości, przykładowo na jednej tablicy informacyjnej widzimy nazwę, np. francuską: Lampaul-Ploudalmézeau i bretońską: Lambaol-Gwitalmeze. Tutaj podobieństwo jest jeszcze wyczuwalne, ale w miejscowościach tych napotykamy biuro turystyczne, czyli Office de Tourisme. Po bretońsku to… Ti an douristed. Oczywiście witamy się tu: Bonjour, ale na ścianie widnieje analogiczne bretońskie słowo: Demat… Od razu widać, że bretoński, jako język celtycki, jest zdecydowanie twardszy od francuskiego, a wiele słów przenosi nas swym brzmieniem na północ i północny wschód Europy.

Bretończycy kochają swoją Bretanię ogromnie, a lokalny patriotyzm manifestuje się w powiewających nad wieloma domami charakterystycznych, biało-czarnych bretońskich flagach, w samochodowych naklejkach z bretońskim herbem, wreszcie – w powszechnej obecności triskelionu (Le triskèle), który pojawia się praktycznie wszędzie i jest towarzyszem nie tylko turystycznych pamiątek, ale także większości przedmiotów codziennego użytku. 

Jednak w Bretanii słychać również bardzo często i inne języki: angielski, niderlandzki i niemiecki. Mamy tutaj całe wioski wykupione przez Holendrów, którzy zakładają również gospodarstwa i prowadzą „agroturystykę”. Są miasteczka w których większość kamieniczek jest własnością Anglików. Swoje domy mają tutaj Belgowie, a kilka nadmorskich kurortów od dawna już zdominowanych jest przez turystów niemieckich i szwajcarskich… Dlaczego ci wszyscy ludzie tak bardzo pokochali Bretanię? Dlaczego porzucili swe domy, miejsca pracy, swoje ojczyzny i rodziny? Pytaliśmy o to wielokrotnie i nigdy nie usłyszeliśmy racjonalnej odpowiedzi. Bo to po prostu jest Bretania, można usłyszeć najczęściej. „Po prostu” czyli jaka? Tutaj odpowiedzi są bardzo różnorodne: spokojna i zielona. Zniewalająca i przyciągająca. Nieznośna ze swą zmienną pogodą, ale zarazem jedyna i bezkonkurencyjna jako najlepsze możliwe miejsce do życia. Życia z dala od wielkich problemów cywilizacji XXI wieku, wszak wieś bretońska to wzorcowa prowincja – wielkoobszarowe gospodarstwa rolne zajmują się najczęściej hodowlą krów. Wciąż obecne jest sadownictwo, wszak z czegoś trzeba przecież zrobić słynny bretoński cydr, niskoalkoholowy napój z jabłek, którym popija się nie mniej znane naleśniki, w tradycyjnej wersji przygotowywane z mąki gryczanej…

Tak, Bretania to prawdziwy fenomen na mapie Europy i jako wielbiciele tego miejsca także i my postaramy się odpowiedzieć na pytanie: co takiego niezwykłego jest w tym regionie? Będzie to odpowiedź udzielona z perspektywy farmaceutów i oczywiście w sposób subiektywny.

Wyjątkowe światło

Polski podróżny przemierzający Bretanię, dopóki nie dotrze do Oceanu, może pomyśleć, że jedzie właśnie przez Pogórze Dynowskie, Pogórze Ciężkowickie lub Beskid Niski. Także florę Polski i Bretanii na pierwszy rzut oka różni niewiele, dosłownie kilka gatunków, m.in. drzewa i krzewy: masowo występujący kasztan jadalny, dekoracyjny ostrokrzew oraz ozdoba miedz i skajów lasu – kolcolist. Naszym zdaniem największa różnica pomiędzy Polską i Bretanią dotyczy światła – jest ono tutaj całkowicie inne! To dzięki niemu Bretania jest miejscem, gdzie wszystko jest intensywniejsze: kolor liści i trawy, błękit nieba i złociste promienie słońca, które grają na kamiennych, granitowych domkach i ich niebieskich okiennicach. To właśnie to wyjątkowo silne bretońskie światło wydobywa z otaczającej nas przyrody całą jej potęgę, zmienność i bogactwo.

Refleksje takie towarzyszyć musiały polskim przybyszom chyba już od dawna. Na północnym wybrzeżu Bretanii (Côte de granit rose), tuż przy miejscowości Ploumanac’h, przez wiele lat swą prywatną wyspę (Île de Costaérès) posiadał słynny lwowski matematyk i wynalazca Bruno Abdank-Abakanowicz (1852-1900). W wybudowanym przez niego i istniejącym do dziś „zamku” (Le château de Costaérès), gościł nie tylko Henryk Sienkiewicz (pisał tu „Quo Vadis?”), ale także najwybitniejsi polscy malarze – Aleksander Gierymski i Leon Wyczółkowski. W innym z kolei miejscu Bretanii, na wybrzeżu nieopodal Pont Aven, w miejscowości Pouldu, malował słynny Paul Gauguin do którego dołączyli liczni uczniowie. Tak powstała słynna „Szkoła z Pont Aven” (École de Pont-Aven). Stworzyła ona swój własny niepowtarzalny styl, daleko odchodzący od panującego wówczas realizmu i impresjonizmu. Gauguin inspirował się sztuką japońską i ludową sztuką europejską oraz średniowiecznymi witrażami, a świat przedstawiał barwnymi, wyraźnie wyodrębnionymi plamami, z urzekającą – i tylko pozorną – prostotą. Jednym z ulubionych (i najlepszych!) uczniów Gauguina był nasz rodak, Wojciech Ślewiński (1856-1918). Pokochał on Bretanię tak bardzo, że przeprowadził się tutaj i w pobliskim Doëlan zakupił piękną posiadłość (manoir de Kersimon). To właśnie dzięki jego twórczości Polacy poznali Bretanię i jej uroki, a w poszukiwaniu inspiracji do starszego kolegi przybyli wybitni polscy malarze: Tadeusz Makowski i Stanisław Ignacy Witkiewicz.

Wszędzie woda, zawsze wiatr

Dość jednak o świetle. Kolejnym wyróżnikiem Bretanii jest woda. To chyba jedno z nielicznych miejsc naszego kontynentu, gdzie jest jej wciąż dużo, a czasem nawet – za dużo. Faktycznie, słowo „woda” zyskuje w Bretanii dla przybysza zupełnie nowe znaczenie, głównie poprzez obserwację nader częstego deszczu za oknem. Jak bowiem wiadomo – w Bretanii pada tylko… raz w roku, od 1 stycznia do 31 grudnia. Wnętrze półwyspu pełne jest rzek, potoczków, strumyków, stawów i śródleśnych jeziorek. Jest tu wszędzie mokro: na ziemi i w powietrzu. Bretończycy narzekają na tę wilgoć oskarżając ją o rozmaite zdrowotne przypadłości (głównie reumatyczne), ale chyba tylko dlatego, że nie znają z własnego doświadczenia pojęcia suszy.

Woda, deszcz i nagłe, często kilkusekundowe przebłyski słońca, są jednak nieodłączną częścią miejscowego kolorytu. Ale przecież do Bretanii przybywa się przede wszystkim po to, aby obserwować wodę pod jeszcze inną postacią – bezkresnego Oceanu, starającego się od milionów lat wygładzić wciąż ostre krawędzie przybrzeżnych skał o najbardziej fantazyjnych kształtach: kominów, łuków, okien. Kontakt z Oceanem i skałami tymi rodzi pokorę i głęboką refleksję, wszak – w zależności od życiowej chwili – można się utożsamiać bądź z Oceanem, bądź też z wybrzeżem… Obserwacja przypływów i odpływów, pomiędzy którymi różnice wynoszą nawet do dziesięciu metrów, prowadzi do nieuchronnego wniosku – Ocean, pełen życia pod przeróżnymi postaciami, również i sam „żyje”. Była plaża – nie ma plaży, były potężne skały – teraz ponad powierzchnię wody wystają zaledwie ich szczyty, łodzie rybackie leżały przewrócone na burtę –  teraz kołyszą się na falach… Widok Oceanu dodaje siły, uczy konsekwencji, stanowczości i pewności siebie, przepaja energią, wpływa fenomenalnie na ludzką psychikę. Nad Morzem Śródziemnym można odpocząć, zwolnić, zrelaksować się i rozleniwić. Do Bretanii, nad Ocean, jedzie się, by nabrać sił i krzepkości, a równocześnie zadumać nad sobą i otaczającym światem.

Ilustracja 1
Ilustracja 2
Ilustracja 3
Ilustracja 4
Ilustracja 5
Ilustracja 6
Ilustracja 7
Ilustracja 8
Ilustracja 9
Ilustracja 10
Ilustracja 11
Ilustracja 12
Ilustracja 13
Ilustracja 14
Ilustracja 15
Ilustracja 16
Ilustracja 17
Ilustracja 18
Ilustracja 19
Ilustracja 20

Ocean jest elementarną częścią bretońskiej kultury. Dzieci z tutejszych szkół regularnie zawożone są nad Ocean i szkolą się w pływaniu i żeglarstwie. Ocean sięga również daleko… w głąb lądu, bowiem nawet i sto kilometrów od Oceanu wszędzie widzimy morskie dekoracje: muszle świętego Jakuba, liny okrętowe, rybackie łódki i akcesoria…

Żywiołem ściśle związanym z Oceanem, szczególnie intensywnym w północnej części wybrzeża Bretanii, jest wiatr. Bywają miejsca w których wieje praktycznie cały czas i dopiero jednodniowa przerwa uzmysławia, że… czegoś bardzo nam brakuje. Najpierw pojawia się niepokój i dezorientacja – a potem dopiero przychodzi odkrycie, że po prostu nie wieje! Jesienią codzienny wiatr zyskuje na sile i pozwala na obserwację spektakularnych sztormowych fal, oczywiście najlepiej z domu, bo wyjście na spacer jest prawie niemożliwe: fruwające przedmioty codziennego użytku i gałęzie czynią ten czas naprawdę bardzo niebezpiecznym. Nadejście każdego tempête wzbudza trwogę Bretończyków, zwłaszcza tych, którzy doświadczyli w swojej okolicy skutków sztormu Ciarán w 2023 roku. I nie ma się co dziwić – prędkość wiatru przekraczała wówczas 200 km/h, a ogromne drzewa wciąż leżą powyrywane z korzeniami, zaś wiele dachów domów i zabudowań gospodarczych nadal czeka na odbudowę.

Zieleń roślin i potęga drzew

I trzeci wyróżnik Bretanii: zieleń drzew i wszystkich roślin w ogóle. W Bretanii prawie nigdy nie jest gorąco. Gdy większa część Europy latem smaży się w ponad trzydziestostopniowych upałach, w Bretanii średnia temperatura nie przekracza stopni dwudziestu, a do tego – ożywczy wiatr i oczywiście przelotne opady deszczu. Owszem, wiosną bywa kilka gorących dni, a rzadziej tygodni, które „przenoszą” Bretanię i Bretończyków nad Morze Śródziemne, ale w lecie temperatura na ogół normuje się. Wszystko to sprawia, że wegetacja roślin jest w Bretanii tak bujna, jak chyba nigdzie indziej. Śródpolne miedze są prawdziwymi oazami zieleni, a porastające je pokrzywy, jeżyny, powszechnie występujące języczniki i wiele innych gatunków paproci tworzą nieprzebyte gęstwiny.

W Bretanii, być może w związku z celtycką przeszłością, bardzo szanuje się drzewa, szczególnie dęby. Kilkusetletni, potężny dąb na podwórku to codzienność, a przepiękne, stare okazy bluszczu porastają niemal wszystko: od drzew, poprzez domy, na zapomnianych samochodach skończywszy. O tak, warto pojechać do Bretanii nie tylko w celu obserwacji Oceanu, ale także, by uczyć się zachwytu nad otaczającą roślinnością i sycić oczy świeżą przez cały rok zielenią. Warto przybyć tu nie tylko po to, aby słuchać Oceanu, ale także – śpiewu przebogatej awifauny i szumu prastarych drzew. Ta wszechobecna zieloność i bujna wegetacja swój najpiękniejszy wyraz znajduje w miejscach miłych sercu każdego farmaceuty – w ogrodach botanicznych.

Ogrody Bretanii

W Bretanii naliczyć można kilkadziesiąt (!) ogrodów botanicznych – wiele opisanych jest na znakomitej stronie internetowej Comité des Parcs et Jardins de France, wszystkie zaś na stronie Association des Parcs et Jardins de Bretagne. Część z nich to placówki szeroko znane i cenione na całym świecie. Na pierwszym miejscu wymienić należy imponujący, trzydziestohektarowy ogród Conservatoire botanique national de Brest. To jedna z największych na świecie kolekcji rzadkich, skrajnie zagrożonych i ginących roślin tropikalnych Ameryki Południowej, Afryki i Azji. To daleki, egzotyczny świat lasów deszczowych, który odtworzono na bretońskim wybrzeżu.

Drugi niezwykle ciekawy ogród powstał w sadzie owocowym dawnego opactwa l’Abbaye de Daoulas. To miejsce w sposób szczególny powinno zainteresować farmaceutów, zgromadzono tutaj bowiem trzysta gatunków roślin, a zaprezentowano je – uwaga! – w sposób charakterystyczny dla średniowiecznych, przyklasztornych ogrodów roślin leczniczych. Dzięki temu Les jardins de l’Abbaye de Daoulas stanowi miejsce wyjątkowe, przenoszące gościa aż do początków tradycji ziołolecznictwa, nie tylko jednak europejskiego, a ogólnoświatowego, wszak prezentowane są tutaj gatunki roślin leczniczych reprezentatywne dla pharmacopées traditionnelles des cinq continents. 

I trzecie miejsce, które warto wymienić to Jardin botanique Yves Rocher de La Gacilly. Idea ogrodu botanicznego uległa tutaj daleko idącej ewolucji. Owszem, ogród słynie z jednej z największych kolekcji szałwii, przede wszystkim jednak celem jego jest ukazanie interakcji człowieka i roślin na jak największej liczbie płaszczyzn: praktycznych i kulturowych. W związku z tym, pośród tysiąca pięciuset gatunków roślin, prezentowane są roślin lecznicze (w tym „aromatyczne”), rośliny stosowane w przemyśle kosmetycznym i perfumeryjnym, rośliny jadalne, przemysłowe i barwierskie, a także rośliny pustynne i tropikalne.

Ce parc est ouvert au public, czyli bretońskie ogrody prywatne

My jednak – tradycyjnie już – chcemy zwrócić uwagę Czytelników na miejsca mniej znane, a zarazem na fenomen bretońskich prywatnych ogrodów botanicznych. Mniejsze od powyżej wymienionych, pełne są jednak uroku, wyjątkowej atmosfery i – oczywiście – przepięknych roślin. Te prywatne ogrody botaniczne zakładają wszyscy – rolnicy i arystokraci, właściciele pałaców i miejskich kamienic, wreszcie – zakony i firmy. Część z ogrodów udostępniana jest tylko kilka razy w ciągu roku, w czasie ogólnobretońskich „dni otwartych”, część otwarta jest w określone dni tygodnia, inne jeszcze – po wcześniejszym umówieniu się. I z takiej właśnie możliwości skorzystaliśmy w Gouarec (Un Jardin en ville) i Plévin (Jardin Au Bout de La Lande). W miejscu tym prosimy, aby właściciele tych ogrodów – odpowiednio – pani Marilyn Le Moign oraz państwo Dominique i Jean-Luc Riou przyjęli nasze serdeczne podziękowania za gościnność, poświęcony czas i piękne opowieści o ich ogrodach. Natomiast wyrazy najwyższej sympatii i nie mniej serdeczne podziękowania kierujemy do państwa Nelly i Marca Hamon, dzięki którym mogliśmy do opisywanych ogrodów dotrzeć i poznać wiele innych pięknych zakątków Bretanii!

„Ogród w mieście”

Gouarec (bret. Gwareg) to niewielkie, urokliwe miasteczko pięknie położone nad słynnym Kanałem Nantes-Brest. I właśnie tuż przy tym kanale, a jednocześnie w ścisłym centrum, położony jest Un Jardin en ville, czyli „Ogród w mieście”. Trudno o bardziej trafną nazwę! Wokół nas korytarze ze ścianami kamiennych domów, a tymczasem za dyskretnym murem biegnącym wzdłuż jednej z głównych ulic miasteczka, odnajdujemy prawdziwą oazę zielni, mały lepszy świat wyczarowany na powierzchni 8000 m². Mamy tutaj zatem do czynienia z prawdziwym „botanicznym ukrytym skarbem”!

Pierwotnie Un Jardin en ville był po prostu parkiem otaczającym piękny budynek mieszkalny z okresu dwudziestolecia międzywojennego, wyróżniający się wysokością w całym miasteczku. W roku 1993 podjęto decyzję o stworzeniu na terenie parku także ogrodu botanicznego, który stopniowo zyskiwał kolejne działy: ogród w stylu francuskim, ogród w stylu japońskim, „ogród wodny” i „ogród naturalny”; pojawiły się również tarasy, schodzące w dół od domu mieszkalnego w stronę Kanału. W efekcie powstało specyficzne i budujące pozytywną atmosferę połączenie: oto wiekowe drzewa, m.in., dęby, lipy, kasztanowce i jesiony, tworzą okap dla nieprzebranego bogactwa roślin: ozdobnych i leczniczych.

Rozwój i obecne piękno Un Jardin en ville to wspólne dzieło architekta krajobrazu, pana Michela Gesret oraz pani Marilyn Le Moign właścicielki posiadłości. Od samego początku projektowali oni ogród specjalnie tak, aby przez cały rok można było oglądać kwitnące rośliny, przy czym najwięcej jest ich oczywiście na przełomie wiosny i lata. Opracowując niniejszy artykuł zaczęliśmy zastanawiać się, jakie słowa mogłyby najlepiej scharakteryzować Un Jardin en ville. I bardzo szybko je znaleźliśmy: to elegancja. Bo faktycznie ogród ten cechuje się perfekcyjnym urządzeniem, dbałością o każdy, najdrobniejszy nawet szczegół i doborem wykwintnych materiałów z których wykonane są ławeczki, donice i plenerowe rzeźby. Ścieżki wyłożono czarnymi łupkami, a otaczające je żywopłoty utrzymywane są w doskonałych kształtach.

Nasza wizyta w Gouarec przypadła w kwietniu. W Bretanii wiosna przychodzi znacznie szybciej jak w Polsce, był to zatem najpiękniejszy czas budzenia się natury do życia. Nie będziemy nawet silić się, aby opisać bogactwo, piękno i wspomnianą elegancję Un Jardin en ville, pozostawiamy zatem Czytelników z fotografiami wykonanymi w tym ogrodzie.    

Ilustracja 21
Ilustracja 22
Ilustracja 23
Ilustracja 24
Ilustracja 25
Ilustracja 26
Ilustracja 27
Ilustracja 28
Ilustracja 29
Ilustracja 30
Ilustracja 31
Ilustracja 32
Ilustracja 33
Ilustracja 34
Ilustracja 35
Ilustracja 36
Ilustracja 37
Ilustracja 38
Ilustracja 39
Ilustracja 40

Ogród w Górach Czarnych

Góry Czarne (franc. Les montagnes Noires, bret. Menez Du) to jedno z bretońskich pasm górskich. „Czarne”, ponieważ występują tutaj czarne łupki, znajdujące w Bretanii wielorakie zastosowania, poczynając od krycia dachów, poprzez tabliczki z numerami domów, kończąc na podkładkach pod gorące naczynia. Z daleka, szczególnie w porównaniu z pobliskimi, skalistymi Monts d’Arrée, Góry Czarne wyglądają dość niepozornie i dopiero widok od strony Plouray faktycznie zapowiada ich wyjątkową naturę: surowe kształty, pokryte brązowo-rudą roślinnością, budzą respekt, a przybyszowi z Polski przypominać mogą najwyższe piętra Bieszczadów. Aby z Górami Czarnymi zawrzeć bliższą znajomość nie jest konieczna żadna wspinaczka. Ich szczyty to bardzo często tereny rolnicze, poprzecinane zwykłymi, dostępnymi dla wszystkich drogami.

Już sam przejazd tymi trasami pozwala natychmiast zakochać się w przepięknych, rozległych panoramach, dzięki którym możemy oglądać Bretanię w promieniu kilkudziesięciu kilometrów! To stąd właśnie widać, jak zmienna jest tutaj pogoda: z jednej strony będziemy zatem oglądać promienie słońca przebijające się przez chmury i oświetlające pastwiska pełne krów, z drugiej zaś – potężną ulewę, która wkrótce do nas dotrze… I to właśnie tam, na szczytach Les montagnes Noires uzmysławiamy sobie, że faktycznie – mamy do czynienia z prawdziwymi górami!

I również tam, u podnóży szczytu Minez Gliguéric (304 m.n.p.m), znajduje się przepiękny, dwuhektarowy Jardin Au Bout de La Lande, kolejny prywatny ogród botaniczny, całkowicie jednak inny od tego w Gouarec. Trafiliśmy tam nieprzypadkowo w pierwszych dniach maja. To właśnie wtedy specjalność ogrodu – rododendrony rozkwitają w najbardziej zjawiskowy sposób! Powietrze ogrodu wypełniały wspaniałe zapachy, brzęczenie pszczół i atmosfera wszechogarniającej błogości. Barwy, kształty i zapachy kwiatów rozmaitych odmian rododendronów przerosły nasze wszelkie oczekiwania – prosimy zatem Czytelników o spojrzenie na ilustracje i… zachwycenie się tymi kwiatami.

Ilustracja 41
Ilustracja 42
Ilustracja 43
Ilustracja 44
Ilustracja 45
Ilustracja 46
Ilustracja 47
Ilustracja 48
Ilustracja 49
Ilustracja 50
Ilustracja 51
Ilustracja 52
Ilustracja 53
Ilustracja 54
Ilustracja 55
Ilustracja 56
Ilustracja 57
Ilustracja 58
Ilustracja 59
Ilustracja 60

Znakomitym i bardzo pomysłowym rozwiązaniem jest poprowadzenie przez Jardin Au Bout de La Lande wąskich i krętych ścieżek, dzięki którym gość ogrodu przedziera się wręcz przez bujną zieleń i czuje niczym w naturalnym środowisku występowania prezentowanych tu roślin. Każda ze ścieżek ma swoją nazwę: jest ścieżka piwonii, hortensji, kamelii, a nawet ścieżka dębów, dodajmy – pięknych, starych dębów, które od wschodniej strony ograniczają ogród. Od południa zaś i zachodu Jardin Au Bout de La Lande bardzo umiejętnie otoczono pasem brzóz, dzięki którym jest to zamknięta, oddzielona od świata enklawa roślin, zieleni, kolorów i zapachów. Ujęła nas tutaj także obecność roślin leczniczych: wyjątkowymi kolorami wita gości eszolcja, której poświęciliśmy na łamach „Aptekarza Polskiego” artykuł zatytułowany „Zalecenia Europejskiej Agencji Leków dla ziela eszolcji”. Są też piękne okazy kozłka i glistnika. 

Ale Jardin Au Bout de La Lande to nie tylko ogród botaniczny, to także – pośród obszarów rolniczych – miejsce będące schronieniem owadów i ptaków. Ogród włączył się w bardzo interesujący program „Refuges LPO”, czyli miejsc w których zwierzęta mogą – choć na chwilę – odnaleźć bezpieczny kąt, ale także mieszkać, rozmnażać się i wzrastać. Właściciele ogrodu uczestniczą także w pracach stowarzyszenia „VivArmor Nature”, promującego ochronę przyrody i walczącego o zachowanie bioróżnorodności biologicznej departamentu Cotes d’Armor. Ogród Jardin Au Bout de La Lande to zatem nie tylko miejsce w którym zgromadzono i wspaniale wyeksponowano rośliny, to także znakomity dowód na powszechny we Francji szacunek dla przyrody, na codzienne zaangażowanie w jej aktywną ochronę i pracę na rzecz bioróżnorodności. Wszak akredytowanym miejscem schronienia dzikich zwierząt może być nie tylko prywatny ogród botaniczny, ale nawet… domowy balkon z czego wiele osób korzysta. Francuzi bardzo chętnie i bardzo głęboko angażują się w ochronę przyrody i potrafią – unikając wielkich słów i górnolotnych haseł – wprowadzać ją po prostu w swoje najbliższe otoczenie i codzienne życie. Skromnie i bez rozgłosu, za to bardzo skutecznie.   

Bretoński „Ukryty skarb historii farmacji”

Co prawda artykuł niniejszy poświęciliśmy bretońskim ogrodom botanicznym, nie możemy jednak zakończyć go bez przekazania Czytelnikom bardzo ważnej informacji. Otóż w Bretanii znajduje się jeden z europejskich „ukrytych skarbów historii farmacji”. Kilka z nich: L’officine Lotar w Lille, Museumapotheek Oscar Van Schoor w Antwerpii oraz Apothekenmuseum w Naumburgu już na łamach „Aptekarza Polskiego” opisaliśmy. W Rennes (bret. Roazhon), stolicy Bretanii, siłami stowarzyszenia Le Conservatoire du Patrimoine Hospitalier de Rennes urządzono tymczasem imponującą, kompleksową wystawę dotyczącą historii: medycyny i chirurgii, stomatologii, radiologii, rozmaitym formom opieki nad pacjentem i wreszcie – farmacji, którą reprezentuje przepiękne wnętrze apteki. 

Organizatorzy Le Conservatoire du Patrimoine Hospitalier de Rennes, idąc w ślad za najlepszymi muzealnymi trendami, postanowili całą ekspozycję pokazać również w Internecie, dzięki czemu każdy, bez wychodzenia z domu, może ją zdalnie odwiedzić. Jako farmaceuci spójrzmy zatem na zakładkę „Pharmacie et stérilisation” i zobaczmy, jakie aptekarskie eksponaty zgromadzono w Rennes. Wszystkie fotografie opatrzone są szczegółowymi, profesjonalnie zredagowanymi opisami i – często – licznymi, aptekarskimi anegdotami, które z łatwością możemy na język polski przetłumaczyć.

Oglądając fotografie na poleconej stronie internetowej zachwyćmy się przede wszystkim meblami apteki z Paimpol – to jeden ze słynnych, bretońskich kurortów, znany z ruin opactwa Abbaye de Beauport. Meble tamtejszej apteki są darem potomków dawnego właściciela – Philippe’a Huon, który na przełomie XIX i XX wieku słynął z produkcji i rozprowadzania tranu. Nie dziwmy się jednak: wszak to właśnie rybacy z Paimpol przez długie lata zajmowali się dalekomorskimi wyprawami i połowami dorszów!

Pod wskazanym powyżej linkiem oglądnąć można również zdjęcia innych pięknych aptecznych eksponatów, pochodzących z kilku bretońskich aptek. Są zatem szklane naczynia z etykietami przygotowanymi – jak możemy przypuszczać – własnoręcznie przez aptekarza, są rozmaite utensylia i tak rzadkie na europejskim rynku antykwarycznym firmowe naczynia na leki sporządzane w aptece (porcelanowe i tekturowe). Szczególnie duże wrażenie robią dawne opakowania z nadal zachowanymi lekami „gotowymi”. Są również imponujące moździerze wykonane z różnych materiałów, pigulnice, formy do czopków i sterylizatory. Jest wreszcie zeszyt recepturowy (w którym podglądnąć możemy składy wykonanych leków) oraz „Farmakopea Francuska” z 1895 roku. Przypominamy, że jej współczesne wydanie kilka razy już na łamach „Aptekarza Polskiego” przywoływaliśmy w cyklu „Recepturowe wędrówki po Europie” (patrz: cz. 1, 2, 3 i 4).

Gorąco zachęcamy Czytelników „Aptekarza Polskiego” do oglądnięcia tych wszystkich „ukrytych skarbów” – dzięki zaangażowaniu pracowników Le Conservatoire du Patrimoine Hospitalier de Rennes, każdy może bowiem odwiedzić i poznać dawną, francuską aptekę!

Zakończenie

Być może po lekturze niniejszego artykułu pośród Czytelników znajdą się osoby, które zapragnęły zwiedzić Bretanię. Wspaniale! Aby jednak pozostać autorami w pełni odpowiedzialnymi pozwolimy sobie na kilka porad. Naszym zdaniem „prawdziwa Bretania” to nie duże miasta pełne wybitnych zabytków, a nawet nie małe i niezwykle urokliwe miasteczka. To nie turystyczne kurorty, choć trzeba przyznać, że kicz i tandeta są tu – ciekawostka! – nieobecne. Aby poznać „prawdziwą Bretanię” trzeba pojechać na bretońską wieś i wynająć tzw. Gîte, czyli niewielki, kamienny domek, liczący sobie zwykle kilkaset lat, a obecnie dostosowany do wynajmu dla wymagających turystów. Oczywiście im bliżej Oceanu, tym lepiej. Te bretońskie kamienne domki (obowiązkowo z niebieskimi okiennicami!) są kolejnym wyróżnikiem tego regionu. Wydają się być bardziej częścią krajobrazu, aniżeli dziełem człowieka, przedłużeniem nadmorskich granitowych skał, które niespodziewanie pojawiły się z dala od morza. To tam właśnie, na bretońskiej prowincji dowiemy się, jaka jest „prawdziwa Bretania”, poznamy serdecznych ludzi o wielkiej życzliwości i bardzo chętnych do pomocy. To tam wreszcie szybko poczujemy, jak bardzo Polska i Polacy są tutaj lubiani. A gdy jeszcze nasi gospodarze lub sąsiedzi dowiedzą się, że jesteśmy farmaceutami – sympatia i szacunek wzrosną jeszcze bardziej, a starsze osoby zaczną nas tytułować „doktorze”, wszak z takim właśnie tytułem kończy się we Francji studia farmaceutyczne. 

Ilustracja 61
Ilustracja 62
Ilustracja 63
Ilustracja 64
Ilustracja 65
Ilustracja 66
Ilustracja 67
Ilustracja 68
Ilustracja 69
Ilustracja 70

Zmieńmy nieco utarte wakacyjne szlaki i zamiast kolejnego wyjazdu nad ciepłe morza udajmy się nad Ocean! Polecamy Czytelnikom „Aptekarza Polskiego” wizytę w Bretanii: w krainie niezwykłego i intensywnego światła, pełnej wody, wiatru i zieleni, w miejscu uczącym pokory wobec natury i sprzyjającym refleksji, a do tego – przepajającym gościa siła i energią!

Tagi: farmacja za granicąfarmakognozjahistoria farmacjiogrody botaniczne
UdostępnijPodziel się

Chcesz otrzymywać powiadomienia o najważniejszych aktualnościach?

WYŁĄCZ
mgr farm. Joanna Bilek

mgr farm. Joanna Bilek

Joanna Bilek – magister farmacji, wychowana na zapleczu cefarmowskiej apteki wraz z mlekiem matki-farmaceutki wyssała miłość do roślin leczniczych i samodzielnego sporządzania leków. Na łamach czasopism aptekarskich, ogólnopolskich periodyków ekologicznych i lifestylowych opublikowała prawie dwieście artykułów (w tym blisko pół setki w „Aptekarzu Polskim”), poświęconych m.in. naturalnym metodom leczenia, medycynie alternatywnej, surowcom zielarskim i przyprawowym, właściwościom odżywczym owoców i warzyw. Dzielone z mężem Maciejem zamiłowanie do podróży zamieniła obecnie na wychowywanie dzieci – Mieczysława oraz Felicji i doglądanie własnego ogródka. W wolnych chwilach maluje akwarele, uwieczniając z natury rośliny lecznicze i tworząc tym samym ilustracje do swoich artykułów, destyluje olejki eteryczne, fermentuje liście rozmaitych gatunków na herbatki „liściówki”, tworzy i sprawdza na sobie i rodzinie kosmetyki domowej roboty.

dr hab. Maciej Bilek, prof. UR

dr hab. Maciej Bilek, prof. UR

Maciej Bilek – magister farmacji, doktor nauk farmaceutycznych, doktor habilitowany nauk leśnych. Temu nietypowemu połączeniu patronują przodkowie: ojciec Jerzy – farmaceuta, dziadek Mieczysław – docent doktor medycyny oraz prapradziadek Jan Nepomucen i praprapradziadek Józef – leśniczowie. Autor ponad stu publikacji naukowych, poświęconych m.in. chemizmowi, toksykologii i przetwórstwu soku brzozowego, fitochemii leśnych roślin leczniczych, zanieczyszczeniom wód studziennych, właściwościom żywieniowym płynnych środków spożywczych oraz owoców i warzyw. Autor ponad dziewięciuset (w tym ponad dwustu dla „Aptekarza Polskiego”) artykułów popularno-naukowych, dotyczących m.in. historii farmacji i medycyny, receptury aptecznej, zielarstwa i ziołolecznictwa, chemii i toksykologii żywności oraz chorób zakaźnych. Autor kilkunastu książek na temat dziejów prowincjonalnych aptek i historii farmacji w południowej Polsce. Pracownik naukowy Uniwersytetu Rzeszowskiego, wykładowca przedmiotów związanych m.in. z dietetyką, żywnością funkcjonalną, suplementami diety, surowcami leśnymi, analizą instrumentalną i zielarstwem. Najważniejszym jednak terenem działalności jest zabawa z dziećmi – Mieczysławem i Felicją.

Powiązane artykuły

Najnowsze e-wydanie Aptekarza Polskiego – 224

Najnowsze e-wydanie Aptekarza Polskiego – 224
AutorRedakcja Aptekarza Polskiego

Szanowni Państwo, drodzy Czytelnicy! „Zielone recepty” – nie jako alternatywa dla farmakoterapii, lecz jako jej naukowo uzasadnione uzupełnienie. W tym...

Czytaj więcejDetails

Farmaceuci – niewykorzystany potencjał systemu szczepień dorosłych

Farmaceuci – niewykorzystany potencjał systemu szczepień dorosłych
AutorInformacja prasowa

W obliczu dynamicznych zmian w systemie ochrony zdrowia, rola farmaceutów w działaniach na rzecz szczepień nabiera kluczowego znaczenia. Apteki stają...

Czytaj więcejDetails
Następny wpis
Z receptariuszami dookoła świata. Kanada, część 3

Z receptariuszami dookoła świata. Kanada, część 3

Najnowsze wydanie Aptekarza Polskiego Najnowsze wydanie Aptekarza Polskiego Najnowsze wydanie Aptekarza Polskiego

Przeczytaj również

Najnowsze e-wydanie Aptekarza Polskiego – 224

Najnowsze e-wydanie Aptekarza Polskiego – 224

Farmaceuci – niewykorzystany potencjał systemu szczepień dorosłych

Farmaceuci – niewykorzystany potencjał systemu szczepień dorosłych

Problemy i wyzwania związane z podaniem dziecku leku

Problemy i wyzwania związane z podaniem dziecku leku

Porozmawiajmy o… „zielonych receptach” [WYWIAD]

Porozmawiajmy o… „zielonych receptach” [WYWIAD]

Z receptariuszami dookoła świata. Kanada, część 3

Z receptariuszami dookoła świata. Kanada, część 3

Znajdź nas na Facebooku!

Subskrybuj powiadomienia

Nie przegap nowych wpisów - zapisz się na powiadomienia!

Zapisz się na powiadomienia
  • Kontakt
  • Dla reklamodawców
  • Dla autorów
  • Regulamin serwisu i Polityka Prywatności
Aptekarz Polski. Pismo Naczelnej Izby Aptekarskiej

Redakcja korzysta z zasobów: Canva.com, Pixabay.com

Dostęp do serwisu aptekarzpolski.pl przeznaczony jest dla farmaceutów oraz osób uprawnionych do wystawiania recept lub prowadzących obrót produktami leczniczymi.
W związku z odwiedzaniem witryny www.aptekarzpolski.pl przetwarzamy Twój adres IP, pliki cookies oraz dane na temat aktywności i urządzeń użytkownika. Jeżeli dane te pozwalają zidentyfikować Twoją tożsamość, wówczas będą traktowane jako dane osobowe zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady 2016/679 (RODO). Jeśli chcesz zapoznać się z informacjami dotyczącymi zasad przetwarzania Twoich danych osobowych, prosimy o przejście do Regulaminu Serwisu i Polityki Prywatności.
Rezygnuję
Dostęp do serwisu aptekarzpolski.pl przeznaczony jest dla farmaceutów oraz osób uprawnionych do wystawiania recept lub prowadzących obrót produktami leczniczymi.
W związku z odwiedzaniem witryny www.aptekarzpolski.pl przetwarzamy Twój adres IP, pliki cookies oraz dane na temat aktywności i urządzeń użytkownika. Jeżeli dane te pozwalają zidentyfikować Twoją tożsamość, wówczas będą traktowane jako dane osobowe zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady 2016/679 (RODO). Jeśli chcesz zapoznać się z informacjami dotyczącymi zasad przetwarzania Twoich danych osobowych, prosimy o przejście do Regulaminu serwisu i Polityki Prywatności.
Rezygnuję
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Aptekarz Polski
  • Najnowsze e-wydanie Aptekarza Polskiego – 223 (201e)
  • Akademia Aptekarza Polskiego – szkolenie [punkty edukacyjne]
  • Aktualności
  • Wiedza
  • Receptura
  • Trendy
  • Prawo
  • Farmacja szpitalna
  • WIDEO
  • Podcasty
  • WYWIADY
  • Opinie ekspertów

Redakcja korzysta z zasobów: Canva.com, Pixabay.com

Ta strona korzysta z plików cookies. Kontynuując korzystanie z tej witryny, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zapoznaj się z naszą Regulaminem serwisu i Polityką Prywatności.