W cyklu „Ukryte skarby historii farmacji” opisaliśmy już belgijskie muzeum towarzyszące siedzibie zawodowego stowarzyszenia i muzeum francuskie, usytuowane w uniwersyteckim korytarzu. „Ukryty skarb”, który odkryjemy dzisiaj, będzie z kolei okazją do spotkania z… apteką. Dodajmy jednak od razu – apteką wyjątkową, równocześnie nowoczesną i z tradycjami, będącą pięknym świadectwem historii jednej farmaceutycznej rodziny i jej szacunku dla przeszłości. Oto Moderne Pharmazie mit Tradition w Naumburgu!
Jak to już kilkukrotnie podkreślaliśmy, w cyklu „Ukryte skarb historii farmacji” odkrywamy europejskie muzea, które na co dzień nie są dostępne dla zwiedzających, zasługują jednak na miano ważnych i wartych odwiedzenia. Każdy taki „ukryty skarb” ma swoją specyfikę, każdemu organizatorzy poświęcili wiele starań i serca, w urządzeniu każdego widać wytrwałą pracę i dobre emocje, każdy wreszcie pozostawia piękne wspomnienia – eksponatów i spotkań. Wyprawy w poszukiwaniu naszych „ukrytych skarbów” związane są z poznawaniem i odkrywaniem zupełnie innych uwarunkowań, instytucji i ludzi, a odnajdujemy je w wyjątkowych i najbardziej niespodziewanych miejscach…
Uniwersytet i aptekarskie stowarzyszenie
Nie tak dawno wraz z Czytelnikami „Aptekarza Polskiego” zachwycaliśmy się przepiękną apteką profesora Lotara, urządzoną przy Département de Pharmacie Uniwersytetu w Lille. Dzięki niej studenci farmacji, przechodząc z jednego nowoczesnego laboratorium do drugiego, mogą codziennie oglądać apteczne naczynia, dostojne meble i tajemnicze utensylia. Chłonąc przez cały czas studiów atmosferę dawnej apteki z pewnością w swej drodze zawodowej nieraz zamyślą się nad zawodowymi tradycjami, nad posłannictwem farmaceuty i chwałą, w którą – dzięki historycznej spuściźnie – przyobleka się każda apteka.
Zupełnie inny ukryty skarb zobaczyliśmy i opisaliśmy w Belgii. Museumapotheek Oscar Van Schoor było nawet nieco podobne do L’officine Lotar i w Polsce obydwa miejsca nazwalibyśmy: apteka-muzeum. Bo i faktycznie nie są to wielkie ekspozycje, rozmieszczone na kilku piętrach, a po prostu sale w których, dzięki wyjątkowym eksponatom, udało się zrekonstruować dawne apteki. Ta w Belgii mieści się w siedzibie KAVA, czyli Koninklijke Apothekersvereniging van Antwerpen, Królewskiego Stowarzyszenia Farmaceutów w Antwerpii. Tym razem jednak nie o edukowanie studentów tutaj chodzi, a o oddziaływanie na pracujących już farmaceutów. Wszak to oni właśnie, w czasie licznych, organizowanych w KAVA konferencji, mijają tę ekspozycję i przypominają sobie o wzniosłej przeszłości naszego zawodu. Dodajmy, że w gmachu KAVA tradycje te łączą się w unikalny sposób z nowoczesnością, wszak tutaj właśnie belgijscy farmaceuci dowiadują się o trendach w opiece farmaceutycznej, wysłuchują jak włączyć aptekę w nowocześnie pojmowane zdrowie publiczne, uczą się szczepić i prowadzić akcje profilaktyczne. I wszystko to oczywiście z widokiem na starą aptekę, która nie pozwala zapomnieć – skąd jesteśmy, skąd wyszliśmy!
A zatem z historią farmacji i naszymi pięknymi aptekarskimi tradycjami można spotkać się i w uniwersyteckim korytarzu i w budynku organizacji zawodowej. Tak jak jednak wielokrotnie już udowadnialiśmy: podróże kształcą i okazuje się, że pamiątki przeszłości naszego zawodu, relikty „dawnych dobrych czasów”, odnaleźć można również w miejscu najbardziej wydawać by się mogło oczywistym, we współczesnej… aptece!
„Koleżeńska wizyta”
Aby odnaleźć kolejny europejski „ukryty skarb” wybraliśmy się do Niemiec. To zatem na naszej liście reportaży cel – jak do tej pory – najbliższy. W Niemczech muzeów farmacji jest kilkadziesiąt i z pewnością ta imponująca liczba znakomicie odzwierciedla pozycję naszego zawodu w tym kraju. Większość aptek nie tylko „robi” bardzo duże ilości leków (także okulistycznych i cytostatyków!), ale także kontroluje ich jakość – w aptecznych laboratoriach i z użyciem zaawansowanej aparatury analitycznej. Niemieckie apteki posiadają bardzo szeroki asortyment roślinnych produktów leczniczych, realizują zdalnie recepty, przygotowują leki do odbioru, współpracują z domami opieki i świadczą wiele innych usług, które dla farmaceuty polskiego są wielkim zaskoczeniem (np. wydawanie leków przy leczeniu uzależnień od narkotyków).
Czytelników zainteresowanych niemieckim aptekarstwem odsyłamy do wywiadów z polskimi farmaceutami, którzy w kraju tym pracują. Ukazały się one na łamach „Aptekarza Polskiego”:
- „Z koleżeńską wizytą po zawodową inspirację… Apteka w Niemczech”
- „Z koleżeńską wizytą po zawodową inspirację… Farmaceuta w Niemczech”
My tymczasem postanowiliśmy wejść do jednej z takich aptek, aby wreszcie osobiście przekonać się, jak wyglądają, a jednocześnie… zwiedzić muzeum farmacji!
Czy tylko kraj przemysłu?
W tym celu udaliśmy się do powiatowego miasta Naumburg. Najczęściej kraj naszych zachodnich sąsiadów kojarzymy z wielkimi, wielokulturowymi metropoliami, pokroju Berlina, Hamburga i Monachium oraz z ogromnymi zakładami przemysłowymi o znanych na całym świecie nazwach – także i tych, które na co dzień widujemy na opakowaniach leków wydawanych pacjentom. Przejeżdżający przez Niemcy zapamięta z pewnością pędzące składy kolei dużych prędkości, drapacze chmur Frankfurtu nad Menem, wielkie morskie i rzeczne porty oraz gigantyczne lotniska. Najbardziej typowy dla takiego właśnie stereotypowego wizerunku Niemiec będzie przytłaczający, przemysłowy krajobraz Zagłębia Ruhry, faktycznie idealnie pasujący do najludniejszego państwa Unii Europejskiej i jednego z najbogatszych państw świata…
Warto jednak pamiętać, że kraj ten ma także swoje inne oblicze: to sięgające aż po horyzont tereny rolnicze, setki turbin wiatrowych dostarczających ekologiczną energię i liczne śródpolne zadrzewienia, których tak bardzo w Polsce brakuje. Do niedawna jeszcze przejeżdżając przez Niemcy zobaczyć można było również bardzo dużo lasów, te jednak w ostatnich latach są w bardzo złym stanie: wskutek długotrwałej suszy drzewa stały się podatne na ataki owadów, głównie kornika drukarza. Na ogromnych obszarach konieczne są masowe wycinki chorych, wysychających osobników i nierzadkie są niestety widoki, gdy duże wzniesienie pozbawione jest w całości lasu, a o jego dawnym wyglądzie świadczą wyłącznie tysiące karp. To jednak problem ogólnoeuropejski, a nie tylko niemiecki…
Mają wreszcie Niemcy piękne, małe miasta i miasteczka, które urzekają sennym klimatem, emanują spokojem, zachęcają do dłuższego pobytu i wypoczynku w błogiej atmosferze; w przeciwieństwie do wielkich miast, które niezależnie od długości i szerokości geograficznej, niezależnie od półkuli i kontynentu, są takie same i tak samo starają się gościa przytłoczyć i przepłoszyć. Każde z tych miasteczek jest inne, w wielu jednak odnajdujemy niezmieniony, średniowieczny układ urbanistyczny, oczywiście z rynkiem, plątaniną drobnych, wąskich uliczek, z ratuszem i zabytkami sakralnymi.
Naumburg
Jednym z takich miasteczek jest Naumburg, stolica powiatu Burgenland w kraju związkowym Saksonia-Anhalt. Już okolica tego ponad trzydziestotysięcznego miasta jest wyjątkowa – to region winiarski, czego najlepszym dowodem są imponujące winnice, rozpościerające się na nasłonecznionych wzgórzach, pięknie komponujące się z ruinami zamków i ich wyniosłych wież, z budynkami klasztorów i zabudowaniami małych wiosek. Wydawać by się mogło, że wcale nie pojechaliśmy na zachód, a na południe Europy, i znaleźliśmy się gdzieś hen, w nieznanej części Toskanii, której uroki opiewaliśmy już na łamach „Aptekarza Polskiego”.
Mawia się, że Naumburg to miasto Nietzschego, słynnego niemieckiego filozofa. Jego nietuzinkowe życie faktycznie było związane z Naumburgiem w sposób szczególny: tutaj rozwijał się, spędził wczesną młodość, uczęszczał do szkoły i do gimnazjum. Tutaj również powrócił, już jako słynny filozof, złamany jednak przez chorobę psychiczną i – jak podają biografowie – bez „kontaktu z rzeczywistością”. Nie dziwmy się zatem, że jest w Naumburgu bardzo interesujący pomnik i Dom Friedricha Nietzschego (Nietzsche-Haus) w którym mieści się biograficzne muzeum oraz jednocześnie – siedziba Nietzsche-Gesellschaft, międzynarodowego Towarzystwa Nietzschego i Nietzsche-Dokumentationszentrum, Centrum Dokumentacji. Filozofia Nietzschego, jak żadna chyba inna, wpłynęła na historię i kulturę Europy. Inspirowała lub oburzała, była przyjmowana i odrzucana, wielcy tego świata od stu kilkudziesięciu lat zachwycają się nią, bądź też uważają za wielce szkodliwą. I nie ma chyba lepszego dowodu, aby potwierdzić jej niemożliwą do przecenienia wagę dla kultury starego kontynentu…
Nie wdając się w jakiekolwiek oceny, ani też nie stając po którejkolwiek ze stron tych dyskusji, inspirowani przez dzieci, które – jak wiadomo – ze swą specyficznie wyrażaną i nieznoszącą sprzeciwu filozofiązawsze mają rację, zdecydowaliśmy zapoznać się bliżej nie z naumburskim filozofem, a z tamtejszym… tramwajem. Bo i faktycznie – Naumburg, jak na miasto przystało, posiada swoją linię tramwajową, jedną co prawda, ale za to bardzo wiekową, powstałą u schyłku XIX wieku. Początkowo tutejszy tramwaj poruszany był mocą maszyny parowej, wkrótce jednak linia została zelektryfikowana, a zabytkowe wagoniki nadal cieszą i mieszkańców i turystów.
„Löwen-Apotheke”
Nie tylko jednak słynnym filozofem i tramwajem może się Naumburg chwalić. Rynek tego miasta otoczony jest urokliwymi kamieniczkami (ilustracja 1 i 2), a w wąskich, brukowanych uliczkach odnajdujemy budowle romańskie, gotyckie i barokowe. Zdarzają się również umiejętnie wkomponowane w tę mozaikę przykłady architektury współczesnej, tryskają liczne fontanny, a woda płynie przez kaskady wodne i następnie prawdziwymi, „miejskimi potokami”, których dno wyłożono kamiennym łożyskiem (Holzmarktbrunnen, ilustracja 3). Nad rynkiem góruje Turm St. Wenzel, czyli wyniosła wieża kościoła świętego Wacława (Stadtkirche St. Wenzel, ilustracja 4).
A skoro już tutaj się znaleźliśmy, obróćmy głowę w prawą stronę i spójrzmy na fasadę najbliższej kamienicy (Markt 2, ilustracja 5). Przyglądnijmy się dokładnie pięknemu, złotemu napisowi oraz godłu złotego lwa (ilustracja 6). To właśnie cel naszej podróży – „Löwen-Apotheke” oraz Apothekenmuseum, apteka i muzeum połączone w jedną, niepowtarzalną i nierozerwalną całość!
O farmaceutycznych tradycjach tego miejsca, a zarazem o szacunku do przeszłości świadczy fasada kamienicy i okienna wystawa (ilustracja 7), na której pysznią się piękne apteczne naczynia z brązowego szkła. Dłuższy czas spędziliśmy odczytując ich opisy i zachwycając się dawną zawartością. Uwagę zwracają naczynia służące niegdyś do przechowywania: olejków eterycznych, nalewek, spirytusów leczniczych, olejów i roztworów. Osobne miejsce zajmują naczynia z czerwonymi literami, a zatem przeznaczone do przechowywania przetworów silnie działających.
Tuż obok umieszczono wydruki z obszerną historią „Löwen-Apotheke”oraz dziejami farmaceutycznych rodzin: Dencks i Hünerbein. Do nich to bowiem apteka należy już od ponad 120 lat! Obecnie kierownikiem i właścicielem apteki jest pan doktor Andreas Hünerbein, specjalista z zakresu m.in. analityki farmaceutycznej, opieki geriatrycznej i paliatywnej, aromaterapii oraz poradnictwa żywieniowego i profilaktyki zdrowotnej. Doktor Hünerbein jest również opiekunem Apothekenmuseum i on właśnie był naszym znakomitym przewodnikiem. Za poświęcony czas, piękne opowieści o przeszłości i przodkach, a zarazem za możliwość oglądnięcia niemieckiej apteki składamy doktorowi Hünerbein serdeczne podziękowania!







Moderne Pharmazie mit Tradition
No właśnie: przed wstąpieniem w progi Apothekenmuseum mieliśmy możliwość oglądnięcia pracy niemieckiego aptekarza, wszak „zmianę” powoli kończył kierownik, doktor Hünerbein i nadchodził czas zamknięcia apteki. W leniwe, wrześniowe popołudnie pacjentów już nie było i dzięki interesującej rozmowie bardzo szybko zrozumieliśmy dlaczego „Löwen-Apotheke” nazywana jest Moderne Pharmazie mit Tradition, czyli nowoczesną apteką z tradycjami.
Oczywiście to, co najpierw rzuca się w oczy to piękne, zdobione apteczne meble – do „Löwen-Apotheke” możemy zresztą wejść wszyscy razem, dzięki znakomicie zredagowanej stronie internetowej, pozwalającej pokręcić się po wnętrzu izby ekspedycyjnej niczym niecierpliwy pacjent! Meble „Löwen-Apotheke” są ściśle dopasowane do układu pomieszczenia i wkomponowują się w łukowaty kształt stropów. Detalami mebli można cieszyć się godzinami: a to jakaś maleńka półeczka wkomponowana w załom muru, a to apteczny zegar, a to przeszklone drzwi i piękne, rzeźbione zdobienia… Na meblach wyeksponowano zarówno dawne, porcelanowe naczynia, jak i produkty lecznicze na co dzień oferowane w aptece do sprzedaży. Podobnie jak w Apotheek Dryepondt w Brugii, tworzą one harmonijną całość i budują piękną, wyjątkową narrację o nowoczesnej aptece, pamiętającej o swych tradycjach…
Niemiecka izba recepturowa
Zegary wybijają godzinę 18, czas zatem drzwi zamykać! Możemy opuścić „ekspedycję” i przejść dalej, do przylegających pomieszczeń. Tam miejsca na historię już nie ma: to nowoczesne przestrzenie izby recepturowej oraz laboratorium analitycznego. Z ogromną chęcią zapoznajemy się z imponującym asortymentem surowców recepturowych, pośród których mamy zarówno te znane z naszych aptek, jak i całkowicie odmienne, głównie z grupy substancji pomocniczych. Jak dowiadujemy się, do „Löwen-Apotheke” trafia szczególnie dużo recept od lekarzy okulistów, a najwięcej wykonuje się kropli do oczu z siarczanem atropiny, które stosowane są w mało jeszcze znanej w Polsce metodzie terapeutycznej w postępującej krótkowzroczności u dzieci i młodzieży (stężenia 0,01%, 0,025% i 0,05%).
Ogromne wrażenie robi aparatura analityczna – na własne oczy mogliśmy wreszcie zobaczyć to, o czym wielokrotnie tylko słyszeliśmy: tak, faktycznie, w niemieckich aptekach pracuje się ze spektrofotometrami! Na wyposażeniu „Löwen-Apotheke” jest zarówno klasyczny spektrofotometr UV-Vis, jak i spektrofotometr podczerwieni. Używane są one do kontroli i potwierdzenia jakości wykonanych leków. Ileż to innych ciekawych analiz można byłoby wykonać z takim instrumentarium analitycznym: garbniki, antocyjany, flawonoidy… Pamiętajmy jednak, że pomimo analogicznego wyposażenia, jesteśmy nie w laboratorium naukowym, a w aptece!
Opieka farmaceutyczna
Kolejne pomieszczenia na parterze kamienicy przy naumburskim rynku to oczywiście magazyny i specjalna komora w której pracuje sterowany komputerowo Becher-Blistersystem, dzięki któremu możliwe jest wyposażenie pacjenta lub jego opiekuna w blistry zawierające w jednym „kubeczku” tabletki, kapsułki, a nawet płynne postaci leku, które należy podać o danej godzinie. Takie blistry (Patientenindividuelle Verblisterung) oferowane są zarówno dla pacjentów indywidualnych, jak i pozostających w domach opieki.
W „Löwen-Apotheke” pacjenci mogą także zrealizować E-Rezept i zamówić ich dostawę do domu, a także skorzystać ze sformalizowanej opieki farmaceutycznej. Przeprowadzane są pomiary ciśnienia tętniczego krwi i kursy z poprawnej obsługi inhalatora. Uzyskać można również profesjonalne porady dotyczące polipragmazji. I do tego jeszcze wiele innych usług i porad, m.in. dotyczących aktywności fizycznej, pielęgnacji skóry, dolegliwości sezonowych (np. „kataru siennego”).
Apothekenmuseum
W aptece tej moglibyśmy spędzić jeszcze wiele, wiele godzin, wypytując o sporządzane leki „robione”, rozmawiając o europejskich receptariuszach i farmakopeach, a wreszcie o codziennych problemach niemieckich aptek. Ale przecież naszym celem jest prywatne muzeum farmacji. Tak, pomimo ogromu obowiązków właściciele „Löwen-Apotheke” znaleźli jeszcze czas na urządzenie muzeum farmacji! Podkreślmy to słowo: „muzeum”, wszak nie o jednoizbowej „aptece-muzeum” tutaj mówimy, a o pełnoprawnym muzeum, z przebogatymi, bardzo różnorodnymi zbiorami, eksponowanymi na kilku piętrach.
Poznając jednak bliżej historię „Löwen-Apotheke” i w ogóle historię farmacji w Naumburgu trudno się temu wszystkiemu dziwić. Tradycje aptekarskie sięgają roku 1510 – wiemy, że działała już wówczas apteka należąca do rady miejskiej i podlegająca lekarzowi miejskiemu. Od roku 1588 miasto mogło pochwalić się już swoją „Naumburgische Apothekenordnung”, czyli ustawą aptekarską, zredagowaną przez lekarza miejskiego Kaspara Ratzenbergera. W pięć lat później apteka miejska staje się własnością prywatną Johannisa Paltza (zwanego Palsiusem), a następnie – Pankratiusa Wolffa, który zasłynął przede wszystkim jako radny miejski i burmistrz miasta, jego zaś potomkowie byli właścicielami apteki aż do roku 1744.
W roku 1803 w miejsce dotychczasowej nazwy „Alte Apotheke” pojawiła się nazwa „Apotheke zum Goldenen Löwen”, czyli apteka „Pod Złotym Lwem”. Przez prawie cały wiek XIX należała ona do trzypokoleniowej aptekarskiej rodziny Tuchen, a jej kolejnymi reprezentantami byli Ludwig, Anton i Arthur. I to właśnie z czasów tych pochodzi obecny wygląd fasady budynku, część wyposażenia oraz liczne pamiątki i eksponaty muzealne.
Kolejna ważna data w historii naumburskiej „Löwen-Apotheke” to rok 1903, kiedy to właścicielem apteki został Emil Dencks. Był on założycielem następnej aptekarskiej dynastii, w skład której weszli: syn i wnuczka. Pomiędzy rokiem 1977 a 1990 apteka należała do Pharmazeutischen Zentrum Naumburg, będąc równocześnie ośrodkiem szkoleniowym i laboratorium produkcyjnym. W roku 1990 apteka powróciła do spadkobierców Emila Dencksa. Jej obecnym właścicielem jest prawnuk: wspomniany już powyżej doktor Andreas Hünerbein.
Apothekenmuseum jest więc świadectwem zarówno ponad półtysiącletniej historii naumburskiego aptekarstwa, jak i studwudziestoletnich dziejów jednej rodziny! Wszystko to znajduje swoje odzwierciedlenie w ekspozycji, która – jak już wspominaliśmy – imponuje swoją rozległością, bardzo szerokim zakresem tematycznym, ogromną liczbą eksponatów i ich profesjonalnym rozmieszczeniem. Trudno uwierzyć, że przygotowana ona została siłami farmaceutów, a nie profesjonalnych muzealników, niczego bowiem jej nie brakuje, aby mogła być słynnym na cała Europę muzeum farmacji. A tymczasem pozostaje… „ukrytym skarbem”, urzekającym świadectwem szacunku dla historii własnej rodziny i zarazem – zawodowych tradycji. Rozpocznijmy zatem zwiedzanie!
Niemiecka izba recepturowa raz jeszcze
Nasz przewodnik, doktor Andreas Hünerbein rozpoczął oprowadzenie od nieco tajemniczego i tonącego w mroku „laboratorium” (ilustracja 8-12). Zebrano w nim najstarsze eksponaty, m.in. moździerze z potężnymi pistlami, aparaty destylacyjne, wagi, rozmaite naczynia, miarki cynowe, prasę do przygotowywania nalewek, łyżki, łyżeczki i moc innych aptecznych drobiazgów, z których każdy ma swą fascynującą historię i wart jest uwagi.
A teraz, w ślad za naszym przewodnikiem, czas powędrować dalej. Po drodze jednak, na każdym niemal kroku, w każdym kącie i na każdej ścianie, mijamy wyeksponowane ciekawostki: antyramy i ramki z fotografiami aptekarskich przodków i firmowymi drukami „Löwen-Apotheke” (ilustracje 13-15), mebelki dla których zabrakło miejsca w głównych salach ekspozycji, urocze, apteczne bibelotki…
Na pierwszym piętrze budynku wita nas gablotka z bardzo interesującą kolekcją dawnych XVIII-, XIX- i XX-wiecznych aptecznych książek, farmakopei i taks aptekarskich (ilustracje 16-19). Przede wszystkim jednak odnajdujemy tutaj piękny, dwustronny (ilustracja 20 i 21) mebel apteczny z bogatymi rzeźbieniami, który stanowiły niegdyś część izby recepturowej i z czasem został zastąpiony nowocześniejszym. To miejsce pełne naczyń aptecznych o oryginalnych kształtach (ilustracja 22-24). Mamy tutaj również wszystko co niezbędne do sporządzania rozmaitych postaci leku: moździerze wykonane z rozmaitych materiałów, infuzorki, stare wagi, pigulnice (ilustracja 25). Jest stary zeszyt recepturowy (ilustracja 26), apteczne kasy (ilustracja 27), a nawet… wykonane leki (ilustracja 28).
W pomieszczeniach na pierwszym piętrze Apothekenmuseum, w przeszklonej gablotce, wyeksponowano również kolejne farmaceutyczne skarby i pamiątki, m.in. specjalne, opisane nazwami moździerzyki służące do sporządzania leków z substancjami silnie działającymi i truciznami oraz naczynia porcelanowe i buteleczki przeznaczone do ekspediowania pacjentom leków „robionych” (ilustracja 29). Są również firmowe pudełeczka „Löwen-Apotheke” (ilustracja 30), czopkarki i formy do czopków (ilustracja 31), tygielki, porcelanowe miseczki i foremki do sporządzania plastrów leczniczych (ilustracja 32). Pojawia się wreszcie po raz pierwszy aparatura analityczna, niezbędna w dawnych aptekach w których wykonywano nie tylko kontrolę jakości sprowadzanych surowców, ale także badania środków spożywczych, wody, krwi, kału, moczu i wiele, wiele innych. Są zatem mikroskopy, kilka polarymetrów, fotometr świetlny Pulfricha, piękne wagi analityczne w szklanej i drewnianej obudowie, tygielki, zestawy odważników i wiele, wiele innych…
I to właśnie „analityczny” aspekt Apothekenmuseum uznać należy za najciekawszy wyróżnik tej placówki. W muzeach farmacji bowiem, nawet tych najbardziej renomowanych, ta część działalności dawnych aptek reprezentowana jest wyjątkowo rzadko, a chlubnym wyjątkiem była – jak pamiętamy – Gasthuisapotheek w Diest.





















Magazyn i laboratorium
Czas jednak wspiąć się na kolejne piętro i podziwiać dalszą część ekspozycji stworzonej przez rodzinę Hünerbein. Na wprost schodów odnajdujemy niewielki gabinet z biblioteką oraz sekretarzykiem. To co jednak robi największe wrażenie to pięknie zaaranżowane laboratorium analityczne z potężnym aparatem destylacyjnym, dziesiątkami buteleczek na odczynniki chemiczne, ze statywami, biuretami, probówkami… A zatem już nie pojedyncze eksponaty i aparaty analityczne, a kompletne, unikalne w skali europejskiej laboratorium. Spójrzmy na ilustracje 33 i 34 i przekonajmy się o wyjątkowości tego miejsca, o ile bowiem starą „recepturę”, którą oglądaliśmy na pierwszym piętrze można w Apothekenmuseum uznać za miejsce najpiękniejsze, o tyle laboratorium jest bez wątpienia miejscem najciekawszym!
I kolejne pomieszczenie: to z kolei apteczne magazyny, przeznaczone do przechowywania większych ilości surowców, które nie zmieściły się w izbie ekspedycyjnej. Są tu zatem regały z potężnymi szufladami i – pomimo tego, że wzrok pacjenta nigdy na nich nie spoczywał – piękne naczynia (ilustracje 35-38). Jest także ozdobna waga przeznaczona do odmierzania większych ilości surowców farmaceutycznych (ilustracja 39).











Powrót na parter
Niestety – czas już powoli kończyć naszą wizytę w „Löwen-Apotheke”. Schodzimy zatem w dół, mijając kolejne, urocze pamiątki (ilustracja 40) oraz archiwalne fotografie z roku 1930, dzięki którym teraz dopiero możemy zrozumieć, jak niewiele zmieniła się izba ekspedycyjna tej apteki w ciągu ostatnich stu lat (ilustracja 41). I wreszcie osiągamy parter kamienicy przy Markt 2. Pozostaje nam jeszcze do oglądnięcia sala w której spotykają się pracownicy apteki lub goście organizowanych tutaj spotkań. Okna tych pomieszczeń otwierają się na prowadzące do rynku uliczki, nie dziwmy się zatem, że rodzina Hünerbein wykorzystała tę okazję do zaprezentowania szerokiemu kręgowi odbiorców kolejnych aptecznych pamiątek, świadczących o historii i teraźniejszości budynku (ilustracje 42 i 43).
Także i tutaj zgromadzono eksponaty. To dawne wyposażenie laboratorium produkcyjnego, które niegdyś działało w „Löwen-Apotheke”. Obecnie eksponaty te liczą sobie już półwieku i również zasługują na szacunek i chwilę zachwytu, tym bardziej że wiele z nich starsi polscy farmaceuci będą pamiętać z czasów swojej jeszcze pracy w aptekach PRL (ilustracje 44-46). I jest tu wreszcie kolejna biblioteka, tym razem z dziełami bardziej współczesnymi, m.in. z kompletem „Farmakopei Niemieckiej” i „Farmakopei Europejskiej”.







Zakończenie
Piękny ten „ukryty skarb”, prawda? A jaki bliski sercu każdego z nas! Bądźmy zatem dumni z pracy naszych niemieckich koleżanek i kolegów, wszak „Löwen-Apotheke” i Apothekenmuseum to dzieło jednej aptekarskiej rodziny, to hołd złożony przodkom i zarazem ukochanemu, dziedziczonemu zawodowi. To znakomite potwierdzenie tego jak ważne są i rodzinne i zawodowe tradycje – z pokolenia na pokolenie przekazuje się bowiem wrażliwość, empatię i doświadczenie, wartości których w żadnej z książek wyczytać się nie da. Tak było i jest w Polsce, we Francji, w Niemczech. Wielopokoleniowe aptekarskie familie z trudem i wbrew dziejowym katastrofom, wbrew wojennym zniszczeniom i przeciwnościom losu, wbrew bezwzględnym ekonomicznym realiom, budowały swój dorobek, lokując w aptekach serce, czas i majątek. I pomimo zmian i najwyższych wymagań, które przyniósł XXI wiek, rodziny te nadal służą z poświęceniem swym pacjentom i ukochanemu zawodowi – farmacji.
Po zaprezentowaniu kolejnego „ukrytego skarbu” zapraszamy Czytelników do… ogrodów, aby nieco odpocząć od powagi muzeów. W czasie naszych wędrówek odkryliśmy dla Czytelników „Aptekarza Polskiego” już niemało europejskich ogrodów. W Maaseik i Brugii odwiedziliśmy małe, apteczne „ogródki ziołowe”, w Lille mieliśmy okazję zwiedzić duży francuski, uczelniany ogród uniwersytecki, natomiast w Brukseli i Lessines – specjalistyczne ogrody koncentrujące się na roślinach leczniczych. Tym razem zaprosimy Czytelników do wspólnej wizyty w – nie wahamy się użyć tego słowa – najpiękniejszym miejscu na świecie. Zapraszamy do Bretanii! Jakie są tamtejsze ogrody botaniczne? Postaramy się na to pytanie odpowiedź już za miesiąc, zapraszamy do lektury!