W ostatniej już słowackiej „Wędrówce…” kontynuujemy omawianie receptur ze składnikami nie tylko zarejestrowanymi, ale także dostępnymi w Polsce jako surowce farmaceutyczne. Mowa będzie dzisiaj o pudrze płynnym i maści z mleczanem etakrydyny, o bardzo ciekawych roztworach i wreszcie o wciąż broniących swej pozycji lekach z jodem.
Słowackie leki „robione” są wyjątkowe i nie bez powodu to właśnie receptariusz „Magistraliter” wybraliśmy na efektowne zakończenie cyklu. Już trzy dotychczasowe „Wędrówki” (patrz: cz. 1, 2 i 3) pozwalają wyciągać daleko idące wnioski. „Magistraliter” to bardzo udane połączenie tradycji z nowoczesnością. To zgodne współistnienie surowców u nas ostatnio widzianych w „Farmakopei Polskiej II” (1937) z krzykami europejskiej „recepturowej mody”, o których długo jeszcze będziemy marzyć… To również bardzo pomysłowe kompozycje znakomicie znanych nam składników, w „Magistraliter” tworzących jednak zupełnie nowe możliwości terapeutyczne.
Faktycznie: komplementów nie ma końca, a przed nami przecież kolejne słowackie leki „robione”, które można w Polsce wykonać!
Dwa leki z mleczanem etakrydyny
Na początek – leki z mleczanem etakrydyny jednowodnym. W Polsce jest on popularny przede wszystkim jako składnik leków gotowych, natomiast jako surowiec farmaceutyczny coraz rzadziej stosowany. Europejskie receptariusze: czeski (patrz: „Recepturowe wędrówki po Europie. Czechy, część druga”) oraz austriacki (patrz: „Recepturowe wędrówki po Europie. Austria, część trzecia”) uwzględniają roztwory mleczanu etakrydyny, z kolei Słowacypolecają puder płynny i maść. Posiadają one analogiczne wskazania terapeutyczne: dermatologikum – antiseptikum stosowane na zapalne i ropne choroby skóry.
Zawiesina „Rivanolový tekutý púder” składa się z 1,0 cz. mleczanu etakrydyny jednowodnego, 10,0 cz. tlenku cynku i 10,0 cz. talku. Do tego 5,0 cz. glicerolu 85% i woda (do 60,0 cz.). Stosować: 1-2 razy dziennie. „Rivanolová masť” zawiera po 1,0 cz. mleczanu etakrydyny jednowodnego i tlenku cynku, 10,0 cz. wody, 48,0 cz. lanoliny i 40,0 cz. wazeliny białej.
Receptury słowackie i czeskie: podobieństwa i różnice
Aby w pełni oddać możliwości i charakter słowackiego receptariusza wspomnieć musimy jeszcze o… kilkudziesięciu roztworach. Dlaczego jednak tylko „wspomnieć”? Bowiem większość tych leków już tak naprawdę omówiliśmy, referując czeski „Elektronický receptář individuálně připravovaných léčivých přípravků (IPLP)”! Różnice, o ile w ogóle są, dotyczą np. procentowości zastosowanego etanolu, natomiast zawartość substancji czynnych jest analogiczna. Odmienność manifestuje się przede wszystkim w… nazwach! Dobitnie wskazują one, że języki słowacki i czeski, dla polskiego ucha tak podobnie brzmiące, wcale nie są identyczne… Dotyczy to znanych już Czytelnikom czeskich receptur:
- „Roztok kyseliny borité a kyseliny salicylové s resorcinolem ethanolový” (syn. „RSB líh”), w słowackim receptariuszu zatytułowanej „RSB lieh” i klasyfikowanej jako dezinficiens, keratolytikum, antiflogistikum;
- „Roztok kyseliny borité 3%” (syn. „Borová voda 3%”), w receptariuszu słowackim umieszczonej pod tytułem „Roztok kyseliny boritej 3%” (syn. „Bórová voda”), z zastosowaniem do delikatnej dezynfekcji skóry, z jednoczesnym słabym działaniem przeciwzapalnym;
- „Roztok Jarischův bez parabenů”, w „Magistraliter” figurującej jako „Jarischov roztok”, zaklasyfikowanej jako antipruriginózum i otologikum, o słabym działaniu dezynfekującym, przeciwzapalnym i keratoplastycznym.
Ostatnią wymienioną recepturę opatrzono w pełni zrozumiałą dla polskiego czytelnika adnotacją: na povrchové upokojenie podráždenej kože pri kožných ochoreniach (kožu to oczywiście skóra).
Słowackie roztoki…
Czasem jednak słowackim recepturom bliżej do receptur polskich! Jak pamiętamy, czeski „Salicylový líh” był 3% („Roztok kyseliny salicylové 3% ethanolový”), tymczasem słowacki „Etanolový roztok s kyselinou salicylovou” (dermatologikum – antiseptikum, keratoplastikum) jest 2%, analogicznie zatem jak nasza farmakopealna receptura „Spiritus salicylatus”.
Tytuły słowackich receptur, szczególnie tych z kwasem borowym, potrafią jednak bywać dla polskiego czytelnika mylące. Oto receptura wodnego roztworu „Roztok s kyselinou boritou (III)”, zaklasyfikowanego przez „Magistraliter” jako dermatologikum – antiseptikum, antiflogistikum. Jakież zdumienie ogarnia nas, gdy okazuje się, że w 100 cz. leku, obok kwasu borowego (3 cz.) i glicerolu 85% (6,0 cz.), w składzie odnajdujemy również… kamforę (0,5 cz.) oraz etanol 60% (q.s.).
Z kolei „Roztok s kyselinou boritou (II)” (syn. „Bórová voda”) to owszem, roztwór 3,0 cz. kwasu borowego, w jego skład wchodzi jednak 28,6 cz. wody i 68,4 etanolu 85%, sama zaś receptura została zaklasyfikowana jako dermatologikum – antiseptikum, antiflogistikum.
Receptura na “problematyczną skórę”
To chyba jedna z najciekawszych receptur ujętych w receptariuszu „Magistraliter”. Służy do stosowania na problematickú pleť, czyli problematyczną skórę. Skład jest bardzo interesujący i głęboko przemyślany. Obok kamfory racemicznej (1,0 cz.) znajdujemy tutaj równe (po 5,0 cz.) ilości lewomentolu i kwasu mlekowego, a wszystko w etanolu 60% (do 500,0 cz.)
„Solutio Fraser” – receptura z jodem w grzybicach
I wreszcie, jako ostatnią już recepturę, nie tylko ze słowackiego „Magistraliter”, ale w ogóle – z europejskich receptariuszy omawianych w „Wędrówkach”, wybraliśmy „Fraeserov roztok” (łac. „Solutio Fraeser”). Jest to imponujący lek „robiony”, pochodzący w istocie z „Farmakopei Czeskiej” („Český lékopis”) w której posiada następujące brzmienie:
Acidum benzoicum 2,70 cz.
Acidum salicylicum 2,70 cz.
Iodi solutio ethanolica 13,50 cz.
Camphorae spiritus 81,10 cz.
Pojawia się jednak pytanie: jaki skład mają farmakopealne roztwory „Iodi solutio ethanolica” oraz „Camphorae spiritus”? Wedle „Magistraliter” pożądane 13,5 cz. pierwszej receptury to: 0,877 cz. jodu, 0,34 cz. jodku potasu, 1,133 wody oraz 11,15 cz. etanolu 96%. Natomiast 81,1 cz. receptury drugiej to: 8,11 cz. kamfory racemicznej, 45,62 cz. etanolu 96% i 27,37 cz. wody.
Jak widzimy, aby wykonać recepturę „Solutio Fraeser” trzeba niemało się natrudzić. W efekcie jednak uzyskujemy lek, który opisano nie tylko jako dezinficiens, ale również antimykotikum. Wraz z tym właśnie wskazaniem Słowacy oddają hołd stosowaniu receptur z jodem w grzybicach. Pomimo oczywistych niedogodności jest ono nadal praktykowane w wielu krajach europejskich, szczególnie wtedy, gdy napotykamy oporność na stosowane zewnętrznie klasyczne leki przeciwgrzybicze. Jako przykłady warto wymienić bardzo popularną we Włoszech farmakopealną recepturę „Iodio e acido salicilico soluzione cutanea” („Iodio-salicilica soluzione idroalcoolica”) o której zaledwie wspomnieliśmy w pierwszej, włoskiej „Recepturowej wędrówce”. Oto jej oryginalne, włoskie brzmienie, które przekazuje „Farmacopea Ufficiale della Repubblica Italiana”:
Iodio 1 g
Acido salicilico 1 g
Etanolo 96 per cento 66,2 g
Acqua depurata 31,8 g
Natomiast „przeciwgrzybiczy” kierunek działania uwidoczniono w tytułach dwóch receptur: „Spiritus antimycoticus” oraz „Spiritus antimycoticus cum camphora”, ujętych w rewelacyjnym czeskim receptariuszu „Magistraliter receptura w dermatologii”, który już wielokrotnie w naszym cyklu określiliśmy jako najlepszy receptariusz dermatologiczny Europy. Obydwa leki zawierają analogiczne ilości jodu i jodku potasu, różnią się natomiast stężeniami kwasu salicylowego i benzoesowego. I oczywiście obecnością kamfory racemicznej.
Zaproszenie do refleksji
I tak to właśnie po naszym kontynencie podróżowaliśmy: zdobywając kolejne receptariusze i wybierając z nich ciekawe leki, które można sporządzić w polskich aptekach. Ku pożytkowi pacjenta, ku wielkiej satysfakcji farmaceuty i wreszcie – ku chwale nowoczesnej apteki, w której nadal mamy szansę i zaszczyt wykonywania produktów leczniczych, dając tym samym świadectwo zawodowego kunsztu. W obszarze w którym wciąż jesteśmy niezastąpieni!
Spośród kilkudziesięciu europejskich receptariuszy wybraliśmy tylko dziesięć i opisaliśmy je szczegółowo w kończącym się właśnie cyklu „Recepturowe wędrówki po Europie”. Czas zatem, już bez przytaczania jakichkolwiek źródeł, podsumować efekty blisko rocznej pracy, czas zadać pytania: czy „zagraniczne” leki „robione” mogą znaleźć trwałe miejsce w polskiej aptece i czas wreszcie pokusić się o refleksję na temat obecnego stanu i przyszłości „receptury” w Polsce. Zapraszamy zatem do lektury odcinka stojącego już poza oficjalną tematyką i celami cyklu, bardzo jednak istotnego.