– Na całym świecie jest tendencja, żeby ograniczyć antybiotykoterapię do sytuacji bezwzględnie koniecznych, u nas jest ona nagminnie nadużywana, szczególnie w pandemii – mówi prof. Waleria Hryniewicz z Zakładu Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków.
Zdaniem specjalistki trzeba natychmiast podjąć wspólne, wielokierunkowe i wielosektorowe działania, żeby powstrzymać narastającą antybiotykooporność wśród najczęstszych zakażeń bakteryjnych. Dlatego konieczne jest uruchomienie w tej sprawie specjalnego programu narodowego.
– W błąd wprowadzają niektóre nieodpowiedzialne doniesienia. Tak było na przykład z azytromycyną, w 2020 r. pojawiły się informacje, że pomaga w leczeniu SARS-CoV-2. Skutek był taki, że natychmiast w aptekach znacznie się zwiększyła sprzedaż tych antybiotyków. Azytromycyna nie działa na wirusy, natomiast powoduje wiele działań niepożądanych i zaburza nasz mikrobiom.
– Na całym świecie jest tendencja, żeby skrócić antybiotykoterapię, bowiem wykazano, że czym więcej konsumujemy antybiotyków, tym szybciej zwiększa się pula bakterii opornych. Pierwsze prace opublikowali Brytyjczycy i pokazały one, że w nieciężkich pozaszpitalnych zapaleniach płuc można skrócić czas podawania antybiotyku bez pogorszenia efektu terapii do trzech dni. Obecnie uważa się, że wystarczające jest pięć dni antybiotykoterapii. Dawniej takie leczenie kontynuowano dwa tygodnie, teraz uważa się, że nawet na oddziale intensywnej terapii można leczyć krócej.
– Dodatkowo przyczyniło się do tego dopuszczenie do użycia bez recepty furazydyny, leku przeciwbakteryjnego, będącego pochodną nitrofuranu. Nie wiem, jak teraz, ale w 2014 r. zużyliśmy jakieś 10 ton tego leku. Uważam, że decyzja w tej sprawie Urzędu Rejestracji Leków i Produktów Leczniczych była skandaliczna. Moje protesty nic jednak nie dały, podobnie jak Kolegium Lekarzy Rodzinnych. A ten lek może dawać odlegle powikłania – takie, których z nim nie będziemy kojarzyć, i oczywiście niekorzystnie wpływać na florę własną pacjenta, generując także oporność.
– W szpitalach musi być wprowadzona tzw. polityka antybiotykowa, do tego jednak muszą być odpowiedni specjaliści, a tych brakuje. Mogliby pomóc farmaceuci kliniczni, tak jest w USA, bo nie ma u nas lekarzy mikrobiologów, w Warszawie jest ich zaledwie kilku. Mało jest też specjalistów chorób zakaźnych, będący teraz pod presją pandemii. System uczenia kadr medycznych w Polsce nie sprzyja nabywaniu aktualnej wiedzy w zakresie antybiotykoterapii i kontroli zakażeń.