Wizyta w Département de Pharmacie – Université de Lille pozwoliła nam odkryć wielkie pasje Francuzów. Opisana już na łamach „Aptekarza Polskiego” piękna L’officine Lotar oraz gablotki z aptekarskimi muzealiami były najlepszym dowodem szacunku dla historii i kulturowego dziedzictwa kraju. Ale przecież we Francji darzy się również sympatią rośliny lecznicze i… uwielbia grzyby, a że i jedno i drugie leży w kompetencjach farmaceutów, także i te zamiłowania znalazły odzwierciedlenie w Département de Pharmacie.
Czytelnicy „Aptekarza Polskiego” doskonale pamiętają artykuł zatytułowany „Ukryte skarby historii farmacji. L’officine Lotar”. No właśnie, do Lille pojechaliśmy po to, aby odkryć kolejny europejski „ukryty skarb” – piękną aptekę profesora Lotara. A tymczasem już na miejscu okazało się, że Département de Pharmacie oferuje znacznie więcej atrakcji. Wszystkie mogliśmy poznać i następnie opisać dzięki wielkiej pomocy, życzliwości i trosce pana doktora Christopha Furmana, pracownika Département de Pharmacie Uniwersytetu w Lille. Za tę właśnie pomoc po raz drugi już pozwalamy sobie serdecznie podziękować!
Wspomnienia i refleksje z L’officine Lotar
Czytelnicy muszą nam wybaczyć, ale do opisanej już szczegółowo L’officine Lotar chcemy powrócić raz jeszcze, miejsce to bowiem zrobiło na nas wielkie wrażenie. Przede wszystkim jest to piękne muzeum w którym zgromadzono wiele interesujących eksponatów, poczynając od imponujących, zdobionych XIX-wiecznych mebli z apteki profesora Lotara, kończąc na wspaniałych naczyniach. Przyznajmy jednak, że podobnych placówek, działających jako apteki-muzea i muzea farmacji, jest w Europie niemało. Dlaczego zatem L’officine Lotar uznaliśmy za miejsce tak bardzo wyjątkowe?
Ponieważ to unikalny i godny naśladowania przykład udostępnienia zbiorów muzealnych wybranej grupie odbiorców: jak pamiętamy ekspozycja ta znajduje się po prostu na uniwersyteckim korytarzu, którym codziennie przechodzą setki studentów farmacji. Dzięki L’officine Lotar w ich głowy głęboko zapadają dostojne meble, dumne naczynia, urokliwe wagi i niezliczone apteczne drobiazgi. Można by wręcz powiedzieć, że studenci kończący naukę w Département de Pharmacie w Lille oswojeni są z czarem dawnego aptekarstwa, niczym praktykanci sprzed stu lat, którzy w takich właśnie aptekach kończyli naukę „farmacji”. Ale przecież ci współcześnie studenci są bez porównania bogatsi, wszak kilka lat spędzonych w nowoczesnych laboratoriach to doświadczenie, które dać im mógł dopiero XXI wiek…
I to właśnie jest w L’officine Lotar niezwykłe – to miejsce wprowadza do nowoczesnej uczelni nostalgiczny akcent, absolutnie bezcenny, uczący nie tylko tego, jak piękne były dawne apteki, ale także – jak dostojne i pełne godności. Naszym zdaniem nie ma lepszej drogi do wyrobienia szacunku dla własnego zawodu, jak zdać sobie sprawę z tego, że jest się kolejnym ogniwem w długim ciągu pokoleń pracujących na szacunek i wdzięczność pacjentów!
Takie oto refleksje towarzyszyły nam w czasie oglądania L’officine Lotar. Ale Département de Pharmacie zachwycił nas jeszcze jednym dowodem głębokiego zrozumienia tego, jak bardzo ważna jest dla studentów historia farmacji. Otóż w uniwersyteckich korytarzach umieszczono pokaźne gablotki w których prezentowane są kolejne aptekarskie pamiątki, m.in. moździerze z pistlami, wagi, naczynia apteczne, utensylia, stare, artystycznie zaprojektowane opakowania po lekach… I znowu podkreślmy, że zabytków tych nie da się nie zauważyć krążąc po uczelni, a codzienny powiew historii, którego studenci doświadczają przez kilka lat swego pobytu w murach uniwersyteckich, może mieć wyłącznie pozytywne skutki dla ich dalszej drogi zawodowej.
Herbiers Mycologique & Botanique et Salle Marcel Bon
Jak wielkie było nasze zdumienie, gdy po zwiedzeniu apteki profesora Lotara i minięciu wspomnianych gablotek zostaliśmy poprowadzeni do… kolejnego muzeum! Historii farmacji? Nie! Było to muzeum, które w Polsce nazwalibyśmy zapewne „farmakognostycznym”. Rolę naszego przewodnika przejął teraz pan doktor Alexandre Fruleux, któremu za poświęcony czas i piękne, pełne dobrych emocji opowieści składamy serdeczne podziękowanie!
Oficjalna nazwa miejsca w którym właśnie stoimy brzmi: Herbiers Mycologique & Botanique et Salle Marcel Bon. Placówka ta należy do Laboratoire des Sciences Vegetales et Fongiques (LSVF) i w jej nazwie – jak widzimy – posłużono się słowem „Herbiers”, które w dawnych czasach także w Polsce było używane w odniesieniu do kolekcji zakonserwowanych w różny sposób roślin. W nazwie upamiętniono również postać Marcela Bon (1925-2014), wybitnego francuskiego mykologa, z wykształcenia – farmaceuty, który całe barwne życie poświęcił ukochanej wiedzy o grzybach, przede wszystkim zaś systematyce mykologicznej. Marcel Bon zasłynął również jako autor słynnego, wielokrotnie wznawianego atlasu „Champignons de France et d’Europe occidentale”, nadal dostępnego na półkach księgarni i antykwariatów.
Francja krajem grzybiarzy?
Zapewne Czytelnicy zastanawiają się, co farmacja uniwersytecka ma wspólnego z grzybami, prawda? W Polsce – pomijając kwestie oczywiste – niewiele, ot, kilka zajęć kursu botaniki farmaceutycznej i mikrobiologii. We Francji natomiast to jedna z dziedzin wiedzy, którą zgłębiają studenci. I to właśnie dzięki temu w kraju tym za specjalistów od grzybów uchodzą aptekarze, nie zaś jak u nas – pracownicy stacji sanitarno-epidemiologicznych. A dodajmy równocześnie, że grzyby we Francji to poważna sprawa: każdy, kto jesienią bywał w tamtejszych lasach doskonale wie, jak wielu grzybiarzy można tam spotkać i z jak wielką pasją oddają się oni zbiorom, aby później (z równie wielkim zapałem) poświęcać się praktykom kulinarnym. A że z grzybami – jak powszechnie wiadomo – trzeba uważać, wielu Francuzów swe kroki kieruje z lasu prosto do… apteki, gdzie każdy farmaceuta potrafi doskonale rozpoznawać grzyby. Tego bowiem nauczył się na studiach, na kursie z mykologii oraz podczas zajęć terenowych.
Tak, francuscy farmaceuci są tradycyjnie uznawani za przeszkolonych w zakresie wiedzy o grzybach i roślinach: jadalnych i toksycznych; rolę tę można określić jako usługę dla społeczeństwa, które oczekuje, że to oni właśnie będą w stanie zapobiegać zatruciom. Farmaceuci co prawda nie są stricte mykologami, ale niektórzy z nich, już po ukończeniu studiów, rozwijają takie zainteresowania, a nawet pasję do tej dziedziny nauki. Pośród francuskich mykologów, zarówno tych dawnych, jak i współcześnie działających, widnieją nazwiska licznych farmaceutów-naukowców, jak choćby znany nam już Marcel Bon lub jego uczeń i założyciel Herbiers, profesor Régis Courtecuisse. Niektórzy francuscy farmaceuci są również uznanymi ekspertami w zakresie mykologii, a w tamtejszych dziennikach często spotykamy reportaże o naszych koleżankach i kolegach, którzy nie tylko rozpoznają grzyby, ale także zakładają stowarzyszenia, organizują edukacyjne spotkania terenowe, prowadzą warsztaty i pokazy… Z pewnością wszystko to składa się na ich ważną rolę społeczną i uzasadnia powszechny szacunek dla tego zawodu, który wyraźnie jest widoczny we francuskim społeczeństwie.
W sali Marcela Bon
Ale wróćmy do Herbiers Mycologique & Botanique et Salle Marcel Bon! To doprawdy piękna kolekcja, która powinna zainteresować każdego wielbiciela roślin i grzybów. Honorowe miejsce zajmują tutaj – a jakże – zabytki: piękna waga analityczna w drewnianej obudowie oraz potężny, stary mikroskop, wyposażony w dawny aparat fotograficzny (ilustracja 1).
Jednak najciekawsze, najbardziej różnorodne i często zaskakujące eksponaty czekają na nas w przeszklonych gablotkach; my natychmiast zwróciliśmy uwagę na tę z imponującą kolekcją typowych, „roślinnych” surowców farmakognostycznych, pięknie prezentujących się w kilkudziesięciu szklanych słojach. Mamy tutaj zarówno surowce najczęściej spotykane i powszechnie znane, jak np. korzeń lukrecji, kwiat bławatka, kwiat maku polnego i owoc jałowca (ilustracja 2-4), jak i prawdziwe… skarby. Dosłownie, bowiem pokaźny korzeń żeń-szenia, który posłużył do sporządzania prezentowanej nalewki (ilustracja 4), wart musiał być pokaźną sumę! A na samym dole gablotki – stare dzieła botaniczne, w tym bardzo cenna „Histoire universelle du règne végétal, ou nouveau dictionnaire physique et economique de toutes les plantes qui croissent sur la surface du globe” (aut. Pierre Josep Buchoz, wyd. 1775).
Przede wszystkim jednak Herbiers Mycologique & Botanique et Salle Marcel Bon to moc eksponatów związanych z mykologią. Mamy zatem grzyby zasuszone i zakonserwowane, grzyby plastikowe i grzyby-zabawki; szczególnie bogata jest kolekcja owocników grzybów nadrzewnych, zwanych najczęściej hubami (ilustracja 5-8). Całości dopełniają eksponowane na ścianach, umiejętnie dobrane karty z atlasów, wycinki prasowe, wielkoformatowe fotografie stanowiące tło gablotek i wreszcie liczne współczesne wydawnictwa związane z tematyką botaniczną i mykologiczną. I do tego – setki uroczych i urzekających drobiazgów, takich jak choćby instrumenty muzyczne wykonane z drewna i łodyg rozmaitych roślin, typowe akcesoria niezbędne w czasie naukowych prac terenowych, a nawet modele anatomiczne, prezentujące szczególnie ciekawe zagadnienia ze świata roślin (ilustracja 9).









Trésor vivant de la Pharmacie, czyli żywy skarb farmacji
Czas jednak opuścić budynek Département de Pharmacie, wszak zaplanowano dla nas jeszcze jeden punkt wizyty. Plątaniną korytarzy, nadal rozbrzmiewających echem oklasków towarzyszących ceremonii zakończenia studiów i ślubowania przyszłych farmaceutów, zmierzamy do jednego z wyjść. Mijamy parkingi przepełnione samochodami, a po sposobie zaparkowania można bezbłędnie rozpoznać studencką (jeszcze!) beztroskę… Kierujemy się teraz w stronę pokaźnej kępy zieleni, nad którą górują łatwe do rozpoznania brzozy. To wydziałowy ogród botaniczny – Jardin Botanique, określony w poświęconym mu bardzo interesującym wydawnictwie jako Trésor vivant de la Pharmacie, czyli żywy skarb farmacji.
Dlaczego „skarb”? Nietrudno się domyślać. A dlaczego „żywy”? Z co najmniej kilku powodów, które obszernie wyjaśniają autorzy cytowanej książeczki: na francuskich wydziałach farmacji istotne miejsce zajmuje nauczanie botaniki systematycznej. Dlaczego? Gdyż ponad połowa współczesnych substancji czynnych leków pochodzi z modeli roślinnych lub jest nimi inspirowana. I to właśnie dlatego ważne jest, aby studenci potrafili rozpoznawać rodziny roślin leczniczych, trujących oraz tych, które są źródłem syntezy substancji czynnych. Ogrody stanowią integralną część zasobów edukacyjnych udostępnianych studentom i od momentu powstania są pielęgnowane przez nauczycieli z laboratoriów botanicznych, mykologicznych oraz farmakognostycznych. Zauważmy przy tym, że ogród ten, dostosowany przede wszystkim do programu studiów, wykorzystywany jest również do potrzeb naukowców, stanowiąc niewyczerpany wręcz skarbiec materiału do badań.
Trésor vivant de la Pharmacie, który właśnie odwiedzamy, liczy sobie już blisko pół wieku, a jego początki związane są z osobami profesorów farmakognozji i botaniki Uniwersytetu w Lille: Francisa Trotina i Annicka Delelisa. Następnie, w latach 1994-2022, ich dzieło kontynuował profesor Frédéric Dupont, a od trzech lat czyni to pan doktor Alexandre Fruleux, przypomnijmy: nasz przewodnik. W czasie tym kolekcja roślin była stopniowo rozbudowywana i obecnie liczy sobie około 800 gatunków. Profesjonalizm i poświęcenie pracowników ogrodu zostały wyróżnione nadaniem ogrodowi zaszczytnego tytułu „Jardin Botanique de France et des Pays Francophones” (1999). Do chwili obecnej przyznany został on 82 ogrodom w ośmiu krajach i na czterech kontynentach.
Zielone wytchnienie
Po długim zwiedzaniu dwóch muzeów, ale też i po wielogodzinnej podróży, Jardin Botanique był dla nas prawdziwym wytchnieniem. Wraz z panem doktorem Alexandrem Fruleux, który znowu nie szczędził nam obszernych wyjaśnień i ciekawostek, udało się oglądnąć cały ogród. Utrzymany jest on bardzo starannie i wypełniony bogactwem roślinnego świata. Co należy jednak wyraźnie podkreślić, uniknięto tutaj typowego wyglądu uczelnianych ogrodów botanicznych: monotonnej szachownicy poletek, przytłaczającej regularności krawężników i chrzęszczącego żwirku ścieżek. Rośliny rosną tu w należytym porządku, ale swobodnie i radośnie, co natychmiast udziela się odwiedzającemu. Ścieżki, podobnie jak w ogrodzie botanicznym Hôpital Notre-Dame à la Rose w Lessines, są trawiaste (ilustracja 10), a cały ogród otulony jest szpalerem pięknych drzew, głównie brzóz (ilustracja 11), dzięki czemu znajdujemy się w uroczej, zielonej enklawie, urzekającej swą naturalnością, świeżością i pięknymi kolorami (ilustracje 12-17).








Pasja francuskich farmaceutów do ziołolecznictwa i roślin leczniczych
Przemierzając pełen naturalności, mieniący się barwami i zapachami uczelniany ogród lepiej zrozumieliśmy pasję francuskich farmaceutów do ziołolecznictwa i roślin leczniczych. Każdy kto był we francuskiej aptece doskonale wie, że niemal na pewno znajdzie się tam pokaźny regał z olejkami eterycznymi, w liczbie co najmniej kilkudziesięciu. O tak, aromaterapia i ukochane przez Francuzów Huille essentieles, czyli olejki eteryczne, są nadal bardzo ważne: i w profilaktyce i w leczeniu. Jak to już wspominaliśmy w artykule „Recepturowe wędrówki po Europie. Francja, część druga” to nieodzowny element domowych apteczek, a produkowane w tym kraju olejki eteryczne (firm jest co najmniej kilkanaście) zaskakują bardzo wysoką jakością.
Co najważniejsze, olejki eteryczne są stosowane we Francji zgodnie z naukowymi wytycznymi, na podstawie badań i wieloletnich doświadczeń, służąc także do przygotowywania leków „robionych” o czym również szczegółowo pisaliśmy w artykule „Recepturowe wędrówki po Europie. Francja, część druga”. O pozycji olejków eterycznych w dziedzinie „leku robionego” świadczyć może fakt, że w oficjalnym internetowym receptariuszu stowarzyszenia Pharmaciens des Préparatoires de France („Formules”) w składach receptur leków „robionych” mamy ich aż… sześćdziesiąt. Przypomnijmy, że w Polsce, jako surowce farmaceutyczne, zarejestrowane są tylko cztery olejki eteryczne (trzy z nich: terpentynowy, miętowy i eukaliptusowy zaprezentowaliśmy szczegółowo na łamach „Aptekarza Polskiego”).
Ale oczywiście są również we Francji i klasyczne roślinne produkty lecznicze (Médicaments à base de plantes), rejestrowane na podstawie monografii zielarskich Europejskiej Agencji Leków (European Medicines Agency, EMA), o czym również wielokrotnie już pisaliśmy. Jak pamiętamy są to m.in. leki z surowcami w Polsce niespotykanymi, np. z zielem eszolcji i zielem doględy.
Nie dziwmy się zatem, że francuscy farmaceuci, czego wielokrotnie byliśmy świadkami, swe poradnictwo rozpoczynają często właśnie od sugestii stosowania preparatów pochodzących od roślin leczniczych. Warto, abyśmy zatrzymali się nad tym faktem i dostrzegli w nim źródło i refleksji i inspiracji jednocześnie, wszak nasz polski asortyment roślinnych produktów leczniczych jest nadal bardzo bogaty, pozwalając – na co wielokrotnie już zwracaliśmy uwagę – realizować apteczne poradnictwo w większości problemów naszych pacjentów.
Patrz więcej:
- „Roślinne produkty lecznicze w terapii schorzeń skóry i drobnych ran”
- „Kompendium fitoterapii w zapobieganiu, leczeniu i łagodzeniu objawów przeziębienia”
- „Kompendium fitoterapii. Roślinne produkty lecznicze w kaszlu”
- „Kompendium fitoterapii. Roślinne produkty lecznicze w czasie ciąży i karmienia piersią”
Dziurawiec, jałowiec… Rośliny w Jardin Botanique
Czytelnicy zapewne zastanawiają się, jakie rośliny można spotkać w Jardin Botanique? Na początek zwrócimy uwagę na te, które zostały wyróżnione przez samych opiekunów ogrodu. Spójrzmy jak zredagowano tabliczkę botaniczną towarzyszącą dziurawcowi zwyczajnemu (ilustracja 18). Jak pamiętamy, to wyjątkowa roślina. Dzięki opracowaniu monografii zielarskiej przez Europejską Agencję Leków dostępne są bez recepty roślinne produkty lecznicze z ziela dziurawca, które można zastosować m.in. w leczeniu łagodnych-umiarkowanych epizodów depresyjnych oraz w krótkoterminowym leczeniu objawów łagodnych zaburzeń depresyjnych (patrz: „Dziurawiec: nowe wskazanie terapeutyczne oraz dłuższa lista przeciwwskazań”). Jako botaniczną ciekawostkę dodajmy, że dziurawiec zwyczajny nie jest jedynym przedstawicielem rodzaju Hypericum, rośnie bowiem w Lille również mało znany w Polsce Hypericum kalmianum, czyli dziurawiec Kalma (ilustracja 19).
Wyróżniono również w Jardin Botanique jałowiec pospolity (ilustracja 20). To również interesująca roślina, znajdująca zastosowanie zarówno w aptece jak i w kuchni. Ostatnio było o niej głośno: o ile bowiem w przypadku ziela dziurawca Europejska Agencja Leków stopniowo wydłuża listę działań niepożądanych i potencjalnych interakcji, o tyle owoc jałowca (patrz: „Owoc jałowca: czy wymogi bezpieczeństwa EMA zostaną złagodzone?”), został niejako zrehabilitowany i uznany za bezpieczniejszy, jak to wcześniej sądzono. I – podobnie jak w przypadku dziurawca – opiekunowie ogrodu w Lille postarali się jeszcze o drugi gatunek jałowca. To Juniperus sabina, w Polsce często spotykany w ogrodach jako roślina ozdobna, a naturalnie rosnący wyłącznie na kilku stanowiskach w Pieninach.
Aż miło patrzeć!
Jak to zwykle bywa w ogrodach botanicznych, spotykamy w nich rośliny, które aż cieszą swoim wyglądem – widać że im dobrze, skoro tak pięknie rosną! I nie inaczej jest w Lille, przy czym Czytelnikom zaskoczonym poniżej wymienionymi nazwami roślin przypominamy, że jest to Jardin Botanique, a nie tylko i wyłącznie ogród roślin leczniczych. To dlatego właśnie mamy tutaj gatunki m.in. typowych roślin ozdobnych i jadalnych.
Z radością obserwowaliśmy typowe, polskie rośliny lecznicze występujące w stanie naturalnym lub uprawiane. To m.in. rzepik pospolity (patrz więcej: „Ziele rzepiku w zaleceniach Europejskiej Agencji Leków”), len zwyczajny oraz lucerna siewna. Bardzo ładne są okazy przywrotnika, jednak nie tego najbardziej w Polsce znanego, czyli przywrotnika pasterskiego (Alchemilla vulgaris), posiadającego skądinąd swoją monografię w „Farmakopei Europejskiej” („Alchemillae herba”), a przywrotnika żółtawozielonego (Alchemilla xanthochlora), znanego w naszym kraju z położeń górskich (ilustracja 21). Gatunki typowe dla Europy Zachodniej i Południowej reprezentują m.in. wawrzyn szlachetny oraz Euphorbia corsica. Są również drzewa i krzewy, m.in. cis pospolity i sosna zwyczajna, miłorząb japoński, wiąz Ulmus x hollandica, nasza trzmielina pospolita i jednocześnie trzmielina japońska.




Une serre, czyli szklarnia
Ukoronowaniem naszego pobytu w Lille i zarazem w Jardin Botanique była wizyta w szklarni (ilustracja 22 i 23), w której na bieżąco prowadzone są prace naukowe (ilustracje 24). Szklarnia ma 100 m² powierzchni i jest obiektem ogrzewanym, dostosowanym do wymogów m.in. roślin tropikalnych. Uwagę naszą zwrócił natychmiast stary znajomy – rącznik pospolity, któremu na łamach „Aptekarza Polskiego” poświęciliśmy już dwa artykuły: „Surowce recepturowe dawniej i dziś – olej rycynowy” oraz „Olej rycynowy jako roślinny produkt leczniczy w świetle zaleceń EMA”. Co ciekawe, w szklarni w Lille mogliśmy oglądać rącznik w kilku stadiach rozwoju jednocześnie, podziwiając i kwiaty i owoce i nasiona (ilustracje 25-28).
Ponadto odnaleźliśmy tutaj bardzo interesujące gatunki, m.in. Salvia discolor (ilustracja 29); przedstawicielem rodziny gruboszowatych jest grubosz jajowaty, Crassula ovata (ilustracja 30). Mamy również paciorecznik indyjski, Canna indica (ilustracja 31), jest Aloe ciliaris (ilustracja 32) i jeden z najcenniejszych obiektów – Oiseau de paradis, „rajski ptak” (Strelitzia reginae, strelicja królewska, ilustracja 33). I wreszcie Vase d’argent – „srebrny wazon”, czyli Aechmea fasciata (Echmea wstęgowata, ilustracja 34), roślina której pięknych kwiatów niestety nie zobaczyliśmy, podobnie zresztą jak kwiatów przedstawiciela rodziny bodziszkowatych – Pelargonium cucullatum (ilustracja 35).














Zapraszamy do Naumburg
Pięknie i ciekawie było w Lille, prawda? Obiecujemy Czytelnikom, że do Francji jeszcze wrócimy, by jednoznacznie potwierdzić, że tutejsze przywiązanie do dziedzictwa kulturowego, do historii, ale też do ogrodów i… grzybów jest rzeczywiście tak powszechne, jak to powyżej zasugerowaliśmy. Tymczasem jednak zapraszamy do Niemiec, do pięknego, a mało znanego miasteczka Naumburg w kraju związkowym Saksonia-Anhalt. To tam właśnie odnaleźć można aptekę, która pozostaje w rękach jednej rodziny od wielu już pokoleń. Przy aptece tej utworzone zostało jedno z najciekawszych prywatnych europejskich muzeów farmacji, które – dzięki ogromnej ilości zgromadzonych eksponatów, ich różnorodności i pięknemu sposobowi prezentacji – ze wszech miar zasługuje na tytuł naszego kolejnego europejskiego „ukrytego skarbu farmacji”!