Do belgijskiego Maaseik pojechaliśmy z dwóch powodów. Po pierwsze: tamtejsze Apotheekmuseum jest spadkobiercą najstarszej zachowanej prywatnej apteki kraju. Po drugie: to placówka, która posiada swój własny… ogród ziołowy. A zatem: muzeum farmacji i rośliny lecznicze w jednym! Czy może być coś piękniejszego?
W oczekiwaniu na wizytę w Maaseik, podobnie jak przed zwiedzaniem muzeów w Aarschot i Diest, zagłębiliśmy się w lekturze polskich czasopism aptekarskich. Skoro oglądać mieliśmy ogród roślin leczniczych, pytanie o belgijskie zielarstwo zadaliśmy profesorowi Janowi Muszyńskiemu! I oczywiście nie zawiedliśmy się, oto bowiem w „Wiadomościach Farmaceutycznych”, w cyklu „Z wędrówek farmakognostycznych po Europie” (numer z 20 kwietnia 1930), profesor wyczerpująco odpowiedział na pytanie: jakie rośliny lecznicze uprawia się w Belgii!
Hodowla walerjany
W dziedzinie produkcji roślin leczniczych Belgja słynęła przed wojną z hodowli walerjany, wspominał Profesor. Specjalność ta była rozwinięta w drobnych gospodarstwach w prowincji Hainaut (Hennegau). Przed wojną roczna belgijska produkcja suchych korzeni walerjany wynosiła 4000 do 5000 tonn. Po wojnie produkcja ta zmalała dziesięciokrotnie i powoli idzie ku upadkowi – przyczyną jest drożyzna robocizny. Muszyński z rozczarowaniem zauważał: w czasie mego przejazdu przez prowincję Hainaut widziałem zaledwie kilka razy na polach drobne zagonki walerjany, zato od Brukseli aż do granicy francuskiej widziałem często wzdłuż toru kolejowego piękne okazy walerjany rosnące dziko.
Po lekturze tych akapitów byliśmy ogromnie ciekawi, czy również i walerjana została uwzględniona w ogrodzie roślin leczniczych apteki w Maaseik!
Czytaj także: „W aptece kiedyś wszystko było tajemnicze”: muzeum farmacji w Aarschot
„Błękitny lew” nad zakolem rzeki Mozy
Maaseik (franc. Maeseyck lub Maseyk) to małe, liczące niewiele ponad 10 tys. mieszkańców miasteczko, położone malowniczo w Regionie Flamandzkim, tuż przy granicy z Holandią, nad zakolem rzeki Mozy. Apotheekmuseum nie trzeba długo szukać, znajduje się bowiem przy najważniejszym placu miasta – Marktplein (ilustracja 1), który tonąc w zieleni pięknych, dorodnych drzew udziela gościny pomnikowi wybitnych, powszechnie znanych w całej Europie malarzy, braci van Eyck: Jana oraz Huberta. Powiada się, że urodzili się oni właśnie w Maaseik!
Apotheekmuseum mieści się w kamienicy tradycyjnie nazywanej w Maaseik „Blauwe Leeuw”, czyli „Błękitny lew”. Jej fasada natychmiast zwraca uwagę przybysza-farmaceuty. Przed nami bowiem widnieją dawne napisy „Apteka”: w języku francuskim (Pharmacie) oraz niederlandzkim (Apotheek), co przypomina o złożonej historii Belgii (ilustracja 2). Skądinąd: większość Belgów mówi w kilku językach, oczywiście: niderlandzkim i francuskim, ale także płynnie – angielskim i niemieckim. Pomiędzy zacytowanymi napisami umieszczono nazwisko ostatniej aptekarskiej rodziny: Van Venckenray, do którego w niniejszym artykule powrócimy jeszcze wielokrotnie (ilustracja 3).




Praca i dorobek… sześciu pokoleń aptekarzy!
Organizatorzy Apotheekmuseum, należącego obecnie do Musea Maaseik, z dumą podkreślają, że jest ono spadkobiercą najstarszej zachowanej prywatnej apteki w kraju. Co to znaczy „najstarszej”? Już wyjaśniamy: apteka w tym właśnie miejscu otwarta została w roku 1704 i funkcjonowała nieprzerwanie aż do roku 1959. A zatem – ponad dwieście pięćdziesiąt lat tradycji i… sławy! Kształtowała się ona dzięki wysiłkowi i poświęceniom sześciu pokoleń aptekarzy. Ich nazwiska oraz zakres czasowy posiadania apteki zostały uwiecznione tuż nad wejściem do apteki (ilustracja 4):
J. Engelb. Langkbein 1704-1745
J. P. Philip Langkbein 1745-1777
Thomas Botti 1778-1823
Hendrik Dreessen 1832-1862
Adam Van Venckenray 1863-1911
Guill. Van Venckenray 1911-1959
Członek rady miejskiej i odkrywca inwazyjnego małża…
Pośród wymienionych powyżej farmaceutów, dokładnie tak jak i w Polsce, odnajdujemy zasłużonych obywateli miasta, naukowców, a nawet meteorologów! Ich zasługi wymieniła w znakomitym opracowaniu „Apotheekmuseum in Maaseik. Een gelaagde geschiedenis” An Devroe. Czytelnicy „Aptekarza Polskiego” (w szczególności zaś ci pamiętający cykl „Aptekarz-burmistrz, aptekarz-prezes, aptekarz-konspirator”) nie będą zaskoczeni, faktem że Botti był członkiem rady miejskiej i „nadzorcą” kościoła parafialnego. Jego następca, a zarazem kuzyn – Dreissens, zasłynął jako odkrywca słodkowodnej małży, przy czym część źródeł mówi, że miejscem jej odnalezienia była rzeka Moza i okolice roku 1850[1], inne zaś – że był to kanał Zuidwillemsvaart, położony tuż przy tej rzece i rok 1834[2].
Najważniejsze jednak, że małża została nazwana na cześć aptekarza z Maaseik – Dreissena polymorpha (pol. Racicznica zmienna, „omułek bąk”, nid. Driehoeksmossel, ang. Zebra mussel). W XXI wieku to nazwa powszechnie znana, nie tylko wśród przyrodników, mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że pochodzi od naszego kolegi-aptekarza! Przypomnijmy, że racicznica zmienna to słodkowodna małża, występująca pierwotnie w dorzeczu Morza Kaspijskiego. Za pośrednictwem budowanych w całej Europie w XIX wieku kanałów wodnych, podbiła z powodzeniem nasz kontynent i następnie przedostała się do Ameryki Północnej. Jako gatunek inwazyjny sprawia niemało problemów, obecnie jednak coraz częściej zwraca się uwagę również i na korzyści wynikające z jej obecności w zbiornikach wodnych oraz na możliwość wykorzystania w biomonitoringu środowiska…
Na tym jednak zasługi aptekarzy z Maaseik się nie kończą, wszak Adam Van Venckenray, będąc członkiem Société Royale de Médecine Publique, dokonywał comiesięcznych pomiarów ozonu… Aż chciałoby się wyliczyć w tym momencie kilku prowincjonalnych, polskich aptekarzy, którzy jako członkowie znamienitych towarzystw naukowych, również działali na tym polu. Cóż, w końcu to właśnie apteki przez długie lata były miejscami pozwalającymi prowadzić i amatorskie i profesjonalne badania naukowe. Apteczną recepturę wykorzystać można z powodzeniem w wielu różnych celach!
Czytaj całość: Skarby muzeum w Troyes: jedna z najpiękniejszych kolekcji aptecznych naczyń
Apteka… ambasadorem miasteczka!
Ostatni pośród wymienionych powyżej aptekarzy – Guillaume Van Venckenray zmarł w roku 1959, zaś zabytkowy budynek, apteka oraz jej wyposażenie, drogą zakupu, przeszły na własność miasta Maaseik w roku 1961. Zaledwie trzy lata później, w 1964, w miejscu tym działało już muzeum. W ciągu kilkudziesięciu lat funkcjonowania Apotheekmuseum zyskało wielką popularność i sympatię, poszerzając równocześnie swoje zbiory o darowizny i eksponaty z aptek Namur, Susteren, Valkenswaard oraz laboratorium farmaceutycznego Tienen.
Fenomen muzeum farmacji w Maaseik pięknie ujęto w jubileuszowym artykule opublikowanym w roku 1989 w czasopiśmie „De Maaseikenaar” – De oude apotheek is een ambassadeur van Maaseik geworden: wie Maaseik bezoekt, bezoekt de apotheek. Przetłumaczmy: stara apteka stała się ambasadorem Maaseik: każdy kto odwiedza aptekę, odwiedza też Maaseik.
Niebiesko-złota apteka
Odwiedźmy zatem wspólnie Apotheekmuseum! Wchodzimy do sąsiedniej kamieniczki, w której umieszczono kasę biletową i stamtąd, dalej, przechodzimy do budynku aptecznego, do izby ekspedycyjnej, przeznaczonej dla pacjentów. Wrażenie jest wielkie – oto bowiem przenosimy się do oryginalnego, XVIII-wiecznego aptecznego wnętrza (ilustracja 5).
Przede wszystkim, już po raz drugi w Belgii, uderza nas… przepiękny kolor błękitu pruskiego, widniejący na niedawno (2012) odnowionych meblach (ilustracja 6). Niebieskie są jednak nie fronty szuflad i detale architektoniczne (jak w Diest), a „plecy” aptecznych szaf. Dzięki temu naczynia (apotheekerspotten) eksponowane na półkach, zyskują wyjątkowe tło: niebieskie z tyłu i złote po bokach (ilustracja 7). „Złote”, tak bowiem ten kolor postrzegamy, choć z pewnością można byłoby również nazwać go „żółtym”, a nawet „brązowym”. Niezależnie jednak od nazwy wiedzmy, że taki właśnie był wygląd mebli w czasach trzeciego aptekarza Maaseik – Thomasa Bottiego. Później były one wielokrotnie przemalowywane.
Przyznajmy, że przepiękna kolekcja naczyń odnajduje na opisanych niebiesko-złotych meblach doprawdy godne miejsce ekspozycji! Przed nami naczynia cynowe, ceramiczne z Delft, naczynia drewniane i szklane. Najstarsze wykonane zostały jeszcze w XV wieku, większość zaś pochodzi z wieku XVIII i XIX. Ich wyjątkowy urok niech oddadzą ilustracje 8-12.








Napoleońska szafka na trucizny
Centralnym miejscem Apotheekmuseum, zwracającym uwagę każdego wchodzącego, jest ozdobna, wkomponowana w apteczne meble szafa na trucizny (ilustracja 13 i 14). Powstała ona w ślad za wytycznymi ustawodawstwa z czasów napoleońskich, które nakazywało przechowywanie „trucizn” oddzielnie i w zamknięciu, oraz prowadzenie ich ewidencji.
Aptekarz nadal obecny w swej aptece…
Ale meble i naczynia apteczne to oczywiście nie wszystko co ma nam do zaoferowania Apotheekmuseum. Tuż przy wejściu do apteki, na imponującym meblu, widnieją waga, porcelanowy moździerz, zestaw odważników oraz kilka naczyń. W podobnym tonie utrzymany jest masywny, marmurowy „pierwszy stół” (ilustracja 15). Eksponowane są tutaj m.in. wyjątkowo piękne moździerze różnej wielkości (ilustracja 16), waga „proszkowa” (ilustracja 17), klasyczna waga (ilustracja 18), pigulnica (ilustracja 19).
Odwróćmy się jednak od tego najważniejszego w aptece miejsca. Oto bowiem, za uchylonymi drzwiami, dostrzegamy ogromną reprodukcję obrazu, przedstawiającego sędziwego farmaceutę. To znany już Czytelnikom aptekarz Van Venckenray (ilustracja 20), który w prywatnym saloniku odpoczywa, czytając gazetę. To piękna forma upamiętnienia ostatniego właściciela apteki, który – dzięki pomysłowości i wyczuciu pracowników muzeum – nadal może być w niej obecny!








Jak wyglądały niegdyś wkładki laktacyjne?
Wiedząc, że aptekarz odpoczywa idziemy dalej, mijając umieszczone na posadzce piękne, potężne moździerze (ilustracja 21). I oto pojawia się przed nami jedyna w Apotheekmuseum muzealnagablotka (ilustracja 22). Pokazano w niej kilka przedmiotów, mających w zamierzeniu twórców być najbardziej charakterystycznymi i reprezentacyjnymi dla dawnego aptekarstwa. Co z dużej kolekcji wybrano?
Bardzo ciekawe są… zabytkowe „kolektory” mleka kobiecego. Wykonane były one z odpowiednio ukształtowanego szkła (ilustracja 23, na pierwszym planie po lewej stronie). Naczynie zaczepiało się na sznureczku, następnie zawieszało na szyi, i szczelnie przykładało do piersi. Kolejny eksponat to komplet odważników, szkło powiększające i „Farmakopea Belgijska 4” (1930). Szczególną uwagę zwraca firmowe, tekturowe pudełeczko z apteki w Maaseik. Jak to już wielokrotnie podkreślaliśmy, eksponaty tego typu są najrzadsze i najbardziej cenione przez kolekcjonerów, wszak materiał z którego je wykonano nie sprzyjał długiej trwałości… Dlatego właśnie, ze szczególną uwagą, odczytujemy w języku francuskim: nazwisko właściciela apteki, jej adres oraz nazwę miejscowości.
Przesuńmy się dalej, w stronę suszących się roślin leczniczych (ilustracja 24). To „warsztat” zielarski, z pulpitem, pięknym marmurowym moździerzem (ilustracja 25) i urzekającym naczyniem aptecznym (ilustracja 26). Stąd właśnie, za oknem, widać już nasz upragniony ogród roślin leczniczych. Kierujemy zatem do niego kroki. Po drodze mijamy umieszczony na sztalugach obraz autorstwa szwagierki Guillaume’a Van Venckenray – Marique: aptekarz przyjmuje pacjenta (ilustracja 27). Nie można również nie zauważyć umieszczonego pod przeciwległą ścianą kolejnego aptecznego regału (ilustracja 28), Dzięki nazwom na szufladach dowiadujemy się wiele o asortymencie dawnych aptek (ilustracja 29).









Kruidentuin, czyli ogród ziołowy
Wedle przekazów, Guillaume Van Venckenray rośliny lecznicze zwykł zbierać w okolicy Maaseik, podobnie zresztą jak polscy farmaceuci, którzy mieli szczęście pracować w aptekach na prowincji. Ale apteka w Maaseik posiadała również swój ogród ziołowy, Kruidentuin w języku niderlandzkim. Został on odtworzony i stanowi rewelacyjne uzupełnienie Apotheekmuseum. Zapewne Czytelnicy zastanawiają się, jakie było kryterium doboru roślin leczniczych? O przypadkowości nie może być przecież mowy! Otóż rekonstrukcję oparto o wyniki przeprowadzonych w roku 1985 badań archeologicznych i analizie odnalezionych tutaj szczątków roślin. Jakie zatem gatunki rosły niegdyś w Kruidentuin? I czy była pośród nich walerjana?
Ogród roślin leczniczych, został pięknie wkomponowany w zabytkową zabudowę podwórka aptecznej kamienicy (ilustracja 30 i 31). Tajemnicze zakątki, pochyłości i zaułki odsłaniają przed nami kolejne gatunki roślin leczniczych, a wszystko to pod trzema potężnymi flagami: Unii Europejskiej, Belgii oraz Regionu Flamandzkiego (ilustracja 32). W istocie mamy do czynienia z imponującą kolekcją roślin leczniczych, na którą składa się kilkadziesiąt gatunków. Z walerjaną na czele! Uwagę zwracają liczne rośliny przyprawowe (jałowiec pospolity, kolendra siewna, arcydzięgiel litwor, lebiodka pospolita, seler zwyczajny, macierzanka piaskowa, czosnek pospolity) i trujące (wawrzynek wilczełyko, tojad mocny, konwalia majowa, ciemiernik biały, pokrzyk wilcza jagoda).
Są również rośliny dające surowce o działaniu narkotycznym (mak lekarski, konopie siewne), przede wszystkim jednak dominuje „zielarska klasyka”, której reprezentantami są: przywrotnik pospolity, melisa lekarska, fiołek wonny, serdecznik pospolity, prawoślaz lekarski, lawenda wąskolistna, krwawnik pospolity, brzoza brodawkowata, chmiel zwyczajny, bluszcz pospolity, poziomka pospolita, werbena pospolita, dziurawiec zwyczajny, mydlnica lekarska, ruta zwyczajna, mięta pieprzowa i długolistna, winorośl właściwa… Oczywiście nie wymieniamy wszystkich roślin, a reprodukując ilustracje 33-38 zwracamy uwagę wyłącznie na te najbardziej charakterystyczne i najpiękniejsze.









Inspirować, bawić, uczyć i… zarażać miłością do farmacji!
Połączenie ogrodu roślin leczniczych z muzeum farmacji uważamy za pomysł godny najwyższego uznania i naśladowania! Nazwy surowców leczniczych, które widujemy na szufladach zabytkowych, aptecznych mebli i naczyń, owszem, przemawiają do wyobraźni, ale najczęściej nie wskazują na rośliny, które tak naprawdę gość muzeum znakomicie zna, choćby z własnego ogródka lub kuchni. Nie dziwmy się jednak, wszak z identyfikacją dawnych nazw problem mają nie tylko osoby niezaznajomione z łacińską terminologią botaniczną i farmakognostyczną, ale nawet najlepsi specjaliści. Tymczasem widok – dajmy na to – powszechnie znanej i wykorzystywanej w całej Europie lebiodki pospolitej, rosnącej tuż obok muzeum farmacji, umiejscawia roślinę tę w zupełnie nowym kontekście. Bo takie właśnie jest zadanie Apotheekmuseum: inspirować, bawić, uczyć i… zarażać miłością do farmacji!
Muzeum żywe i nowoczesne
Zadania te nie mogłyby zostać wypełnione, gdyby Apotheekmuseum w Maaseik nie należało do wyjątkowej grupy muzeów, które można określić jako „żywe”. Są one nie tylko dostosowane do potrzeb zwiedzających, ale także posiadają bardzo interesującą ofertę do nich skierowaną. Jak zatem upowszechniana jest w belgijskim społeczeństwie wiedza i szacunek do apteki?
Dzieci powyżej szóstego roku życia, zainspirowane pięknymi eksponatami, mogą zostać „farmaceutami” (ilustracja 39) i samodzielnie wykonać pigułki, stworzyć rysunek botaniczny oraz zastosować surowce zielarskie do produkcji „leku”. Nasza wizyta przypadła akurat w czasie, gdy muzeum przygotowywało takie spotkanie dla najmłodszych gości. Centralne miejsce Apotheekmuseum zajmował drugi, konkurencyjny „pierwszy stół”, oczywiście wzorowany na pobliskich, starych meblach aptecznych (ilustracja 40, na pierwszym planie). W nim ukryto dziesiątki kuszących szuflad z tajemniczą zawartością… Na aptecznym stole umieszczono prawdziwą, dawną wagę (ilustracja 41) oraz moździerzyki (ilustracja 42). Będą z nich oczywiście korzystać dzieci. Tuż obok zaaranżowano stanowisko dla pragnących wypróbować siły w rysowaniu (ilustracja 43).
I odpowiedzmy jeszcze na pytanie: dlaczego omawiane muzeum jest nowoczesne? Warto ocenić to samemu, niekoniecznie zresztą wyjeżdżając z Polski! Zachęcamy do wizyty na stronie internetowej www.museamaaseik.be. Można tam odbyć wirtualną wędrówkę po wszystkich salach, nie tylko zresztą Apotheekmuseum, ale także sąsiadującego z nim bardzo interesującego muzeum archeologicznego (Regionaal Archeologisch Museum). Uwaga! W pierwszych dniach lipca 2024 roku sala muzealna, w związku z opisanymi powyżej atrakcjami dla najmłodszych gości, zaaranżowana było nieco inaczej, a zatem pomiędzy reprodukowanymi w niniejszym artykule fotografiami, a wirtualną wędrówką są różnice.
Ale to nie wszystko. Kilkaset eksponatów z Apotheekmuseum, głównie naczyń, szuflad, wag oraz opakowań po lekach, umieszczono także w cyfrowym muzeum i archiwum Europeana, prezentującym blisko 55 milionów (!) przykładów dziedzictwa kulturowego Europy. Na szczególną uwagę zwracają obrazy malowane przez Mariqué Van Venckenray, dla których zabrakło miejsca na ekspozycji. Także i one przedstawiają w urokliwy sposób wnętrze apteki w Maaseik…





Belgia – „kraj muzeów farmacji”
Kolejne, piękne belgijskie muzeum farmacji za nami, podobnie zresztą jak ciekawe obserwacje i refleksje. Dziękujemy serdecznie pani Inge Brungs z Musea Maaseik za pomoc w organizacji naszej wizyty oraz wszelkie informacje i wyjaśnienia!
Czas jednak ruszać dalej, wszak – jak już wspominaliśmy – gościmy w „kraju muzeów farmacji”. Im dłużej się po nim podróżuje, tym więcej nowych muzeów pojawia się w notesie. Początkowa liczba „siedem”, którą zakomunikowaliśmy Czytelnikom w pierwszym, belgijskim reportażu, obecnie rozrosła się już do… „kilkanaście”. My zaś utwierdzamy się w przekonaniu, że rację mieliśmy nazywając Belgię „krajem muzeów farmacji”. Określenie to jest w pełni uzasadnione!
Jednak przy takiej ilości muzeów trudno jest zdecydować, które wybrać do zwiedzania, każde oferuje bowiem coś zupełnie innego i odznacza się niepowtarzalnym charakterem. W sposób szczególny kusiło nas jednak odwiedzenie muzeum Apotheek Sint-Janshospitaal w Brugi. To jedno z najpiękniejszych miast Belgii, a może nawet i całej Europy! To słynna flamandzka Wenecja, stolica koronkarstwa i czekoladek. Na miejscu już jednak okazało się, że Brugia mogłaby nosić jeszcze jeden przydomek: miasto historii farmacji! Dlaczego? Wyjaśnimy to Czytelnikom „Aptekarza Polskiego” już wkrótce.
[1] K. Smagowicz: „Mantichora. Etymologiczny słownik nazw zwierząt”, 2004.
[2] R. Sablon, T. Vercauteren: „Exotische soorten weekdieren in (Antwerpse) rivieren en stilstaande waters. Evolutie van de voorbije 20 jaar”, ANTenne nr 3/2011.