Optymalne narzędzie diagnostyczne oraz wdrożenie skutecznego leczenia na jak najwcześniejszym etapie postępowania – w przypadku raka jajnika to złote zasady, które mogą wydłużyć życie kobiety nawet o kilka lat. Niestety na przeszkodzie skutecznej terapii staje SARS-CoV-2, który może wpłynąć na decyzje diagnostyczno-terapeutyczne. Polskie Towarzystwo Ginekologii Onkologicznej, w trosce o chore z rakiem jajnika wypracowało specjalne wytyczne, które mają być pomocą dla lekarzy zaangażowanych w leczenie.
Kluczowy czas remisji
Rak jajnika nazywany często „cichym, podstępnym zabójcą” to nowotwór, który w początkowej fazie rozwija się zupełnie bezobjawowo. Kobiety nie są świadome swojej choroby i poszukiwania odpowiedniej pomocy specjalistycznej zwykle opóźnia rozpoznanie, co bezpośrednio wpływa na złe rokowanie. Sytuacji nie poprawia brak skutecznej profilaktyki (skrining). Rak jajnika zwykle wykrywany jest w wysokim stopniu zaawansowania klinicznego tzn. istnieją już przerzuty na inne narządy w jamie brzusznej. Szanse na wyleczenie tak zaawansowanego procesu nowotworowego są ograniczone. Ponadto choroba ma zwykle charakter nawrotowy. W leczeniu chorych na raka jajnika ważne jest wydłużenie czasu bez objawów choroby i zapewnienie chorej podczas długotrwałego leczenia odpowiedniej jakości życia.
– Rak jajnika, mimo stałego postępu, jaki dokonuje się w zakresie diagnostyki i terapii nowotworów, nadal pozostaje chorobą o złym rokowaniu. Najczęściej dotyka kobiety w siódmej dekadzie życia, chociaż wśród moich pacjentek są także młode osoby. W terapii raka jajnika dążymy do maksymalnego wydłużania czasu remisji. Szczególnie dobre efekty osiągamy w przypadku pacjentek z BRCA-zależnym rakiem jajnika, kiedy możliwe jest zastosowanie leczenia podtrzymującego efekty dotychczasowej chemioterapii, leczenia inhibitorami PARP. Wiąże się to z koniecznością wykonania badania molekularnego, najlepiej z wykorzystaniem sekwencjonowania nowej generacji (tzw. metoda NGS) na wczesnym etapie diagnozy. Jeśli pacjentka dobrze toleruje leczenie, nie powinno być ono w żadnym wypadku przerwane. Ponadto pandemia nie może też stać się powodem nie włączania do takiego personalizowanego leczenia nowo zdiagnozowanych chorych. Liczy się czas, rak jajnika nie poczeka na szczepionkę przeciwko COVID-19 – komentuje prof. dr hab. n. med. Wiesława Bednarek, Klinika Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej SPSK 1 w Lublinie, Sekretarz Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej.
Przyjmowanie doustnej terapii podtrzymującej wiąże się z odbywanymi raz w miesiącu wizytami w ośrodku onkologii w celu wykonania badań laboratoryjnych oraz powtarzaną co trzy miesiące tomografią komputerową. W sytuacji epidemii COVID-19 dużym zagrożeniem dla chorych jest możliwość wstrzymania leczenia przez lekarza prowadzącego, utrudniony z nim kontakt, czy wydłużające się procedury diagnostyczne. Niezwykle istotne jest dbanie o higienę w ośrodkach leczących pacjentki i utrzymywanie tzw. „stref korona-ujemnych”.
– W pierwszych dniach epidemii odbierałyśmy liczne telefony pacjentek, którym z troski o ich bezpieczeństwo przekładano wizyty kontrolne. Pojawił się strach czy przyjmowane leczenie będzie przebiegało planowo i czy odwlekane w czasie będzie miało wpływ na efektywność leczenia. Reakcja pacjentek była całkowicie zrozumiała ponieważ rak jajnika to podstępna choroba, w której czas podjęcia leczenia jest kluczowy. Jednak mimo początkowego chaosu, okazało się, że ośrodki onkologiczne odnalazły się w nowej, trudnej rzeczywistości i podjęły szereg działań, aby pacjentki były odpowiednio zabezpieczone. Wprowadzane zostały różne rozwiązania takie jak: teleporady i kontakt telefoniczny z lekarzem prowadzącym oraz jeśli jest to możliwe zamiana chemii podawanej dożylnie w szpitalu na terapię w tabletkach przyjmowaną w domu. My jako Stowarzyszenie robimy wszystko co w naszej mocy, żeby zapewnić bezpieczeństwo pacjentkom dostarczając do szpitali maseczki, przyłbice oraz środki dezynfekujące – mówi Barbara Górska, prezes Stowarzyszenia Niebieski Motyl.