11.2012 – „Czy rolą samorządu aptekarskiego jest opiniowanie dyżurów aptek?”
„Art. 94. (ustawa z dnia 6 września 2001r., Dz. U. z 2008 r., Nr 45, poz. 271 z późn. zm.)
1. Rozkład godzin pracy aptek ogólnodostępnych powinien być dostosowany do potrzeb ludności i zapewniać dostępność świadczeń również w porze nocnej, w niedzielę, święta i inne dni wolne od pracy.
2. Rozkład godzin pracy aptek ogólnodostępnych na danym terenie określa, w drodze uchwały, rada powiatu, po zasięgnięciu opinii wójtów (burmistrzów, prezydentów miast) gmin z terenu powiatu i samorządu aptekarskiego.
3. Minister właściwy do spraw zdrowia po zasięgnięciu opinii Naczelnej Rady Aptekarskiej określa, w drodze rozporządzenia:
1) maksymalną wysokość dopłat, które są pobierane przez aptekę za ekspedycję w porze nocnej, uwzględniając potrzebę wydania leku;
2) grupę produktów leczniczych, za wydawanie których w porze nocnej nie pobiera się opłaty, biorąc pod uwagę konieczność udzielenia pomocy ratującej życie lub zdrowie”.
Sprawa, wydawałoby się prosta i oczywista, niestety taka nie jest. Problem dotyka coraz szerszej liczby polskich miast i powiatów, jednak przede wszystkim wzbudza wiele kontrowersji wśród członków samorządu zawodowego aptekarzy. Dlatego też warto zastanowić się, w czym tak naprawdę tkwi i na czym problem polega.
Każdy, kto zna podstawy ekonomiczne i prawne funkcjonowania aptek w Polsce zauważy, że mimo upływu ponad 20 lat od wprowadzenia gospodarki wolnorynkowej (aptekarze, jako jedni z pierwszych podjęli wyzwanie i sprywatyzowali ten sektor gospodarki), aptekarstwo ciągle rządzi się (a raczej jest rządzone) tak, jak to miało miejsce w dawnej socjalistycznej przeszłości. Można powiedzieć, zbudowano kapitalistyczny system apteczny ponieważ sprywatyzowano apteki, a jego funkcjonowanie oparto na gospodarce wolnorynkowej (włącznie z niczym nieograniczoną liczbą otwieranych aptek, zezwalając na drapieżną konkurencję, a wraz z tym zalegalizowano reklamę produktów leczniczych i aptek). Z drugiej strony funkcjonujący w Polsce system apteczny ciągle tkwi w regułach socjalistycznych. Oparty jest bowiem na bardzo rygorystycznych przepisach i wymogach związanych z otwieraniem i prowadzeniem aptek. Dotyczy to także urzędowych cen, regulowanych marży oraz całej gamy dodatkowo narzucanych obowiązków i powinności, czytaj nakazów i zakazów administracyjnych rodem z głębokiego socjalizmu, w tym „zaszczytnego” obowiązku pełnienia dyżurów. Dodatkowo, o zgrozo pozwolono na wyprowadzenie ogromnej liczby produktów leczniczych z aptek do sklepów, kiosków bądź stacji benzynowych. Co gorsze, jest powszechne przyzwolenie na wspomaganie polskiego społeczeństwa suplementami diety, których liczba rośnie w postępie geometrycznym.
Jednak czas już przejść do sedna sprawy, czyli do dyżurów aptecznych. Na wstępie, na przykładzie Kalisza, w którym obecnie pozostała już tylko jedna apteka pełniąca dyżury przybliżymy problem.
Dziennikarka miejscowej gazety, w trakcie jednego z wywiadów zapytała dr. Grzegorza Pakulskiego – Prezesa Okręgowej Izby Aptekarskiej w Kaliszu: „co będzie, gdy jej (ostatniej apteki) nie będzie?” „W zasadzie nie powinno to być powodem do jakichkolwiek zmartwień – dyżury są bowiem pełnione. Jest apteka, która pracuje 24 godziny na dobę.” – odpowiedział bezpośrednio Prezes Grzegorz Pakulski. Autoryzując jednak swą wypowiedź zaczął się poważnie zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście należało tak odpowiedzieć. Wydawało mu się, że udzielając odpowiedzi najlepiej powinien zacytować fragment prawa farmaceutycznego. Uznał, że w zasadzie już samo przypomnienie obowiązującego przepisu powinno wystarczyć. Jednak, po konsultacjach z koleżankami i kolegami – członkami kaliskiego samorządu zawodowego, Prezes doszedł do wniosku, że w obecnej sytuacji prawnej, ekonomicznej i rynkowej odpowiedź wcale nie jest taka prosta.
Historycznie rzecz ujmując należy odwołać się do czasów socjalistycznych i stwierdzić, że dyżury aptek w Polsce w tym okresie również były regulowane odpowiednimi przepisami. Przedsiębiorstwa państwowe „CEFARM” miały obowiązek tak zorganizować pracę aptek, by zapewnić dostęp do leków ludowi pracującemu miast i wsi. Jednak, co najważniejsze ówczesne przepisy prawa farmaceutycznego obowiązują do dnia dzisiejszego. Tym, którzy nie pamiętają bądź nie wiedzą przypomnieć należy, że funkcjonowało w owych czasach coś, co nazywano dyżurem [w miastach] i tzw. „pogotowiem pracy” (w mniejszych miejscowościach oraz na obszarach wiejskich). Mimo, że upłynęło sporo czasu i wiele się zmieniło, jednak przepis stanowiący o dyżurach pozostał. Zmiany, które nastąpiły w sektorze aptecznym dotknęły przede wszystkim struktury własnościowej aptek. Na przełomie końca lat 80 i początku 90 zeszłego wieku farmaceuci zachęcani przez rządzących przejmowali apteki od CEFARMów. Niestety wraz z całym dorobkiem inwentarza także oni, stając sie na nowo członkami samorządu zawodowego farmaceutów – aptekarzy, „odziedziczyli” odpowiedzialność prawną za funkcjonowanie dyżurów. Taki stan rzeczy miał dość sensowne uzasadnienie. Apteki bowiem w początkowym okresie reprywatyzacji w znakomitej większości były w rękach farmaceutów.
Zderegulowane przepisy pozwalają na otwieranie aptek w ilości kompletnie niekontrolowanej w jakikolwiek sposób. W efekcie mamy sporo aptek funkcjonujących na granicy opłacalności, a to skutkuje brakiem personelu fachowego w osobach magistrów farmacji. Obecność farmaceutów w aptekach to warunek sine qua non. Jednakże tzw. „podmioty prowadzące apteki” nie stać na zatrudnianie ich w odpowiedniej liczbie, aby „zabezpieczyć” prawny obowiązek dyżurów. Nie stać przede wszystkim z powodu „aptecznej”, a ogólnie lekowej polityki państwa, a w zasadzie jej braku. Nie ma bowiem zasad demograficznych ani geograficznych dotyczących rozmieszczenia aptek w naszym kraju. Marże detaliczne na leki są bardzo niskie. Kardynalnym błędem państwa było i pozostaje przyzwolenie na pozaapteczny obrót lekami w Polsce. Taki stan rzeczy odbiera sporą część dochodów aptekom, podczas gdy te środki mogłyby zostać przeznaczone na pełnienie przez nie dyżurów. Co ciekawe, to właśnie te leki, dostępne w obrocie pozaaptecznym stanowią najczęściej owe „potrzeby pacjentów w porach nocnych”, na co wskazują wyniki analiz statystycznych. Pozostawienie tych leków w aptekach spowodowałoby nadzór nad nimi przez personel fachowy, co nie jest bez znaczenia dla bezpieczeństwa owych pacjentów. Taki rodzaj zabezpieczenia obywateli RP leży po stronie stanowiących prawo ODPOWIEDZIALNYCH polityków i parlamentarzystów.
W tym miejscu raz jeszcze spojrzeć warto na art. 94. ustawy Prawo farmaceutyczne, a konkluzja staje się jasna i czytelna. Nie można zgodnie z pkt. 2 tego artykułu zwracać się do samorządu aptekarskiego o zasięgnięcie opinii, gdyż apteki nie należą tylko i wyłącznie do farmaceutów. Zgodnie z zasadami „Rozkład godzin pracy aptek ogólnodostępnych na danym terenie określa, w drodze uchwały, rada powiatu (…)”, a że nie sami farmaceuci posiadają apteki, to i inne „podmioty prowadzące apteki” będą musiały negocjować z władzami powiatów kwestię dyżurów. Te „podmioty” to np. hurtownie, które mając własne sieci aptek będą musiały przystąpić do rozmów jako decydenci. Są też w tej grupie właściciele mniejszych, ale jednak sieci. Nawet pojedyncze apteki, niebędące w rękach farmaceuty, powinny być tu ujęte jako współdecydujące o rozkładzie godzin pracy aptek. Należy pamiętać, że skoro dotychczasowa opinia samorządu zawodowego nie była i nie jest dla rad powiatów wiążąca, spodziewać by się należało decyzji administracyjnych wobec podmiotów prowadzących apteki. A to już stanowić może fakt zmuszania do działania sprzecznego z zasadami prowadzenia działalności gospodarczej. Firma powołana jest do generowania zysku, a nie do ponoszenia strat. A w przypadku aptek zmuszanych do dyżurów straty z pewnością powstaną. Kto poniesie za to odpowiedzialność?
Niska rentowność aptek nie pozwala na ich funkcjonowanie w porach nocnych. Inaczej mówiąc – apteki nie zarobią na siebie. Istnieje jednak prawny obowiązek dyżurowania! W takim przypadku można się odwołać do etosu zawodu, misyjności czy etyki (żadną z tych szlachetnych idei jednak nie opłacimy kosztów funkcjonowania apteki). Co pozostaje? Zasadne jest zwrócić się do Izby Aptekarskiej, która zrzesza farmaceutów. Pamiętajmy jednak o tym, że farmaceuci coraz częściej nie są właścicielami aptek, w których pracują!
Leki w szerokim asortymencie wyprowadzono z obrotu aptecznego. Ten stan rzeczy sprawia, że leki mogą być nabywane nie tylko w aptekach, a np. na stacjach benzynowych, w kioskach czy w sklepach spożywczych. Czy zatem stacja benzynowa lub sklep spożywczy nie zabezpieczają pacjenta w jego potrzebie? Zabezpieczają, ale gdy ten pacjent będzie potrzebował opieki fachowca – już takiej usługi niestety na stacji benzynowej nie otrzyma. Na zasadzie analogii można śmiało zaryzykować twierdzenie, że jako pogotowie ratunkowe powinna działać każda przeszkolona w zakresie pierwszej pomocy osoba. Nie dorównuje ona jednak jakości pracy lekarza praktykującego w pogotowiu.
Braki kadrowe. Farmaceutów z jednej strony jest dużo i już zauważamy bezrobocie w tej grupie zawodowej. Nie oznacza to, że wszyscy znajdą zatrudnienie w aptekach. Powód przedstawiony został wyżej. Przypomnieć tu warto jednak, że zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej również farmaceutom, jako pracownikom należy się godziwe wynagrodzenie. Tego jednak nie będzie w obecnej sytuacji ekonomicznej aptek. Spora część aptek, nawet tych w dużych miastach, jest prowadzona przez 1 czy 2 farmaceutów. Polskie prawo, niestety pozwala farmaceutom – właścicielom aptek na pracę w swoich aptekach przez całą dobę. Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie jest możliwa taka praca bez wysokiego prawdopodobieństwa popełnienia błędów. Choć ten stan funkcjonuje od lat, nikt nie dostrzega problemu. A odpowiedzialność zawodowa jest ogromna. Gdy jest się w aptece na dyżurze trzeba być wyspanym i wypoczętym. Z lekami nie jest prosta sprawa, o czym nietrudno można się przekonać. Nie wie o tym nikt lepiej, jak sami farmaceuci. Mimo to zmusza się ich do sytuacji, w której wskutek przemęczenia z przepracowania można nawet zabić pacjenta. Na szczęście, jak do tej pory, nic takiego się nie stało. Nie doszło również do tego, co przytrafiło się lekarzowi po kilku kolejnych dyżurach. Zgon. Z przemęczenia. Czy zatem taki jest nasz cel?
Podsumowując powyższe nie trudno dojść do wniosku, że wystarczyło wprowadzić i utrzymać zasady dotyczące DEMOGRAFII i/lub GEOGRAFII rozmieszczenia aptek, co połączone z zasadą APTEKA DLA FARMACEUTY (APTEKARZA), dawałoby logiczne uzasadnienie do „zasięgania opinii samorządu aptekarskiego” np. w sprawie dyżurów aptek.
dr n. farm. Tadeusz Bąbelek
dr n. farm. Grzegorz Pakulski